Opowiadanie w cyberprzestrzeni

Dzięki przeniesieniu w cyberprzestrzeń, tekst i inne formy przekazu wyzwoliły się spod dyktatury twórcy. To nowy rozdział ''konsumowania'' mediów - odbiorca staje się współtwórcą przekazu.

Dzięki przeniesieniu w cyberprzestrzeń, tekst i inne formy przekazu wyzwoliły się spod dyktatury twórcy. To nowy rozdział 'konsumowania' mediów - odbiorca staje się współtwórcą przekazu.

Określając reguły narracji w cyberprzestrzeni, trzeba rozpocząć od filmu - sztuki ubiegłego wieku. Film od początku fascynował, przede wszystkim dlatego że zaspokajał odwieczną ludzką potrzebę - opowiadania i słuchania. Jedna z najbardziej sugestywnych metafor, opisujących sposób prezentowania filmowych historii, wywodzi się - jak proponuje francuski psychoanalityk Jean Baudry - z sytuacji naszkicowanej w Uczcie Platona. Oto więźniowie, przykuci do swoich miejsc łańcuchami, oglądają w jaskini cienie osób i zdarzeń, pochodzących ze świata rzeczywistego. Ten świat znajduje się za ich plecami i nigdy nie zobaczą go takim, jaki jest "naprawdę" - postrzegają tylko cienie i odbicia.

Kino opowiadało sprawnie i sugestywnie historie zarówno z "tego świata" (w tym ogromna zasługa filmu dokumentalnego), jak i z "innego świata" (nie tylko bajki i historie futurologiczne, ale również próby pokazania rzeczywistości "wewnętrznej" człowieka). Widz lubił kino, bo zapewniało mu rozrywkę, zabawę, pozwalało identyfikować się z innymi postaciami i odczuwać to, co one. To był rodzaj społecznego katharsis - szansy na określenie (lub nawet stworzenie) własnej tożsamości.

Tak mniej więcej było do początku lat 80. Granicy nie wyznaczają w tym przypadku wielkie dzieła naukowe, lecz przypadek amerykańskiego ośmiolatka, którego historię opisała Marsha Kinder, jego matka, profesor uniwersytetu kalifornijskiego. Otóż, dziecko wychowane na grach komputerowych po raz pierwszy poszło z matką do kina na atrakcyjny film sensacyjny. Po kilku minutach niepokoju i rozproszonej uwagi, po zakończonych niepowodzeniem próbach odnalezienia pilota sterującego opowiadaną na ekranie historią, chłopiec opuszcza kino, to doświadczenie bowiem nie spełnia jego oczekiwań. Film nie pozwalał kontrolować (choćby częściowo) wydarzeń ekranowych, które w pojęciu kilkulatka były częściowo jego wytworem.

Tutaj widać wyraźnie granicę między "starym" a "nowym" sposobem prowadzenia narracji: to różnica między uczestnikami wiktoriańskich "seansów" linearnego czytania książek a pokoleniem screenagerów, dorastających z ekranem i w jego cieniu.

Poprzez ekran

W odniesieniu do związanych z cyberprzestrzenią mediów używa się pojęcia Computer Mediated Communications (w skrócie: CMC), czyli "media zapośredniczone przez komputer". Do CMC można zaliczyć pocztę elektroniczną, strony WWW, wszelkie formy sieciowych pogawędek, gry online itp. W grupie tej można również umieścić technicznie udoskonalone odpowiedniki starych środków przekazu, takie jak telewizja cyfrowa czy DVD. Najbardziej istotnym czynnikiem, który odróżnia media komputerowe od mediów tradycyjnych, jest ich interaktywność i związane z nią pojęcie hipertekstu. Pilot telewizyjny dał nam złudzenie interaktywności - przełączając kanały, mamy wrażenie pewnej władzy, choć tak naprawdę wybieramy tylko spośród bardzo ograniczonej liczby możliwości. W przypadku CMC nasz udział jest nieproporcjonalnie większy, także stopień interakcji i złudzenie swobody, jaką nam daje, są więc zupełnie inne.

Tekst, a właściwie hipertekst, który go zastąpił, nie jest już jednostronnie skierowanym (od autora do odbiorcy) wektorem, gdyż odbiorca przestał być pasywny. Hipertekst sam w sobie jest tylko zbiorem potencjalnych możliwości, wersji czekających na zaktualizowanie przez odbiorcę, który nada mu niepowtarzalny kształt. To, co pojawia się na ekranie monitora, jest wypadkową algorytmu stworzonego przez autora i działań odbiorcy. Przykładem mogą być połączone dowiązaniami strony WWW, które przypominają książkę z luźnymi, nie ponumerowanymi kartkami - czytelnik sam musi sobie je poskładać. Lekturę tekstu - odczytanie linearne, zastąpiła nawigacja, która nie faworyzuje żadnego kierunku odczytania. Strony naszej "sieciowej książki" możemy składać dowolnie - każda wersja jest równie dobra.

Ta swoboda działań (oczywiście ujęta w pewne ramy) jest czymś nowym. W telewizji, kinie, a także literaturze przekaz skierowany do nas ma ustalony z góry kształt. Autor narzuca nam swoją wersję - tj. tekst, który do nas dociera, jest zawsze taki sam. Choć istnieje nieskończenie wiele sposobów jego odczytania, fizycznie tekst jest niezmienny.

W związku z powyższym nastąpiło przemieszczenie ról i zakresu kompetencji, na którym w pewien sposób korzystamy wszyscy, gdyż każdy z nas jest odbiorcą przekazów. Autor przestał być twórcą sensu dzieła, jego rola polega raczej na stworzeniu pewnego kontekstu - sens tworzy zaś odbiorca w procesie interakcji ze sprzętem i programem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200