Panowie i niewolnicy

Z Wiesławem Łukaszewskim, psychologiem społecznym, kierownikiem Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego, profesorem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z Wiesławem Łukaszewskim, psychologiem społecznym, kierownikiem Instytutu Psychologii Uniwersytetu Opolskiego, profesorem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Zawsze i wszędzie - to podstawowa idea społeczeństwa mobilnego. Za jeden z największych atutów telefonii komórkowej uważa się możliwość stałego dostępu do różnych usług i informacji: bez względu na miejsce i czas można zadzwonić do znajomych, sprawdzić stan swojego konta, poznać notowania giełdowe i kursy walut, przejrzeć rozkład jazdy pociągów lub program telewizyjny, zamówić bilet na koncert czy zarezerwować miejsce w samolocie. Czy rzeczywiście wszystko to jest nam potrzebne? Gdy jadę na wakacje, to nie po to, aby wciąż zajmować się swoim kontem w banku, tylko żeby odpocząć...

Wraz z rozwojem technik cyfrowych zacierają się granice między czasem pracy a czasem wypoczynku, między sferą publiczną, zawodową a prywatną, między wolnością a koniecznością. Dwadzieścia lat temu Alvin Toffler przewidywał, że coraz więcej osób będzie pracować poza stałymi siedzibami firm. Dzisiaj te przypuszczenia się spełniają. Należy oczekiwać, że wszędzie tam, gdzie wynikiem pracy nie jest materialny wytwór, fizyczny kontakt z zakładem pracy będzie słabł. Na intensywności natomiast przybierze związek informacyjny.

Trzeba jednak rozróżnić co najmniej dwie grupy użytkowników. Ci, którzy potrzebują telefonów do prowadzenia interesów czy pracy zawodowej, będą wybierać sprzęt umożliwiający największą optymalizację decyzji i skutecznego działania. Jeżeli temu dobrze będzie służyć łączność satelitarna, to nie należy się dziwić, że z niej skorzystają. Jeśli dostęp do konta przez telefon pozwoli im uzyskać przewagę nad konkurencją, to zabiorą go z sobą na basen lub nad morze. W tych kategoriach natomiast nie musi myśleć każdy człowiek na ulicy. Jeżeli nie gram na giełdzie i mam stały dostęp do Internetu w innym miejscu, to nie potrzebuję telefonu z tak rozbudowanymi funkcjami. Telefon jest mi potrzebny do innych celów, np. uzgadniania szczegółów mojej publikacji z wydawcą czy rozmowy z żoną, chyba że chcę się pochwalić przed znajomymi, pokazać im, jaki jestem nowoczesny i postępowy.

Tutaj dochodzimy do kwestii presji społecznej, podsycanej m.in. przez reklamę.

Dla współczesnej cywilizacji typowe jest przeświadczenie, że im szybciej, tym lepiej. Szybsze samochody, szybsze podróżowanie, szybsza łączność, natychmiastowy dostęp, momentalne przetwarzanie danych... Wydaje nam się, że tego właśnie potrzeba. Z czysto ekonomicznego i ergonomicznego punktu widzenia każde oczekiwanie jest faktycznie stratą czasu. Nie jest ekonomiczne wpatrywanie się w monitor komputerowy w oczekiwaniu na pobranie odpowiednich danych. Trzeba oszczędzać czas. Z tej perspektywy łączność mobilna może być bardzo wygodna dla działań biznesowych. Możliwość zastosowania jej do minimalizowania "nieproduktywnych" okresów w działaniach gospodarczych na pewno ma duże znaczenie przy podejmowaniu decyzji ekonomicznych. Ta tendencja zaczyna być jednak generalizowana, obejmując niemal wszystkie obszary życia ludzkiego. Nabieramy przekonania, że dotyczy wszystkiego - wyznań miłosnych, wysyłania życzeń świątecznych, sprawdzania stanu konta, rozmowy z dziećmi czy robienia zakupów.

