Na francuskiej fali

Główna pozycja w Europie w dziedzinie telefonii komórkowej, transmisji danych i dostarczaniu Internetu to trzy cele, którym podporządkował swoją strategię France Telecom. W ubiegłym roku wydał na jej realizację gigantyczne pieniądze, zadłużając się do granic bezpieczeństwa.

Główna pozycja w Europie w dziedzinie telefonii komórkowej, transmisji danych i dostarczaniu Internetu to trzy cele, którym podporządkował swoją strategię France Telecom. W ubiegłym roku wydał na jej realizację gigantyczne pieniądze, zadłużając się do granic bezpieczeństwa.

France Telecom, dotąd postrzegany raczej jako firma lokalna, wyrósł w ostatnich miesiącach na drugiego największego gracza na europejskim rynku telekomunikacyjnym. Ekspansja europejska stała się dla niego naturalną konsekwencją zdecydowanej dominacji na rynku francuskim.

Na rodzimym rynku France Telecom praktycznie nie ma konkurencji. Ponad 46% francuskich abonentów sieci komórkowych i ponad 55% klientów sieci stacjonarnych to abonenci France Telecom lub operatorów do niego należących. Koncern ma 34 mln naziemnych linii telefonicznych, z czego 4 mln to linie o podwyższonym standardzie ISDN. Należący do niego operator GSM - Itineris - ma we Francji ponad 12,6 mln abonentów.

Drugi w Europie

Firma z dokładnością szwajcarskiego zegarka zwiększa corocznie przychody o 3 mld euro. W roku 1998 sprzedaż wyniosła ponad 24,7 mld euro, w 1999 r. przychody osiągnęły 27,2 mld euro, a w ubiegłym roku - według nieoficjalnych danych - przekroczyły 30 mld euro. Ponad połowa przychodów pochodzi z telefonii naziemnej, a tylko 15% - z komórkowej. Jednak to właśnie przychody "komórkowe" rosną najszybciej - w ciągu ostatniego roku - dwukrotnie. Reszta przychodów France Telcom to usługi internetowe, telewizja kablowa i działalność zagraniczna. Zysk netto francuskiej grupy, który w 1998 r. nie przekroczył 2,3 mld euro, rok później osiągnął 2,8 mld euro, a w okresie od czerwca 1999 r. do czerwca 2000 r. wyniósł aż 5,4 mld euro. Oficjalnych danych za cały 2000 r. jeszcze nie ma.

Pod względem wartości rynkowej notowanych akcji France Telecom zajmuje drugie miejsce w Europie. Pod koniec 2000 r. kapitalizacja rynkowa spółki przekroczyła 120 mld euro, zdecydowanie mniej niż wartość akcji lidera - amerykańsko-niemieckiego Vodafone AirTouch (240 mld euro), ale wyraźnie więcej niż wynosi kapitalizacja Deutsche Telekom (110 mld euro). Kolejne koncerny na liście największych - Telecom Italia, Telefonica i British Telecommunication - pod względem wartości rynkowej swych akcji nie przekraczają 100 mld euro.

I choć na paryskiej giełdzie w ubiegłym roku kurs France Telecom obniżył się o ponad 20%, to i tak był to zdecydowanie lepszy wynik od najgroźniejszych konkurentów notowanych na europejskich parkietach - British Telecommunications i Deutsche Telekom, których kursy spadły prawie o połowę, głównie z powodu ogólnego pogorszenia klimatu na giełdach światowych wobec przedsiębiorstw Nowej Gospodarki.

Marsz za granicę

France Telecom na rodzimym rynku nadal uchodzi za firmę "państwową". Rząd francuski jest największym akcjonariuszem, kontrolując ponad 54% akcji. Pozostałe papiery są w rękach Vodafone Air ouch (9,9%), inwestorów instytucjonalnych (27,7%) oraz indywidualnych (5,7%).

