Puste koperty

Czasami wydaje mi się, że jestem wrednym człowiekiem. Lubię bowiem wykonywać na najbliższych oraz na przyjaciołach różnego rodzaju eksperymenty socjologiczne, na ogół zresztą bez sensu, bo statystyka jest za mała.

Czasami wydaje mi się, że jestem wrednym człowiekiem. Lubię bowiem wykonywać na najbliższych oraz na przyjaciołach różnego rodzaju eksperymenty socjologiczne, na ogół zresztą bez sensu, bo statystyka jest za mała.

Ale nie mogę się powstrzymać, bo coś tam w środku gryzie mnie i zmusza do zachowań, które sam pewnie potępiałbym, gdybym był ich ofiarą. Zresztą słowo "ofiara" to zbyt dużo powiedziane. Tak jak z kawałami, czy można obrażać się i nazywać "ofiarą dowcipu", jeśli ktoś bliski sprawdza tę naszą bliskość?

Tym razem widocznie dokuczył mi letni upał, a może słońca było za dużo - postanowiłem sprawdzić jak to jest z pocztą elektroniczną. Ciągle słyszy się narzekania, że e-mail zniszczył tradycję epistolograficzną, że pisze się byle co, byle jak i bez żadnych hamulców. Pomyślałem sobie, że skoro w praktyce nie dostaję już normalnych listów, a moja skrzynka pocztowa jest codziennie pełna reklam, wśród których czasami tylko pojawia się list z banku z propozycją zapłacenia jakiegoś rachunku, to znaczy, iż przestawiłem się już na nową platformę komunikowania. Rzeczywiście, obejrzenie skrzynek programu pocztowego wykazało, że przez ostatnie pół roku dostałem 1600 listów, wysłałem zaś 1300. Widać, że średnio mniej niż 20% to były listy, na które nie odpowiadałem, czyli reklamy, spam oraz zwrotki.

Eksperyment zaplanowałem prosto, choć starannie. Wybrałem mianowicie dziesięć osób, o których wiem, że mają adresy elektroniczne i korzystają z tej formy korespondencji. Skąd wiem? Ano dlatego że w ciągu ostatniego pół roku wymieniłem z każdą z nich listy. Poza tym byli to ludzie mi bliscy, których lubię, myślę więc, że i oni mnie lubią. Treść wysłanego listu była personalizowana, tj. nagłówek zawierał imię osoby, zaś zapytanie, co słychać, było podparte załączoną fotografią, na której widać, że schudłem. Wydawało mi się, że to dobre rozpoczęcie wymiany myśli. Oczywiście, każdy z listów wysłałem osobno, tak więc poddani testowi mogli być przekonani, że tylko do nich piszę.

No i co Państwo powiecie? Po czterech dniach, włączając w to sobotę, otrzymałem cztery odpowiedzi! W jednej z nich zapytano mnie, jak należy obejrzeć załączone zdjęcie, bo korespondentka nigdy nie dostała tego typu załącznika. Muszę jeszcze dodać, że jeden uczestnik testu odpisał na adres w pracy, twierdząc, że listy na mój adres domowy są zwracane. Prawdopodobnie jego dostawca Internetu jest na czarnej liście mego dostawcy i dlatego listy są blokowane (w pracy nie filtrujemy korespondencji).

A więc z jednej strony sukces - 40% odpowiedzi to w dobrowolnych badaniach socjologicznych dobry wynik. Można oczywiście się spierać, czy w tym przypadku był to test dobrowolny, ale chciałbym wierzyć, że moi znajomi przyjaźnią się ze mną, bo mnie lubią, nie zaś dlatego że zwykli odpowiadać na każdy list. Z drugiej jednak strony, uzyskany wynik jest bardzo ponury. Przecież gdybym chciał zakomunikować coś ważnego, to nie sądzę, aby korespondenci zareagowali inaczej. Myślę bowiem, iż brak odpowiedzi wynika z prostego faktu: wielu ludzi nie sprawdza regularnie poczty.

Tak więc następna faza eksperymentu powinna polegać na wysłaniu tradycyjnych listów ze zdjęciem. Boję się jednak, że nie dostałbym 6 kopert, nawet pustych. Ostatecznie ci, którzy odpisują na listy elektroniczne, są pewnie zbyt leniwi, aby pisać tradycyjne, zaś tradycjonaliści, zdaje się, mają wstręt do pisania. A może się mylę?!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200