Można? można!

W ósmym numerze Computerworld zdarzyła się rzecz dziwna, która mnie, totalnego racjonalistę, zmusiła do zastanowienia, ale tylko chwilowego, nad zjawiskiem telepatii. Bo skąd niby mój lubiący porządek Sąsiad ze strony tego tygodnika wiedział, że będzie o Dziadku i swoim Dziadkiem próbował mnie przebić?

W ósmym numerze Computerworld zdarzyła się rzecz dziwna, która mnie, totalnego racjonalistę, zmusiła do zastanowienia, ale tylko chwilowego, nad zjawiskiem telepatii. Bo skąd niby mój lubiący porządek Sąsiad ze strony tego tygodnika wiedział, że będzie o Dziadku i swoim Dziadkiem próbował mnie przebić?

Poza tym zajmuje go tam, wyeksponowane w dodatku przez redakcję, pytanie: Czy projektant może być bałaganiarzem? Zanim przejdę do odpowiedzi, chciałbym podkreślić, że podzielam poglądy Sąsiada na bałagan w ogólności - pod warunkiem jednak, że uzgodnimy, co rozumiemy przez "zbytnio". Dla tych, którzy nie czytali: Sąsiad toleruje bałaganiarstwo do momentu, gdy zaczyna ono zbytnio przeszkadzać. Ja tak samo.

Wracając do naszych Dziadków: okazuje się, że mieli oni coś wspólnego. W dzielnicy Poznania, gdzie jego, tj. Sąsiada mego, ze strony Computerworld, Dziadek miał firmę, mój się urodził. Mój też nie lubił bałaganu, a perfekcyjna drewniana tablica z indywidualnym miejscem na każde narzędzie, istniała w domu jeszcze wiele lat po nim. Świeciła wszakże już wieloma pustymi miejscami, gdyż ci, którzy ją odziedziczyli, nie przejęli wraz z nią zbytniego zamiłowania do porządku.

Jako porządny rzemieślnik z niemieckim dyplomem mistrzowskim, Dziadek nie znosił masowych produktów fabrycznych, które namiętnie i bezinteresownie przerabiał i doskonalił, w każdy próbując tchnąć duszę i nadać mu jakąś indywidualność. Potrafił np. godzinami centrować fabrycznie nowe koło rowerowe, które wykazywało dla niego tylko widoczne boczne bicie.

Napis na odwrocie szyldu jego warsztatu naprawy rowerów, motocykli i samochodów głosił: "Idź z Bogiem, bądź zdrów i odwiedź mnie znów", co wbrew kpinom moim i Brata nie znaczyło "niech ci się jak najszybciej znów popsuje", lecz było życzliwym i szczerym zaproszeniem do odwiedzin, nawet bez konkretnego powodu. Nie było wtedy przecież telewizorów, więc ludzie jeszcze ze sobą rozmawiali.

Miał Dziadek bardzo specyficzne poczucie humoru. Ponieważ Babcia rano zawsze wstawała pierwsza, a Dziadek szedł spać ostatni, na pewien prima aprilis powiesił na futrynie drzwi garnek, a idąc spać, postawił go na uchylonych drzwiach i napełnił wodą. Niestety - zapewne wieczorem wypił o piwo za dużo i w nocy musiał udać się do łazienki. Nie pamiętając o zastawionej pułapce, stał się sam ofiarą. Było to wystarczającym powodem, by nie rozmawiać z Babcią przez kilka dni, mimo że ta nawet nie domyślała się, co się wydarzyło...

Ale - rozpisałem się tu o Dziadku, a jestem przecież winien odpowiedź na postawione przez Sąsiada pytanie, które - przypomnę - brzmiało: czy projektant może być bałaganiarzem, bo przecież jeżeli jest, takież, czyli zabałaganione, będą jego projekty i to, co z nich wyniknie. I nie tylko o bałagan na biurku tu idzie.

Mimo, a może właśnie dlatego, że przecież codziennie spotyka się jakiegoś projektanta, a czasem, od święta, zdarzy się nawet bardzo wielki projektant, odpowiem nie wprost.

Otóż jeden z najwybitniejszych pianistów - Światosław Richter - gościł kiedyś w swym domu grono znajomych. Wywiązała się dyskusja, czy jedną z wielkich sonat fortepianowych Beethovena można by grać tak, aby trwało to godzinę, czyli znacznie dłużej niż się to przeciętnie robi. Gdy wymianie niczym nie popartych opinii nie było końca, w ferworze dyskusji nikt z obecnych nie zauważył, że małomówny z natury gospodarz nagle znikł. Spór przerwał dopiero on sam, gdy wrócił po godzinie i powiedział: "Można".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200