Emil

Mam na imię Emil. Jestem informatykiem na wyższej uczelni. Od razu chciałbym wyjaśnić, że nie jestem dydaktykiem, lecz administratorem systemów komputerowych.

PROFILE

Mam na imię Emil. Jestem informatykiem na wyższej uczelni. Od razu chciałbym wyjaśnić, że nie jestem dydaktykiem, lecz administratorem systemów komputerowych.

Przecież nawet na uczelni ludzie tacy jak ja także są potrzebni. Gdyby nie było nas, administratorów, to wszyscy ci doktorzy i profesorowie pogubiliby się w najnowszych technologiach. Oni są ponad to i zamiast czytać najnowsze wydawnictwa firm Microsoft, Sun, Novell, bawią się w jakieś konferencje naukowe, na które jeżdżą rokrocznie, modyfikując swe wystąpienia o nowe strzałki lub prostokąciki na planszach pokazywanych uprzednio.

Różnica między mną a profesorem (notabene, zarabiającym kilka razy więcej ode mnie) jest taka, że profesor zna informatykę z książek, podczas gdy ja mądrych książek nie czytuję, za to wiem, jak i co zrobić, aby działało. Opasłe tomiska zastępuję rozległymi znajomościami. Gdy mam problem, dzwonię do kumpli po fachu i zawsze znajdzie się taki, który już to przeszedł. Jest jeszcze Internet, gdzie można znaleźć wiele informacji know-how (czy tam jakieś inne how-how). W sumie książek raczej nie kocham czytać (mam na myśli informatyczne), preferuję skuteczne działanie. Oprogramowanie jest coraz bardziej przyjazne, więc nawet brzdąc potrafi poprawnie odpalić jakiś soft. O dzięki ci, wielki Billu, żeś nam taki raj na ziemi stworzył. Pomyślałby ktoś, że jestem bezkrytyczny i nie ma dla mnie żadnego zgryzu z kompami, że wychwalam ludzi z Doliny Krzemowej i samochwalę siebie, a krytykuję prawdziwą głębię wiedzy naukowej. Otóż, nie do końca. Podziwiam ludzi potrafiących pisać programy. Mnie jeszcze jakoś nie było po drodze, aby kawałek fajnego softu zrobić, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Nie chce mi się po prostu kuć na pamięć tych wszystkich śmiesznych if then else while do it czy co tam jeszcze ktoś raczy wymyślić.

Programy stosuję zawsze gotowe, bo jest ich cała masa - wybierać i przebierać. Cracki do programów także można z Inetu ściągnąć - prawie do każdego i każdej jego wersji. Jest jednym słowem: czadowo. Programować ponadto nie lubię, bo trzeba strasznie długo siedzieć przed komputerem, aby coś wyszło - widzę to po moich znajomkach. Podobno można nawet od tego hemoroidów dostać. Ja osobiście wolę pracę w ruchu: zapuszczać instalki, odpalać nowy soft - to idzie dużo szybciej i jest większa rozmaitość. Doskoczy człowiek to do jednego kompa, to do drugiego, klienci tylko patrzą i podziwiają, jak wszystko śmiga. W programowaniu ponadto nie cierpię tak zwanego kompilatora - on zawsze czegoś się czepia. Poczekam, aż wymyślą takie zabawki, że soft będzie się sam tworzył na moje życzenie. Na razie pozostawię pisanie programów tym mądrym doktorom i profesorom.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200