Nie poszanowana wiedza, lekceważona mądrość

Z prof. Józefem Lubaczem, kierownikiem Zakładu Teleinformatyki i Telekomutacji Instytutu Telekomunikacji Politechniki Warszawskiej, dyrektorem Ośrodka Zagadnień Społeczeństwa Informacyjnego w międzyuczelnianym Instytucie Problemów Współczesnej Cywilizacji w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z prof. Józefem Lubaczem, kierownikiem Zakładu Teleinformatyki i Telekomutacji Instytutu Telekomunikacji Politechniki Warszawskiej, dyrektorem Ośrodka Zagadnień Społeczeństwa Informacyjnego w międzyuczelnianym Instytucie Problemów Współczesnej Cywilizacji w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Czy jesteśmy w stanie ocenić dzisiaj rzeczywiste konsekwencje - społeczne, psychologiczne, moralne czy kulturowe - coraz powszechniejszego dostępu do technik informacyjnych?

Całkiem nieźle rozpoznaliśmy już szanse i zagrożenia związane z kształtowaniem się tak zwanego społeczeństwa informacyjnego. Inna rzecz, czy potrafimy tę wiedzę dobrze spożytkować. Brakuje poważnej dyskusji na ten temat. Głębsza refleksja, jeśli się pojawia, jest spychana na margines przez płytkie przekazy medialne i wizje futurologiczne, a tak- że trywializowana na potrzeby socjotechniki uprawianej przez polityków. Sytuacja jest dość paradoksalna: twierdzi się, że budowane jest społeczeństwo oparte na wiedzy, a trudno oprzeć się wrażeniu, że jego budowniczowie odnoszą się do rzetelnej wiedzy z nonszalancją. Nawet tak niby hołubiony profesjonalizm zdaje się być traktowany powierzchownie i instrumentalnie.

Ten stan rzeczy sprzyja kształtowaniu się społeczności bez autorytetów intelektualnych, moralnych i politycznych - społeczności amorficznych i krótkowzrocznych, funkcjonujących pod wpływem chwilowych bodźców. Społeczności, kierujących się rozmytymi kryteriami oceny sytuacji, podejmujących działania słabo osadzone w doświadczeniach historycznych oraz rzetelnej diagnozie potencjalnych skutków podejmo- wanych działań. Sprawia to wrażenie działania poprzez "rozpoznanie bojem" (by użyć terminologii wojskowej). Metoda ta bywa skuteczna, ale jest z reguły bardzo kosztowna w sensie ludzkim i materialnym. Jej stosowanie jest przejawem lekkomyślności, by nie rzec bezmyślności.

Budowanie społeczeństwa opartego na wiedzy bez poszanowania dla wiedzy nie jest polskim wynalazkiem - jesteśmy tylko dość mało krytycznymi naśladowcami krajów bardziej rozwiniętych.

Sądzi Pan, że autorytety mogłyby nam pomóc w odnalezieniu się w dzisiejszej rzeczywistości?

Jeśli nie autorytety, to kto? Nie chodzi oczywiście o autorytety "z nominacji". Bez autorytetów społeczeństwo narażone jest na niebezpieczeństwo dryfowania, na ciągłe frustracje. Nie słyszałem jeszcze o roztropnej społeczności, która obyłaby się bez "szamanów" i "mandarynów" obdarzonych autorytetem. "Zbiorowa mądrość" ich nie zastąpi. Autentyczne autorytety pojawiają się rzadko; nie pojawiają się w ogóle, gdy społeczeństwo nie szanuje rzetelnej wiedzy i mądrości.

Dzisiaj dużą rolę odgrywa opinia publiczna. Rolę przewodnika po świecie przejęły środki masowej komunikacji. To one w głównej mierze kształtują nasze wyobrażenia o rzeczywistości i proponują hierarchię wartości.

Tak, a co gorsza, we współczesnej kulturze masowej propaguje się trywialne wzorce osobowe. Filozof - a więc miłośnik mądrości - jest w tej kulturze synonimem dziwoląga i nieudacznika. Proces ten niestety postępuje: już nawet uprawianie zawodu nauczyciela czy profesora uniwersytetu zaczyna być postrzegane, zresztą nie tylko w Polsce, jako frajerstwo.

Według Margareth Mead, wraz z rozwojem cywilizacyjnym sfera opiniotwórcza przesuwa się od rady starców i rodziny, przez instytucje edukacyjne i mass media, ku warstwie młodych profesjonalistów, ekspertów. Znika pojęcie autorytetu, dzieci muszą kształcić się same, co więcej, to dorośli mają uczyć się od swoich dzieci. Czy nie na tym właśnie będzie polegało społeczeństwo informacyjne, że grupa wtajemniczonych będzie potrafiła świadomie przetwarzać i wykorzystywać informacje, pozostali będą zdani na łaskę i niełaskę reklamy, socjotechniki itd. Wszak już dzisiaj trudno przeciętnemu człowiekowi porozumieć się z informa-tykiem, prawnikiem czy lekarzem. Język specjalistyczny jest hermetyczny dla większości z nas - i to wcale nie w warstwie naukowej i teoretycznej, ale w przypadku praktycznych, codziennych zastosowań.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200