Wyobraźnia ze wspomaganiem

Za oknem zima. Nie, nie zima! To, co jest za oknem, trudno nazwać zimą, bo zimą prószy śnieg, a mróz rysuje na szybach kwietne wzory. Za oknem zaś jest mgliście, szaro i deszczowo. Ludzie pod parasolami spieszą za swoimi sprawami, mimowolnie kuląc się, gdy dmuchnie mokry, lodowaty wiatr.

Za oknem zima. Nie, nie zima! To, co jest za oknem, trudno nazwać zimą, bo zimą prószy śnieg, a mróz rysuje na szybach kwietne wzory. Za oknem zaś jest mgliście, szaro i deszczowo. Ludzie pod parasolami spieszą za swoimi sprawami, mimowolnie kuląc się, gdy dmuchnie mokry, lodowaty wiatr.

Moja dusza, dusza homo mediterraneum, w taki wieczór jak ten cierpi straszne katusze. Włączam wtedy komputer, wchodzę na Internet i wyruszam w podróż. Zaczynam od piasku, przestawiając schemat kolorów na "Desert"; piasek to prosty, ale wdzięczny fundament dla wyobraźni, od niego zaczyna się budowanie całego obrazu. Skoro jest plaża, potrzebne jest i morze. Po chwili fale szumią kolorem #48D1CC szesnastkowo i przysiągłbym, że na twarzy czuję łagodny mistral, wiejący zawsze z północnego wschodu i przynoszący pomyślne wiatry żeglarzom, a plażowiczom - dobrą pogodę.

Rzut oka za okno pozwala upewnić się, że i tam pogoda się zmieniła. Zamiast osiedla pogrążonego w burym zmierzchu, widać słoneczne stoki łagodnie opadające ku morzu, a na nich białe domy z czerwonymi dachami i ukwieconymi werandami, zaś między nimi gaje brzoskwiniowe, winnice z dojrzewającymi kiśćmi winogron i pojedyncze cyprysy przy drogach. Zbocza wspinają się wolno ku skałom, gdzie sady i winnice zastępuje las sosnowy i gęsta macchia, skrząca się w słońcu od powietrza zmąconego wonnymi olejkami krzewów. Lekka, drżąca mgiełka upewnia mnie, że czas sjesty zbliża się nieubłaganie i już wkrótce trzeba będzie schować się w cieniu.

Skoro jest morze, piasek i wiatr, muszą być jeszcze palmy. Palmy ciągną się wolno, mają ze trzysta kilobajtów, w końcu mam tylko 128 Kb/s, a na koniec okazują się wcale nie palmami tylko drzewami oliwnymi. Gaj oliwny na szczęście też pasuje do klimatu i, aby obraz był lepszy, zmieniam kolor z szesnastobitowego na True Color, zmniejszam rozdzielczość i dosłownie można sięgnąć w głąb monitora po dojrzałe oliwki wiszące na gałęziach.

A świeże oliwki przydałyby się, bo na mojej plaży już stoi stół nakryty obrusem, a na nim pachną panierowane kalmary. Czterdzieści deko kalmarów umyć, osuszyć, pociąć w pierścienie i obtoczyć w mące. Krótko smażyć w głębokim oleju, aż się zarumienią. Potem wyłożyć na głęboki talerz i z dwóch kawałków pokrojonej cytryny wycisnąć sok, a pozostałe cząstki ułożyć na brzegu talerza. Podawać na gorąco. Atmosferę podkreśli też granie cykad, choć ktoś mógłby je pomylić z szumem wiatraczka na procesorze.

Do tego przydałoby się dobrze schłodzone Orvieto. Ten element nie jest zdalnym URL-em, jest rzeczywisty, chłodzi się w lodówce i za chwilę znajdzie się na stole. Niech się jeszcze chłodzi, na razie trzeba chwilę poczekać, bo z Napstera nadal ciągnie się płyta "Alma Caribena" Glorii Estefan, która stworzy podkład muzyczny pod tak smakowite danie. No i pozwoli żonie, która właśnie przyszła, błyskawicznie zobaczyć i poczuć to wszystko, co widzę i czuję ja.

I gdyby ktoś tego wieczoru mógł zajrzeć w okna naszego mieszkania, to pewnie popukałby się w czoło, widząc kobietę w lekkiej, powiewnej sukience i słomkowym kapeluszu oraz mężczyznę w luźniej koszuli, krótkich spodniach i ciemnych okularach, którzy siedzą pod parasolem plażowym, nad butelką wina, śmieją się głośno i tylko od czasu do czasu podchodzą do komputera, żeby kliknąć myszką albo coś wpisać na klawiaturze. Bo chyba tylko dwoje pomyleńców może się tak zachowywać, kiedy na dworze zimny, szary wieczór, pada deszcz, w powietrzu wisi mgła, a jutro znowu trzeba iść do pracy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200