Analitycy niemal wszystkich banków inwestycyjnych zgodnie podkreślają, że głównym sukcesem France Telecom było skuteczne wyjście z usługami, przede wszystkim w sektorze telefonii bezprzewodowej, poza rodzimy rynek francuski. Oczywiście nie jest to zupełnie nowy kierunek w strategii France Telecom. Wyraźny postęp było już widać w 1999 r., gdy liczba zagranicznych abonentów sieci stacjonarnych wzrosła w stosunku do 1998 r. z 800 tys. do 3,6 mln. W segmencie telefonii komórkowej przyrost był ponad dwukrotny - z 1,5 mln do 4 mln "zagranicznych" abonentów.

Ale dopiero ubiegły rok był pierwszym, w którym proporcje między globalnymi obrotami na rynku rodzimym i zagranicznym zaczęły się wyraźnie zmieniać. Według oficjalnych danych po trzech kwartałach 2000 r. grupa wypracowała 24 mld euro przychodów, z czego aż 5,4 mld euro przypadło na sprzedaż usług telekomunikacyjnych poza granicami Francji. Ponad 20-proc. udział przychodów zagranicznych to bardzo dużo w porównaniu z 13-proc. udziałem na koniec 1999 r. Obecnie France Telecom działa w 75 krajach świata.

Szał zakupów

Te liczby nie powinny dziwić, bo w minionym roku Francuzi rozpoczęli zapierającą dech w piersiach ekspansję międzynarodową. Wśród zagranicznych inwestycji francuskiego koncernu najważniejszy był zakup brytyjskiego operatora komórkowego Orange za astronomiczną kwotę 49,9 mld euro. W staraniach o brytyjską sieć Francuzi pokonali holenderskiego operatora KPN Telekom i amerykańskiego MCI WorldCom.

Orange znalazł się w rękach France Telecom trochę niespodziewanie. Po zakupie przez amerykański Vodafone AirTouch niemieckiego Mannesmanna, poprzedniego właściciela sieci Orange, Komisja Europejska nakazała nowo powstałemu gigantowi sprzedaż brytyjskiej sieci, obawiając się, że Vodafone/Mannesmann stanie się monopolistą na brytyjskim rynku komórkowym. I Mannesmann - chcąc nie chcąc - musiał pozbyć się Orange.

Zakup Orange, drugiego po Vodafone największego europejskiego operatora komórkowego, pozwolił France Telecom radykalnie zwiększyć konkurencyjność wobec najgroźniejszych rywali. Zwłaszcza wobec największego - Deutsche Telekom, któremu rosnący udział Orange w brytyjskim rynku spędza sen z powiek. Jeszcze w 1998 r. z usług Orange korzystało tylko 22% brytyjskich "komórkowców", a obecnie już ok. 50%.

Byli we Francji, są wszędzie

Z innych, znaczących, ubiegłorocznych inwestycji warto wymienić przejęcie za ponad 3,5 mld USD pakietu prawie 30% udziałów niemieckiego operatora komórkowego MobilCom, zakup 26,6% akcji włoskiego operatora telekomunikacyjnego Wind, a także objęcie - kosztem 3 mld euro - 54% udziałów firmy Equant, międzynarodowego potentata w sektorze transmisji danych. Ponadto trzeba dodać oczywiście przejęcie 25% akcji naszego narodowego operatora Telekomunikacji Polskiej SA. Nie bez znaczenia było też przejęcie kontroli nad międzynarodową firmą telekomunikacyjną Global One, specjalizującą się w transmisji danych. W styczniu 2000 r. francuski operator poinformował, że kosztem prawie 4 mld USD odkupi udziały w Global One od Deutsche Telekom i amerykańskiego Sprinta.

Ubiegłoroczny szał zakupów sprawił, że obecnie lista zagranicznych inwestycji telekomunikacyjnych France Telecom wygląda imponująco. Koncern ma udziały w 16 zagranicznych przedsięwzięciach, z czego w dziewięciu przypadkach są to pakiety większościowe. Spośród trzynastu najważniejszych rynków europejskich France Telecom działa na dziesięciu. Jedyne czarne plamy to Hiszpania, Irlandia i Norwegia.

