Poza areną rozgrywek

Stosunek ludzi do władzy (politycznej, korporacyjnej, rodzinnej itd.) zależy nie tylko od tego, czy dana zwierzchność jest sprawna i sprawiedliwa czy nie, ale również od tego, na ile ludzie czują swój wpływ na przebieg wydarzeń. Zdarza się, że grupa dążąca do zreformowania przedsiębiorstwa, mająca rozsądne, ciekawe pomysły, uczciwa i sprawiedliwa, jest tak samo nie lubiana przez całą załogę, jak grupa nieudolnych i nierzetelnych zarządców, z którymi walczy grupa reformatorów. Wydawałoby się, że jest to sytuacja całkowicie nielogiczna, niezrozumiała, paradoksalna. Przecież załoga powinna ze wszech miar popierać reformatorów, ludzi, którzy chcą uczynić przedsiębiorstwo sprawniejszym i zyskowniejszym, przez to zapewnić miejsca pracy i godziwe wynagrodzenia. Przecież - wydawałoby się - podejmują oni ogromny wysiłek nie tylko w celu zaspokojenia własnych interesów.

Stosunek ludzi do władzy (politycznej, korporacyjnej, rodzinnej itd.) zależy nie tylko od tego, czy dana zwierzchność jest sprawna i sprawiedliwa czy nie, ale również od tego, na ile ludzie czują swój wpływ na przebieg wydarzeń. Zdarza się, że grupa dążąca do zreformowania przedsiębiorstwa, mająca rozsądne, ciekawe pomysły, uczciwa i sprawiedliwa, jest tak samo nie lubiana przez całą załogę, jak grupa nieudolnych i nierzetelnych zarządców, z którymi walczy grupa reformatorów. Wydawałoby się, że jest to sytuacja całkowicie nielogiczna, niezrozumiała, paradoksalna. Przecież załoga powinna ze wszech miar popierać reformatorów, ludzi, którzy chcą uczynić przedsiębiorstwo sprawniejszym i zyskowniejszym, przez to zapewnić miejsca pracy i godziwe wynagrodzenia. Przecież - wydawałoby się - podejmują oni ogromny wysiłek nie tylko w celu zaspokojenia własnych interesów.

Tak jednak często się nie dzieje. Reformatorzy walczą ze starą kadrą, a załoga patrzy się na jednych i drugich ze słabo ukrywanym brakiem sympatii. Czy ludzie nie potrafią ocenić, co jest dobre dla nich, a co nie? Czy mają klapki na oczach i marzą tylko o tym, aby robić swoje i nie angażować się, broń Boże, w jakieś działania ogólniejsze?

Czy po prostu nie lubią ludzi aktywnych i ambitnych, potrafiących się przebić ze swoimi pomysłami? Czy na tym właśnie polega przeciętność polskiej kadry pracowniczej?

Myślę, że problem polega na czymś innym. Łatwiej to zrozumieć, posługując się analogią do sytuacji politycznej. Otóż dzisiaj w Polsce tak samo są nie lubiani przedstawiciele starego porządku, który Polskę zrujnował gospodarczo i moralnie, jak przedstawiciele nowego porządku, którzy pod sztandarami Solidarności przynieśli wolność społeczną i gospodarczą. Jedni byli ewidentnie źli, a drudzy - na pewno dobrzy. W społeczeństwie, w chwili przełomu, jeszcze to rozróżnienie na dobrych i złych funkcjonowało, a potem stawało się coraz mniej ważne. Dzisiaj zanikło zupełnie. Ludzie tak samo nie lubią wszystkich elit politycznych, z prawa, lewa i środka. I choć gdzieś głęboko mają świadomość, że to nietwórcza postawa, że należałoby kogoś poprzeć, bo ktoś pewnie ma rację, ma sposób na Polskę, to niebotycznie urosło w nich przekonanie, że wszystko, co myślimy, i tak nie ma znaczenia, nikt nie liczy się z naszym zdaniem, na nic nie mamy wpływu. Jedni walczą z drugimi, ale to jest ich sprawa, bo oni walczą, im o coś chodzi. Oni nawet nie są ciekawi naszych odczuć, opinii, myśli itd. Ani jedni, ani drudzy.

Ludzie pozbawieni wpływu na bieg wydarzeń przestają oceniać strony według kryteriów merytorycznych - ten mądry, ten głupi, ten ma rację, ten jej nie ma, ten dobrze robi, ten źle - a zaczynają wszystkich mniej więcej tak samo nie lubić. Mają uczucie, a wręcz coraz większą pewność, że to nie o ich sprawy chodzi. Ludzie dzisiaj w Polsce nie uważają, żeby mieli coś do powiedzenia w kwestii spraw ogólniejszych, a nawet swego losu - poza wąskim gronem polityków, przedsiębiorców i menedżerów. Ktoś to kiedyś pięknie powiedział, jeszcze za czasów realnego socjalizmu, bodaj Jerzy Stanisław Lec: "Jedni raz są pod wozem, raz na wozie, a drudzy stale przy dyszlu".

W przedsiębiorstwach często sytuacja wygląda analogicznie. Ludzie nie mający - we własnym odczuciu - wpływu na sposób funkcjonowania, zarządzania, organizacji we własnej firmie, rzadko są po stronie którejś z grup pragnących reform lub powstrzymujących proces zmian. Krytycznie mówią o wszystkich, podsumowując sytuację jednych brutalnym zdaniem: "To jest walka o stołki". Mówią tak, nawet jeżeli to nie jest prawda, nawet jeżeli zwycięstwo grupy reformatorów byłoby w ich żywotnym interesie. Ale ten żywotny interes to taki, który wynika z obiektywnego oglądu sprawy. Pracownicy natomiast mają ogląd zabarwiony emocjami, negatywnymi doświadczeniami z powodu poczucia braku wpływu. Wygląda na to, że najważniejszym interesem pracownika - i każdego obywatela - jest bycie współtwórcą rzeczywistości, autorem samego siebie i swojego losu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200