Profile Witold

Mam na imię Witold. Jestem prezesem firmy. Uprzednio byłem dyrektorem ekonomicznym w dużym przedsiębiorstwie eksportowym, gdzie karierę zakończyłem przy okazji wymiany ekipy rządzącej.

Mam na imię Witold. Jestem prezesem firmy. Uprzednio byłem dyrektorem ekonomicznym w dużym przedsiębiorstwie eksportowym, gdzie karierę zakończyłem przy okazji wymiany ekipy rządzącej. Byłem zmuszony do rozkręcenia własnego interesu, gdyż niby otrzymałem tak zwaną emeryturę pomostową, to jednak któż by z niej wyżył. Mam dosyć duże doświadczenie, no - i co najważniejsze w biznesie - znam prawie wszystkich, mogących mieć jakiekolwiek wpływy. A jeśli nie znam ich osobiście, to nie jest problem ich poznać, wszak zawsze znajdzie się w kręgu znajomych kogoś, kto doprowadzi do nawiązania kontaktu. Nie mam najmniejszego problemu z zawieraniem znajomości, bo nie posiadam zahamowań, mam prostą duszę i co w myśli, to i na języku. Szczególnie odczuwają to moi podwładni. Informatycy w mojej firmie to dopiero ciekawa historia. Chłopcy myślą, że ja nic nie wiem, a ja wiem wszystko. Nie na temat komputerów oczywiście, bo tutaj - skromnie przyznaję - wiedza moja jest powierzchowna, ale na temat ich machlojek. Wiem, jak załatwiają kontrakty, aby przysposobić coś dla siebie. Próbuję temu przeciwdziałać, stwarzając pozory dbałości o jakość dostaw, ale w gruncie rzeczy chodzi mi wyłącznie o to, aby mieli jak najmniejszy pożytek z prowizji. Dlatego, gdy już mają umówioną ofertę, przyglądam się tematowi i proszę inne firmy komputerowe o złożenie oferty konkurencyjnej. I tak długo międlę oferentów, aż ich do parteru sprowadzę i do kosztów własnych z widokiem na ewentualną przyszłą współpracę i zyski z tego tytułu. Moi informatycy cierpią na tym, gdyż wszelkie doraźne korzyści umykają im sprzed nosa, jak kotu mysz do dziury.

Informatycy nie mają ze mną lekko. Gnębię ich ile sił. Podwyżek nie daję. Niech się cieszą, że w ogóle pracę mają, niedojdy jedne. A jak się nie podoba, to fora ze dwora. Nowych pracowników nająć teraz żaden problem - chodzą i się proszą. Mam tu nawet plik ofert w szufladzie... no w tej chwili oferty te są już nieaktualne od paru lat, ale widać, że zainteresowanie było. A w zasadzie dlaczego teraz nie spływają nowe zapytania o pracę? Może już wszyscy wiedzą, że ostry jestem.

Tak samo te kursy komputerowe. Chodzą i męczą mnie informatycy, aby ich na szkolenia posyłać. A co ja będę pieniądze marnował. Przeszkoli się jeden z drugim i nosa będzie zadzierał, że niby taki mądry. Nie potrzebuję, aby mi się personel wywyższał. Możliwe też, że po przeszkoleniu zmienią firmę - pieniądze wyrzucone w błoto. Najlepiej będzie, jeśli ich zwolnię teraz i przyjmę nowych informatyków już przeszkolonych. Będę musiał im co prawda zaproponować większe stawki niż mają moi aktualni pracownicy, ale bez przesady z rozrzutnością. Myślę, że jak ci moi zarabiają na rękę 700 zł, to za jakieś 800 zł na pewno znajdę lepiej przeszkolonych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200