Józef w szczegółach

W arcyciekawej i mądrej książce Grek Zorba autorstwa Nikosa Kazantzakisa jest taka scena: Zorba proponuje napotkanemu mnichowi papierosa, ten odmawia, ale Zorba widzi, że miałby on ochotę. Od słowa do słowa zakonnik przyznaje, że nosi w sobie diabła imieniem Józef. I choć mnich gardzi tytoniem, to ów diabeł, Józef, chętnie by zapalił. ''Hola, hola, nie oblizuj się, ojcze Zachariaszu!'' - mówi później Zorba, wyciągając mięso i widząc łakomy wzrok świątobliwego braciszka. ''Ja, Zachariasz, poszczę, zjem tylko oliwki z chlebem, ale Józef jako diabeł, zje kawałek mięsa. O moi bracia! On bardzo lubi mięso! I wypije wino z waszej manierki'' - odpowiada mnich.

W arcyciekawej i mądrej książce Grek Zorba autorstwa Nikosa Kazantzakisa jest taka scena: Zorba proponuje napotkanemu mnichowi papierosa, ten odmawia, ale Zorba widzi, że miałby on ochotę. Od słowa do słowa zakonnik przyznaje, że nosi w sobie diabła imieniem Józef. I choć mnich gardzi tytoniem, to ów diabeł, Józef, chętnie by zapalił. ''Hola, hola, nie oblizuj się, ojcze Zachariaszu!'' - mówi później Zorba, wyciągając mięso i widząc łakomy wzrok świątobliwego braciszka. ''Ja, Zachariasz, poszczę, zjem tylko oliwki z chlebem, ale Józef jako diabeł, zje kawałek mięsa. O moi bracia! On bardzo lubi mięso! I wypije wino z waszej manierki'' - odpowiada mnich.

Od kilku miesięcy trwa kontredans wokół ustawy o podpisie elektronicznym. Trzem krokom naprzód towarzyszą dwa w tył i jeden w bok, ale ustawa mozolnie pokonuje kolejne szczeble drabiny legislacyjnej. Media, a wśród nich Computerworld, doniosły ostatnio o gorszącym spektaklu, który miał miejsce w parlamencie. Najpierw Senat wprowadził poprawki, które zmieniały kluczowe punkty ustawy oraz jej "ducha" (z wolnorynkowego na etatystyczny). Przyznano też monopol na uwierzytelnianie wystawców certyfikatów firmie wydzielonej z NBP, zarządzanej przez - traf chciał! - kolegę partyjnego posła Pawlaka, który wcześniej zabiegał o pojawienie się właśnie tego zapisu. Nie poinformowano o tym ani posła "prowadzącego" ustawę (Karola Działoszyńskiego), ani przedstawicieli środowisk informatycznych. Potem w komisji sejmowej poprawki odrzucono, ale tak naprawdę zdecyduje głosowanie sejmowe.

Przypomnę, że w zamyśle ustawa o podpisie elektronicznym miała pomóc polskiej gospodarce wejść w erę Internetu. Prace nad nią miały przebiegać w atmosferze wolnej od partyjnych sporów oraz lobbingu i prywaty, tak często obecnych w Sejmie i Senacie. Słowem, parlamentarzyści mieli być dobrzy jak ojciec Zachariasz z Greka Zorby. Ale, tak jak w powieści, na koniec wylazł z nich diabeł i nie pozwolił zrobić czegoś dobrze, a kazał zrobić jak zwykle. Poznaję go po zachowaniu! To ten sam, opisany przez Nikosa Kazantzakisa, Józef.

Byłoby to jedyne zadowalające wyjaśnienie korowodów z e-podpisem. Informacje, które można znaleźć w mediach, koncentrują się na szczegółach technicznych i skomplikowanej materii prawnej. Pamiętajmy jednak, że kluczowe znaczenie ma inna kwestia: zaufanie. Musimy ufać wystawcy podpisu, że nie będzie on identyczny z podpisem innej osoby czy podmiotu gospodarczego. Musimy mieć pewność, że nasz podpis będzie dobrze chroniony i że podpis jednej osoby nie zostanie błędnie autoryzowany jako podpis innej. Jeżeli szerokie rzesze polskich konsumentów nie będą miały tego zaufania, na nic zda się ustawa i dopracowana technologia.

Otóż widząc, jak przebiega uchwalanie ustawy, obywatele mogą dojść do wniosku, iż monopolistyczny root certyfikacji został wskazany w ustawie nie ze względu na ich dobro, a z powodu takich czy innych układów. Słowem - pomyślą, że podpis elektroniczny to tylko kolejny pretekst do wyciągnięcia paru groszy z ich kieszeni oraz obsadzenia kilku stanowisk. A w dojściu do takiego przekonania pomoże im koszt certyfikacji. Wszak nie od dziś wiadomo że monopolista nie ma powodu, by utrzymywać rozsądne ceny, podpis elektroniczny pozostanie więc zabawką dla względnie zamożnych hobbystów.

I tak oto radosna twórczość ustawodawców na spółkę z lobbystami mogą skutecznie zahamować rozwój e-rynku w Polsce, mimo uchwalenia stosownej ustawy. Gdyby ktoś szukał winowajcy, to zawczasu mówię - to Józef. Gdzie go szukać? Ano, jak to diabeł, tkwi w szczegółach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200