Poszukiwanie wartości

Nowy kształt biznesu, uzyskany dzięki Internetowi, wynika nie tyle z wykorzystywania możliwości technologii, ile z nowego sposobu konstruowania produktu.

Nowy kształt biznesu, uzyskany dzięki Internetowi, wynika nie tyle z wykorzystywania możliwości technologii, ile z nowego sposobu konstruowania produktu.

Cechą charakterystyczną obecnego etapu rozwoju gospodarki są dylematy menedżerów, polegające z jednej strony na wielkim zaciekawieniu e-biznesem, cokolwiek by on miał znaczyć, a nawet chęcią zaadaptowania e-rozwiązań w swojej firmie, z drugiej, na równie wielkiej bezradności, wynikającej z braku wiedzy, co konkretnie mógłby dać Internet, jakie korzyści wnieść do przedsiębiorstwa, jaką wartość dodaną dla klienta. Czy pewne oszczędności w kosztach firmy to już jest ta korzyść, o którą chodzi w e-biznesie, czy może szybsze dostarczenie produktu lub usługi, a może jedynie nowoczesny wizerunek? Menedżerowie gubią się w domysłach, zastanawiają, jakby ten e-biznes dobudować do swojego biznesu, i nie widzą, żeby to miało mieć rewolucyjne znaczenie, jak się powszechnie mówi. W końcu dochodzą do wniosku, że to po prostu nowy rodzaj medium. Badania prowadzone m.in. w krakowskiej Akademii Ekonomicznej pokazują, że zaledwie 5% ogólnej liczby polskich menedżerów widzi w Internecie narzędzie prowadzenia biznesu, natomiast dla 40% jest to tylko i wyłącznie kanał komunikacyjny.

W czym tkwi największa trudność w twórczym wykorzystaniu nowych możliwości technologicznych? Otóż wydaje mi się, że tkwi ona w sposobie myślenia o biznesie, ciągle bardzo tradycyjnym i mało innowacyjnym. Posługiwanie się nowoczesnymi nazwami, np. e-commerce, bankowość internetowa czy e-biznes, a nawet umiejętność wymienienia paru zastosowań Internetu do kontaktów z klientami, do dokonywania transakcji czy redukcji kosztów zawarcia transakcji nie jest kwalifikacją do budowania biznesu elektronicznego. Nowość tkwi bowiem nie tyle w rozwiązaniach sieciowych, nie takich znowu nowych, jeśli chcielibyśmy być ściśli, ile w myśleniu - nie o technologii - a o klientach i produktach.

Przeciętny przedsiębiorca myśli wg następującego schematu (z niewielkimi modyfikacjami): mam sklep (fabrykę, bank, hurtownię), co mogę uczynić, żeby zrobić z tego e-biznes - może zrobię stronę internetową, potem mogę tak przygotować katalog moich produktów, jeszcze pewno będę mógł zawierać transakcje itd. Tak naprawdę nie tworzy to żadnej nowej wartości dodanej, poza tym, że zakupy, produkcja czy usługa będą szybsze, tańsze, może (?) bardziej komfortowe. To oczywiście dużo, ale nie o to chodzi w modelu zwanym e-biznesem. Obrazowo mówiąc: człowiek, który ma sklep ze sprzętem AGD, nie powinien zaczynać myślenia od "mam sklep", bo wiadomo że tenże sklep narzuci mu dalsze myślenie: strona, katalog, zakupy online, zaopatrzenie też online, płatności itd. Powinien pomyśleć tak: "Mam wiedzę o produktach i o rynku", co mogę zrobić z tą wiedzą lepszego niż sprzedawać w sklepie sprzęt (strona, katalog, płatności itd.). Wtedy okaże się, że i strona, i katalogi, i płatności online też będą, ale o całkiem innej zawartości. A biznesem stanie się kojarzenie tych, którzy mają poszczególne elementy oferty, którą można przedstawić klientowi. Potrzeba zakupu nowej lodówki może się wiązać z faktem zmiany mieszkania lub remontu kuchni, zmiany sytuacji finansowej klienta. To dla przedsiębiorcy znaczy, że ten klient ma znacznie więcej potrzeb do zaspokojenia - i więcej możliwości finansowych - niż tylko zakup lodówki. Może to będzie jeszcze okap do kuchni, a może usługi remontowe, a może dostawa energii po innej cenie w związku ze zrezygnowaniem z gazu? Wariantów są tysiące, wariantów, czyli... możliwych produktów. Podstawową wartością dodaną w gospodarce elektronicznej jest bowiem to, że produkt nie jest odosobnionym - lub tylko nieco uzupełnionym - przedmiotem lub usługą. Jest ofertą złożoną z wielu, indywidualnie dobieranych komponentów, a punkt wyjścia może być różny: lodówka, kredyt, ubezpieczenie, szkolenie. Ważne, aby przedsiębiorca (firma, bank) zaczynał myślenie od wiedzy o produkcie i rynku, którą posiada, i o możliwych uzupełnieniach tego pierwotnego produktu. Technologie informacyjne - głównie Internet - dają szansę, by ten model biznesu zrealizować. Jak widać myślenie "mamy Internet i jakby go tu wykorzystać" prowadzi donikąd, w każdym razie niedaleko, natomiast myślenie "wiem tyle, że ten Internet wreszcie mi się do czegoś przyda" ma wielką przyszłość. Najpierw trzeba wiedzieć po co nam ta wirtualna przestrzeń, a dopiero potem, jak się do niej dostać.

--------------------------------------------------------------------------------

Andrzej Grandys jest dyrektorem Zespołu Informatyki Makroregionu Centralnego Pekao SA w Łodzi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200