Proszę popatrzeć na użytkowników komputerów. Przypuszczam, że dwie trzecie z nich poprzestaje na poziomie maszyny do pisania. Więcej nie jest im potrzeba. Ciągle jednak wmawia się im, że muszą mieć jeszcze to czy tamto. Nieustannie proponuje się nowe komputery, nowe oprogramowanie, nowe akcesoria. Dopiero z chwilą ich nabycia mają się otworzyć przed nimi nowe, nieosiągalne dotąd możliwości. To jest mechanizm ustawicznego nakręcania spirali potrzeb. Dotyczy on wielu rzeczy. Firmy samochodowe np. prześcigają się w wymyślaniu coraz to innych elementów wyposażenia pojazdów, niekoniecznie zwiększających bezpieczeństwo jazdy, ale mających podnieść atrakcyjność oferowanych modeli w oczach klientów.

Jakie są społeczne skutki powszechnego używania telefonów komórkowych? W jaki sposób wpływają one na kontakty między ludźmi?

Marshall MacLuhan twierdził, że świat stanie się globalną wioską. Na razie wszystko wskazuje na to, że stał się globalną budką telefoniczną. Uderzające jest to, jak łatwo ludzie rezygnują z prywatności lub nawet intymności. Wiele rozmów telefonicznych odbywa się publicznie. Paradoksalnie, telefony komórkowe, umoż-liwiając fizyczną izolację od innych (a więc większą potencjalnie dyskrecję niż w przypadku telefonów stacjonarnych), w rzeczywistości obszary intymności i prywatności pomniejszyły. Co więcej, nie dlatego że inni zabierają nam intymność i prywatność. Sami z niej rezygnujemy rozmawiając przy obcych.

Z drugiej strony zauważalna jest tendencja do preferowania kontaktu nie- osobistego nad osobistym. Wiele społecznych związków od momentu wprowadzenia telefonów komórkowych to spotkania telefoniczne. To zwyczajowe "będziemy w kontakcie" i rozmowy na odległość zamiast spotkań.

Wygląda na to, że wiele osób woli mieć kontakty z ludźmi, których nie widzi. To bardzo interesujący fenomen i być może wskazujący na pewne problemy z tożsamością. Pojawia się on także podczas łączności online w grupach dyskusyjnych czy na tzw. czatach, gdzie uczestnicy notorycznie okłamują innych co do własnej tożsamości: wieku, płci, zawodu lub wyglądu. Mało tego, co rusz zmieniają obraz własnej osoby przekazywany innym. Myślę, że są to próby przedstawiania siebie w lepszym świetle. To zaś jest synonim kłopotów. Są to ludzie, którzy postrzegają siebie jako mało wartościowych, nieciekawych i w związku z tym mają potrzebę dodawania czegoś do własnego wizerunku. Wykorzystują w tym celu możliwości, jakie niesie najnowsza technika.

Zmienia się też sposób postrzegania czasu. Podczas wakacyjnej wizyty u znajomych zapytałem przed wyjściem z dziećmi na spacer, o której mamy wrócić na obiad. W odpowiedzi usłyszałem: weź "komórkę", zadzwonimy, jak wszystko będzie gotowe. Czy to znaczy, że za sprawą telefonów komórkowych czas staje się dla nas bardziej płynny, rozmyty? Że zegar - jeden z podstawowych symboli nowożytności - przestał już być sztywnym regulatorem naszego życia? Czy to oznacza, że teraz powinniśmy być cały czas w pogotowiu?

Proszę zwrócić uwagę na to, co robią miłośnicy telefonów komórkowych. Ci bez przerwy sprawdzają, czy są do nich SMS-y, czy pojawiły się wiadomości w skrzynce głosowej. Czują się wręcz nieswojo, gdy nikt im niczego nie wysyła. To jest mechanizm ciągłej mobilizacji, który zmienia istotne pojęcia. Odzwierciedla się w zachowaniach typu: będziemy w kontakcie, zdzwonimy się, jak będę gotowy, to do ciebie zadzwonię itd. Oznacza to: ja nie wiem kiedy, ty też nie wiesz kiedy, ale mamy narzędzie, które nam powie: już.

Co jest przyczyną tego typu postaw? Czy to wpływ tylko technologii? Przecież dotyczy to bardzo prostych sytuacji. Dlaczego nie umówić się ze znajomymi w konkretnym miejscu na Starówce, tylko ustalać, że ten kto pierwszy przyjdzie, ma zadzwonić i powiedzieć gdzie się znajduje? To nie jest skomplikowana sprawa - ustalić wcześniej miejsce spotkania.

Wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z fenomenem, który Erich Fromm kiedyś nazwał ucieczką od wolności, a ściślej ucieczką od odpowiedzialności. Otóż, kiedy się umówimy w określonym miejscu i czasie, a potem któryś z nas nie dotrzyma umowy, to zgodnie z ogólną zasadą psychologicznego funkcjonowania człowieka będzie miał poczucie winy, będzie mu wstyd. Sytuacja jest znacznie prostsza, gdy ustalamy, że się spotkamy, ale jeszcze się w tej sprawie zdzwonimy. Dzwonimy, lecz ja mówię: przepraszam, ale dzisiaj nie. Telefon jest w tym aspekcie instytucją, która osłabia zobowiązania. Zmienia też sposób, w jaki myślimy o punktualności. Punktualność polega w tym przypadku na tym, żeby zadzwonić, a nie żeby być.

W Polsce, być może, jest to objaw jeszcze innego zjawiska. Mówię "być może", gdyż jeszcze nie mam stuprocentowej pewności. Badamy w tej chwili ten problem, chcąc przyjrzeć mu się uważniej. W naszym życiu społecznym dominuje wzo-rzec, w którym wynik działania czy sukces człowieka nie jest rezultatem jego własnej pracy, sumienności, osobistych starań. W głównej mierze jest uznawany za zasługę losu. W Polsce istnieje spora grupa ludzi, o których można powiedzieć, że są pionkami w tym sensie, iż zdają się na los. To jest sposobem pozbywania się odpowiedzialności. Przejawia się u nas niesłychaną popularnością różnego rodzaju loterii, konkursów, promocji, systemów audio-tele itp. Ponoszone przez nich koszty są stosunkowo małe, wysiłek - żaden, prawdo- podobieństwo sukcesu - niskie. Każde rozstrzygnięcie podtrzymuje jednak przekonanie, że to los rządzi życiem człowieka. Bo gdy się wygra, to jest się szczęściarzem, los tak chciał. Jeśli się przegra, to jest się pechowcem. Też los tak chciał. Skoro więc nic od nas nie zależy, to trudno żebyśmy mieli się do czegokolwiek zobowiązywać. Wykorzystujemy skrzętnie tę możliwość rozgrzeszenia się, jaką daje nam najnowsza technika.

Mówi się, że telefon komórkowy daje wolność, uniezależnia naszą aktywność od aktualnego miejsca pobytu. Lecz jednocześnie także ogranicza swobodę. Zawsze i wszędzie jesteśmy przypisani temu samemu numerowi. To nas bardzo wyraźnie umiejscawia i lokalizuje już nie w przestrzeni fizycznej, ale informacyjnej. Gdziekolwiek byśmy przebywali, to jesteśmy bezpośrednio dostępni dla innych.

Tu jest pewien interesujący paradoks. Wolność można mierzyć na dwa sposoby. Po pierwsze: czy mogę robić rzeczy zgodne z moimi intencjami? Po drugie: czy mam możliwość wyboru? Posiadacz telefonu komórkowego ma większą wolność niż osoba bez telefonu, ponieważ ma większy wybór - gdy ma ochotę dzwonić, to dzwoni, jak nie chce, nie dzwoni. Jednak ten sam posiadacz jako odbiorca połączeń ma mniejszą wolność - nie od niego zależy, kto i kiedy do niego zadzwoni. Paradoks polega na tym, że telefon zwiększa jednocześnie wolność podmiotu i zmniejsza wolność przedmiotu, czyli adresata.

Wszystko zależy więc od tego, w jakiej roli występujemy.

Tak, występujemy albo w roli panów swego losu, albo w roli ściganych. Decydując się na wybór telefonu komórkowego, dobrowolnie wyzbywamy się części wolności. Telefon - jak powiadają niektórzy - jest rodzajem już nie psychologicznej, ale fizycznej smyczy. Można wprawdzie go wyłączyć, ale po włączeniu wiadomość i tak do nas dotrze. Lecz za pomocą telefonu komórkowego możemy sprawować efektywną kontrolę nad zachowaniami innych. Wyzbywamy się własnej prywatności, ale też odbieramy ją innym. Mamy mniej wolności, lecz również ograniczamy ją innym.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200