Rozdwojenie

Dzięki nazwom domenowym możemy wygodnie wędrować w świecie Internetu, pod warunkiem że serwis DNS jest sprawny i właściwie skonfigurowany. Do tej pory nie miałem problemów z tą substancją, a przyznać muszę, iż wiele lat użytkuję zasoby światowej sieci, śledząc jej rozwój w kraju niemal od początku.

Dzięki nazwom domenowym możemy wygodnie wędrować w świecie Internetu, pod warunkiem że serwis DNS jest sprawny i właściwie skonfigurowany. Do tej pory nie miałem problemów z tą substancją, a przyznać muszę, iż wiele lat użytkuję zasoby światowej sieci, śledząc jej rozwój w kraju niemal od początku.

Z opowiadań znajomych słyszałem natomiast przeróżne sytuacje - że poczta na przykład nie dochodziła z jednego tylko adresu, podczas gdy z wielu innych owszem, że firewall czegoś tam nie przepuszczał, bo źle był skonfigurowany, i tak dalej.

W ostatnim półroczu dotknęły mnie wszystkie plagi naraz - chyba abym wyrównał średnią. Zaczęło się od tego, że nie mogłem przesłać e-mailem cotygodniowego felietonu do redakcji. Serwer pocztowy mojego DUI (Dostawcy Usług Internetowych lub po polsku - providera Internetu) nie chciał gadać akurat z serwerem Wydawnictwa IDG (z innymi owszem). Naczelny pieklił się, że jeszcze nie nadesłałem (listy z tamtej strony dochodziły), a ja przy każdej próbie wysłania otrzymywałem zwrot z adnotacją fatal error. Na szczęście ma się w zanadrzu kilka niezależnych kont pocztowych u różnych DUI - z czego po wielu nieudanych próbach i łamaniu sobie głowy, wreszcie z powodzeniem skorzystałem.

Ostatnio w pracy wymieniliśmy routera na Cisco z firewallem. Wszystko niby szło dobrze - nawet przez parę miesięcy - aż ktoś zorientował się, że nie są ładowane aplety Javy. Ściana ogniowa była zbyt hermetyczna, trzeba było poluzować.

Najbardziej komiczny przypadek zdarzył mi się kilka dni temu i to z mojej winy, by nie rzec - głupoty. Otóż posiadamy dwie zewnętrzne nazwy domenowe dla naszego serwisu WWW, obie wskazujące na ten sam serwer docelowy. Odwołując się przez jeden z adresów, na ekranie powinna pojawić się ta sama witryna. Tym razem tak nie było. W międzyczasie dokonywaliśmy także przeadresowania domen, przenosząc zawartość witryn na serwer innego DUI, na starym pozostawiając cały dotychczasowy bałagan. No i właśnie jeden z adresów pokazywał w przeglądarce bałagan, a drugi - nowy porządek. Prezes pieklił się na Dorotkę, odpowiedzialną za stan witryny informacyjnej, a ja starałem się wyprowadzić go z błędu, co do mniemań na temat Dorotki. Monitowałem u DUI, że nie zmienił adresu IP jednej z domen, z kolei DUI utrzymywał, że wykonał wszystko zgodnie z dyspozycją. Przeczuwałem co najmniej jakiś szatański spisek, tym bardziej że śledzenie trasy (po naszemu - trace route) z mojej stacji wykazywało niezbicie, iż mam rację.

Jak okazało się niebawem, rację mieli wszyscy. Jak to możliwe? Gdyby ktoś z Państwa zechciał zabawić się w rozwiązanie tej łamigłówki, której epilog opublikuję za tydzień, zapraszam. Nagrodą dla pierwszej osoby podającej właściwe rozwiązanie będzie opublikowanie jej nazwiska. Rozwiązania proszę przesyłać do najbliższego czwartku włącznie. Pytań pomocniczych nie przewiduję.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200