Tym samym France Telecom znacznie odskoczył od najgroźniejszych konkurentów. Deutsche Telekom na koniec ubiegłego roku był obecny zaledwie na czterech największych rynkach europejskich, a British Telecommunication - na siedmiu. Większy od France Telecom europejski zasięg działania ma tylko Vodafone, który jest wszędzie poza Norwegią.

Komórkowe priorytety

Patrząc na strukturę zagranicznych inwestycji widać, że największą wagę France Telecom przywiązuje do sektora telefonii bezprzewodowej. Koncern jest już obecny na większości głównych rynków zachodnioeuropejskich (Wielka Brytania, Niemcy, Belgia, Austria, Portugalia, Włochy), niemal wszystkich obiecujących rynkach środkowej Europy (Rumunia, Słowacja, Polska), a także ma przyczółki poza Europą (Argentyna, Egipt). W sumie Francuzi mają udziały w sieciach komórkowych w 20 krajach, podczas gdy sieci telefonii stacjonarnej rozbudowali tylko w 10 krajach.

France Telecom niespodziewanie stał się drugim największym europejskim operatorem telefonii komórkowej. Łącznie z brytyjskim Orange i jego 16 mln abonentów, niemieckim MobilCom i włoskim Wind (łącznie dużo ponad 4 mln abonentów), Francuzi mają już w Europie więcej niż 30 mln abonentów sieci GSM. O skali ekspansji świadczy porównanie z poprzednim rokiem, kiedy France Telecom mógł pochwalić się zaledwie 14 mln klientów komórkowych. Przed dwoma laty francuski koncern miał zaś tylko 7 mln komórkowych abonentów.

Tak wielkiej ekspansji w dziedzinie telefonii komórkowej nie spodziewał się chyba nawet zarząd francuskiego giganta, który jeszcze w raporcie rocznym za 1999 r. zapowiadał, że do końca 2000 r. zamierza zwiększyć liczbę abonentów "zaledwie" do 20 mln, z czego większość wciąż mieli stanowić klienci francuskiej sieci Itineris, która pod koniec 1999 r. miała już 10,1 mln abonentów, a pod koniec ub.r. - 12,6 mln.

France Telecom wyrósł także na jednego z największych europejskich graczy na rynku telefonii trzeciej generacji UMTS - ma licencje na uruchomienie aż dziesięciu sieci UMTS. Za pośrednictwem Orange Francuzi pozyskali koncesje w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Szwajcarii. Poza tym zbudują sieć UMTS w Portugalii (koncesję wywalczyła tam należąca do nich sieć Optimus), Holandii (Dutchtone), Włoszech (Wind), Niemczech i Austrii (MobilCom), Belgii (Mobistar) i oczywiście we Francji.

Wirtualne łącza

Drugim priorytetem France Telecom jest rozwijanie usług transmisji danych. Umocnieniu pozycji spółki w tym sektorze rynku telekomunikacyjnego miał posłużyć wspomniany wyżej, a sfinalizowany w listopadzie ub.r. zakup nieco ponad połowy udziałów świadczącej usługi w zakresie transmisji danych firmy Equant.

Po planowanym połączeniu z Global One Equant stworzy pod skrzydłami France Telecom największą na świecie sieć transmisji danych. Potężna infrastruktura (obecność w 65 krajach na wszystkich kontynentach) pozwoli na podbój najbardziej dochodowej części rynku transmisji danych - budowę wirtualnych sieci przesyłowych dla klientów korporacyjnych. Już teraz Equant/Global One obsługują 3,7 tys. wielkich klientów korporacyjnych, a wśród nich prawie 75 spośród 100 największych światowych koncernów. Łączne obroty Equant/Global One wynoszą 3 mld USD rocznie.

