Oczami informatyka

Lokalny Informatyk lubi stosować nowe technologie w swej żmudnej pracy. Z rzadka, bo z rzadka, ale czasami udaje mu się wywalczyć fundusze na zakup ''świeżego'' oprogramowania, z którym następnie eksperymentuje ile dusza zapragnie. Ostatnio np. wdrożył system umożliwiający automatyczną, centralną dystrybucję oprogramowania, inwentaryzację soft- i hardware'u.

Lokalny Informatyk lubi stosować nowe technologie w swej żmudnej pracy. Z rzadka, bo z rzadka, ale czasami udaje mu się wywalczyć fundusze na zakup ''świeżego'' oprogramowania, z którym następnie eksperymentuje ile dusza zapragnie. Ostatnio np. wdrożył system umożliwiający automatyczną, centralną dystrybucję oprogramowania, inwentaryzację soft- i hardware'u.

Co więcej, ma możliwość wykonywania funkcji remote control, czyli zdalnego śledzenia poczynań użytkowników na ich stacjach roboczych. Ba, żeby tylko śledzenia! On może przejąć pełną kontrolę nad zdalnym komputerem, włącznie z jego klawiaturą i myszką, i wykonywać operacje, które w standardowych warunkach wymagałyby udania się do odległej stacji roboczej.

Lokalny jako stary figlarz lubi czasami zabawić się kosztem innych. Na etapie testowania systemu postanowił dać upust fantazji i nic nikomu nie mówiąc rozpoczął podłączanie się do odległych komputerów. Oczyma wyobraźni widział, jak użytkownik z rozdziawionymi ze zdumienia ustami patrzy na ekran, na którym wskaźnik myszy zaczyna grasować samodzielnie i jest kompletnie nieposłuszny operatorowi. Nie byłby Lokalny sobą, gdyby nie zechciał w pierwszej kolejności ponabijać się z Szefa.

Podłączył się do jego stacji. Patrzy i widzi... Co widzi? Wiadomo - Szefa grasującego po Internecie. I to wcale nie po witrynach związanych z działalnością firmy. Szef przewija ekran w dół, a Lokalny ciach - z powrotem do góry. Szef wchodzi na stronę powiązaną odnośnikiem, a Lokalny naciska przycisk back. Szef zamyka przeglądarkę (widać zauważył, że coś nie tak), a Lokalny uruchamia mu edytor tekstów. Na ekranie zapanowała dziwna stagnacja. Widać Szef patrzy i dziwi się, nie wierząc w cuda, jakie wyprawia jego komputer. Lokalny na planszy edytora pisze tekst: "To ja, Twój komputer". Nadal cisza i brak kontrreakcji ze strony Szefa. Lokalny działa dalej. Zaznacza tekst i pogrubia. Zmienia wielkość czcionki na 20 punktów, aby Szef dobrze widział. W dalszym ciągu brak reakcji po drugiej stronie. Lokalny pisze więc dalej: "Obserwuję Cię cały czas i widzę, co robisz". I oto Lokalny dostrzega nagłe poruszenie na komputerze Szefa - wyraz paniki i chęci ucieczki przed nieznanym zjawiskiem. Pojawia się plansza z pytaniem, czy zamknąć system. Lokalny uprzedza wybór i naciska "Nie". Za moment okienko pojawia się ponownie. Lokalny znowu uprzedza, wybierając opcję "Nie". Za trzecim razem Lokalny nie zdążył, Szef okazał się szybszy. Zabawa została zakończona.

"Ciekawe, co Szef pomyślał o tym zdarzeniu?" - zastanawiał się Lokalny Informatyk. Jeśli jesteście Państwo także tego ciekawi, zapraszam do lektury następnego odcinka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200