Jeszcze Państwo nie wiecie

To jest felieton pożegnalny. To jest pożegnanie z tą stroną. To jest pożegnanie z Czytelnikami. Ponieważ smutno jest mi się żegnać, szybko przejdę do meritum sprawy, dodając koniecznie, że właśnie odłożyłem w połowie napisany felieton o kobietach w mojej pracy, który był dla mnie pewnym sprawdzianem, a którego nie zdałem.

To jest felieton pożegnalny. To jest pożegnanie z tą stroną. To jest pożegnanie z Czytelnikami. Ponieważ smutno jest mi się żegnać, szybko przejdę do meritum sprawy, dodając koniecznie, że właśnie odłożyłem w połowie napisany felieton o kobietach w mojej pracy, który był dla mnie pewnym sprawdzianem, a którego nie zdałem.

Zastosowałem w nim starą literacką zabawę zaczynania wszystkich wyrazów od tej samej litery i utknąłem w połowie. Na dzisiaj brak mi zadowalających mnie słów. Dziś więc muszę odłożyć wszystko, co miałem napisać na tej stronie, a jest tego niemało. Na jak długo odłożyć? Któż może to wiedzieć?

14 kwietnia 1912 roku, o godzinie 23.40, na północnym Atlantyku w górę lodową uderzył Titanic. Zatonął 15 kwietnia o 2.20. Spośród 2201 osób na pokładzie na ląd dotarło tylko 711. Jak podają przekazy, gdy statek tonął, orkiestra grała hymn kościelny. Mówi się, że do końca nie przestała grać. Rodzi się w związku z tym pewne istotne pytanie: jaki hymn grali muzycy na statku w chwili katastrofy, na które to pytanie nie mamy stuprocentowo pewnej odpowiedzi. Źródła mówią, że hymn grany w ostatnich pięciu minutach tragedii zidentyfikował starszy telegrafista Harold Bride. W New York Times z 19 kwietnia 1912 roku czytamy: "Z dziobu dobiegały melodie grane przez orkiestrę. Był to ragtime (odnosi się to do muzyki poprzedzającej hymn). Statek powoli pochylał dziób - jak kaczka dająca nurka. Miałem na myśli tylko jedno - oddalić się od wiru. Orkiestra wciąż grała. Chyba wszyscy musieli utonąć. Właśnie grali "Autumn". Płynąłem z całych sił. To piękne, że nie przestali grać. (...) Byli na pokładzie i grali "Autumn". Jak oni to zrobili, nie jestem w stanie pojąć".

Świadectwo to, niestety, dla wielu nie było wystarczające. Na koncercie Pamięci Titanica poświęconym ofiarom tragedii, który odbył się 24 maja 1912 roku w Royal Albert Hall, grano inne melodie, z których każda była wersją Nearer my God to Thee (przetłumaczmy jako: Bliżej Ciebie, Panie mój), co wskazywałoby, że właśnie ten hymn wykonywała dzielna orkiestra. Niewiele później pojawiła się hipoteza hymnologa Sir Ronalda Johnsona, który stwierdził, że orkiestra grała hymn "Aughton" (zauważmy, że to prawie dokładny homofon "Autumn"), i że telegrafista Bride poprawnie rozpoznał melodię, ale został błędnie zacytowany przez dziennikarzy, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę obyczaje charakterystyczne dla tej profesji. Spór utknął w tym miejscu do dzisiaj. Ciągle nie wiemy czy orkiestra grała "Aughton", którego słowa to: "A gdy zakończę swe ziemskie zadanie / I dzięki łasce Twej zwycięstwo moim się stanie / Zimnej fali śmierci uciekać nie będę / Bo przez Jordan powiedzie mnie Bóg"; czy też "Autumn", który brzmi tak: "Spójrz, dookoła nas opadają liście; spójrz, bieli się nie zebrane zboże". Pozostaje jeszcze jeden problem do rozwiązania, a mianowicie to, że najprawdopodobniej grał sekstet smyczkowy i nikt nie śpiewał, co dodatkowo gmatwa możliwość prawidłowego wskazania granego hymnu. Nadzieje pewne niesie teoria niejakiego Marconiego, który twierdzi, że muzyka powstała w wodzie, poszłaby na dno razem ze statkiem, rozchodząc się lateralnie, uwięziona w dźwiękowym środowisku wody dzięki tzw. efektowi sufitowemu, jaki wytwarza powierzchnia wody. Marconi ów twierdzi, że dźwięk raz wydobyty nigdy nie ginie, słabnie zaledwie, aż staje się niesłyszalny. Z zastosowaniem aparatury o wielkiej czułości można więc, jego zdaniem, wysłuchać hymnu granego na pokładzie tonącego Titanica, co jest przecież wyzwaniem dla nowoczesnej techniki informatycznej także, udając się w okolice punktu położonego około 41'46'' szerokości północnej i 50'14'' długości zachodniej, w którym to punkcie spoczywa nie tylko wrak statku, ale ciągle też pobrzmiewa muzyka. Powodzenia. Uprzedzam, że jest tam dosyć głęboko.

Piszę o tym nie dlatego, aby zachęcić nowoczesne firmy do stanięcia twarzą w twarz z koncepcją niejakiego Marconiego, ale piszę dlatego że właśnie z tego też powodu przestaję pisać na tej stronie. Jeden z moich bohaterów ma wygłosić wykład na temat psychologicznych aspektów zachowania się osób będących uczestnikami tragedii Titanica (pewnym ułatwieniem są dla mnie opowieści mojej prababci, która przeżyła przypadek tonięcia statku w drodze z Polski do Ameryki). Nie bez znaczenia dla tego poważnego wykładu jest właśnie to, jaki grany i śpiewany był hymn. Szperam więc po książkach, szperam w Internecie, chcąc się upewnić w najpewniejszy z możliwych sposobów, że to był jednak ten, a nie tamten hymn.

Tyle mam tu napisać i może jeszcze napiszę, ale na koniec napiszę, że przeniosłem sprzęt grający z dużego pokoju do jednego z mniejszych pokojów w mieszkaniu na trzecim piętrze, w mieszkaniu, w którym mieszkam, a w którym jest sucho, bo dużo ostatnio piszę, a piszę wyłącznie przy muzyce. Jak grało w dużym pokoju, to po pierwsze musiałem daleko chodzić, aby zaingerować w muzykę, po drugie, przykuty jestem do stołu nie tylko przez długie wieczory, ale także przez długie, ciemne noce i aby cokolwiek słyszeć w jednym z małych pokoi, w dużym bywało głośno. Wyłączam płytę ze ścieżką dźwiękową z filmu Heat (nieprawdopodobnie bogata). Włączam płytę ze ścieżką dźwiękową z filmu Desperado, to już krok dalej (również prawdziwa uczta); na płycie jest motto: "Wrócił, aby się z kimś rozliczyć. Z kimkolwiek. Ze wszystkimi". Może kiedyś odszukam wreszcie płytę ze ścieżką dźwiękową z filmu Pretty Woman. Wszystko ma swój początek. Otwieram zakończony w połowie felieton o kobietach w mojej pracy, którego pierwsze zdanie, czytam, brzmi: "Kobiety kochające kogokolwiek kokieteryjnie kąsają kocimi krokami".

Śpij. Śpij bezpiecznie. Księżyc jest taki ciepły, widzi wszystkich, czuwa. Nie tylko bajki kończą się tak szczęśliwie. Przy łóżku ktoś mówi ci: "i żyli długo i szczęśliwie". Śpij. Księżyc jest taki ciepły... Jest nasz... Przywitajmy go.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200