Trzecim wielce obiecującym obszarem europejskiej ekspansji France Telecom mają być usługi związane z ułatwianiem dostępu do Internetu. Francuski gigant ma tu znakomitą pozycję wyjściową, bowiem jego spółka Wanadoo jest bezsprzecznym liderem na rodzimym rynku dostawców Internetu, mając - według danych po trzech kwartałach 2000 r. - ponad 2 mln abonentów. Jeszcze w 1998 r. było to zaledwie pół miliona, a pod koniec 1999 r. - 1,1 mln.

O tym, że ambicje France Telecom wybiegają znacznie dalej, świadczy ubiegłoroczny zakup za 2,5 mld euro brytyjskiego providera FreeServ, czwartego w Europie pod względem liczby klientów (ponad 4 mln) operatora w sektorze ISP. Plany ekspansji dotyczą także samego Wanadoo, który na koniec 1999 r. miał pół miliona klientów poza granicami Francji, a przed końcem 2000 r. - niecały milion. Na internetowym rynku France Telecom działa już w 10 krajach.

Według przewidywań analityków renomowanego banku inwestycyjnego Credit Suisse First Boston, internetowy biznes Wanadoo powinien przynieść pierwsze zyski już w przyszłym roku. Jeszcze w 2000 r. straty przekroczyły 112 mln euro, ale w tym - zdaniem analityków - powinny się zmniejszyć do 65 mln euro. Na rok 2002 Credit Suisse First Boston przewiduje zysk w wysokości 26 mln euro.

Na granicy ryzyka

Jednak analitycy są zaniepokojeni lawinowo narastającym zadłużeniem France Telecom, wynikającym przede wszystkim z gigantycznych zakupów zagranicznych. O ile jeszcze na koniec 1999 r. zadłużenie netto francuskiego koncernu nie przekraczało bezpiecznej wartości 15 mld euro, o tyle zaledwie w ciągu ub.r. wzrosło do 40 mld euro. W styczniu br. zadłużenie France Telecom osiągnęło 60 mld euro - tyle samo, co długi Deutsche Telekom. Zadłużenie British Telecommunication osiągnęło pod koniec 2000 r. 30 mld funtów. Jeśli France Telecom szybko nie upora się z gigantycznym zadłużeniem, może mieć kłopoty z finansowaniem dalszej działalności, gdyż banki najprawdopodobniej nie będą już chciały udzielać kredytów na dotychczasowych warunkach.

Z szacunków banku wynika, że na koniec 2001 r. długi francuskiego operatora niemal pięciokrotnie przekroczą tzw. EBITDA, czyli zysk operacyjny przed opodatkowaniem i amortyzacją. Wśród europejskich telekomów większe relatywne zadłużenie będą miały - zdaniem analityków JP Morgan - tylko KPN i Sonera. W przypadku British Telecommunication i Deutsche Telekom wskaźnik zadłużenia będzie - wprawdzie niewiele - ale jednak niższy - 4,5 razy większy niż prognozowany na koniec 2001 r. EBITDA.

Zdaniem JP Morgan, jedynym sposobem na zredukowanie niebezpiecznego już zadłużenia do akceptowalnego dla banków poziomu jest sprzedaż przedsięwzięć nie związanych z podstawową działalnością, np. posiadanych akcji firm Sprint czy STMicroelectronic. Wyprzedaż zbędnych aktywów ma dać France Telecom co najmniej 15 mld euro.

Eksperci Deutsche Banku podkreślają, że kolejnym etapem konsolidacji europejskiego rynku telefonii komórkowej musi być dofinansowanie przejętych przez gigantów firm. Praktycznie każdy liczący się europejski telekom przeprowadzi w tym roku co najmniej jedną emisję akcji swojego operatora komórkowego. France Telecom nie należy do wyjątków - w lutym sprzedawał warte 60 mln euro akcje Orange.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200