Kiełbasa internetowa

Multimedia to znakomity interes. Wiedzą o tym twórcy gier, którzy dobrze żyją z wydawania kolejnych produktów, ciągle opartych na tych samych regułach, co klasyki gatunku, jak Doom, Civilization czy Tomb Raider. Wiedzą o tym firmy internetowe, wyposażając swoje witryny w efektowne "fajerwerki". Wiedzą o tym również wydawcy encyklopedii i poradników, publikując atrakcyjne produkty audiowizualne.

Multimedia to znakomity interes. Wiedzą o tym twórcy gier, którzy dobrze żyją z wydawania kolejnych produktów, ciągle opartych na tych samych regułach, co klasyki gatunku, jak Doom, Civilization czy Tomb Raider. Wiedzą o tym firmy internetowe, wyposażając swoje witryny w efektowne "fajerwerki". Wiedzą o tym również wydawcy encyklopedii i poradników, publikując atrakcyjne produkty audiowizualne.

Zbliżająca się kampania wyborcza sprawiła, że prawdę tę odkryli także politycy. W epoce telewizji wystarczyło, żeby polityk był medialny. Dziś to nie wystarczy. Polityk doby współczesnej musi być multimedialny!

Przedsmak multimedialności polityków mieliśmy już podczas wyborów prezydenckich. Kandydaci prześcigali się w opowieściach na temat informatyzacji i internetyzacji kraju. Składano wiele obietnic, odbyły się specjalne konferencje prasowe, powstały witryny internetowe, prezentujące program kandydatów. Dziś widzę, że sytuacja się powtarza. Politycy nagle przypomnieli sobie o Internecie i postanowili, że będzie on - jak bezrobocie, emerytury czy rolnictwo - tematem pozwalającym zjednać sobie tzw. elektorat.

Z pozoru to dobrze, że nowoczesna technologia staje w centrum zainteresowania publicznego. Może zaowocować to większymi inwestycjami w informatykę, a one w dużej mierze przekładają się na możliwości rozwoju gospodarczego, czego przykładem są choćby kraje skandynawskie. Ponieważ większość społeczeństwa nie ma specjalistycznej wiedzy, ale słyszała, że Internet to potęga, takie działania mogą paść na podatny grunt. Szczególnie młodzież, która aż pali się do uczestniczenia w globalnym społeczeństwie informacyjnym, a jeszcze nie potrafi dobrze odróżniać obietnic od faktów, może poprzeć multimedialne kampanie kandydatów. Informatyka i Internet w roli kiełbasy wyborczej - czy sądziliby Państwo, że kiedyś tego dożyjemy?

"Po owocach ich poznacie" - mówi Pismo. Wyborcy mają słabą pamięć, ale komputery - na szczęście - lepszą. Pod adresemhttp://www.sejm.gov.pl/prace/prace.html można zapoznać się z raportami z prac organu ustawodawczego RP. Przeszukanie bazy sprawozdań z posiedzeń sejmowych dla wzorca "interne*" zwraca 44 rezultaty, dla wzorca "informatyk*" - 24 (dla porównania: "samoch*" - 451). Bezstronny komputer dostarcza nam empirycznego dowodu, że złotouści liderzy, którzy w programach swoich ugrupowań umieścili malownicze frazesy o roli informatyki i Internetu, zasiadając w parlamencie, wyjątkowo rzadko poruszali tę tematykę w swoich wystąpieniach.

Nie namawiam nikogo do zakreślenia takiej czy innej kratki na kartkach wyborczych. Niech każdy zagłosuje w zgodzie ze swoim sumieniem, światopoglądem i przekonaniami. Namawiam jedynie do rozliczania z faktów, a nie deklaracji.

Tak się składa, że na przedstawicielach szeroko rozumianego biznesu informatycznego spoczęła dziś duża odpowiedzialność. W trosce o rozwój naszej dziedziny nie możemy dać się jej wplątać w ogień sporów politycznych. W Polsce utrącono już wiele pożytecznych inicjatyw, tylko dlatego że zostały przedstawione przez tzw. przeciwną opcję. Zapewne nikt z nas nie chciałby, żeby tak samo zahamowano rozwój informatyki i Internetu. Niedawno pisałem, że lepiej jest, kiedy władza z dala trzyma się od rozwoju firm informatycznych, bo one dadzą sobie radę same, byle tylko dać im święty spokój. Deklaracje partyjnych liderów zapowiadają, że tego świętego spokoju możemy nie mieć.

Zależy mi na rozwoju informatyki w Polsce. Dlatego od producentów internetowej kiełbasy wyborczej będę się trzymał z daleka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200