Gorzki smak problemów

Lat temu ze dwadzieścia życie było na swój sposób znacznie prostsze. Prostota wynikała z braku wyboru, co niejako determinowało i upraszczało wiele spraw. Gdy porównam moje dylematy dnia dzisiejszego, to aż wierzyć się nie chce, że teraz człowiek zrobił się taki wybredny i niezdecydowany.

Lat temu ze dwadzieścia życie było na swój sposób znacznie prostsze. Prostota wynikała z braku wyboru, co niejako determinowało i upraszczało wiele spraw. Gdy porównam moje dylematy dnia dzisiejszego, to aż wierzyć się nie chce, że teraz człowiek zrobił się taki wybredny i niezdecydowany.

Weźmy na przykład problem wyboru samochodu, z czym akurat się borykam, i w co z tej racji wciągnąłem także rodzinę oraz znajomych. Po prostu nie wiem na co się zdecydować - czy najbezpieczniejszy w swojej klasie, czy może mniej bezpieczny, ale żwawszy. Nie przypominam sobie, abym dawniej miewał podobne problemy. O ile pamiętam w czasach reglamentacji trzykrotnie byłem zmuszony do wyboru ogólnie dostępnego wyrobu samochodo-podobnego. Mimo to rodzina była uradowana z posiadania własnego wehikułu.

Podobnie sprawa wygląda z oprogramowaniem. Trudno mi się zdecydować, za pomocą jakiego narzędzia tworzyć nowy projekt - czy ma być to Java, Delphi, VB, czy może jeszcze coś innego. Każde z nich ma swoje zalety i nie wiem, czy wybrać bardziej nowoczesne, czy może już przeze mnie sprawdzone. Dawniej (dwadzieścia lat temu, jak już wspominałem na wstępie) nie miałem specjalnych w tym względzie wątpliwości - pisałem w asemblerze IBM 360 lub ICL 1900. Przesłanki były dosyć klarowne, albowiem przełożeni decydowali, na którym typie maszyny ma to cudo działać. Obecnie miejsce przełożonego zastąpił klient, wymagający, aby program funkcjonował zgodnie z oczekiwaniami, i dla niego może być napisany w dowolnym języku, nawet polskim.

Problemów wyboru we współczesnym świecie raczej będzie przybywać. Zapewne pojawią się nowe jakościowo dylematy przy masowym stosowaniu technologii głosowego sterowania komputerami. Choćby tak prozaiczna sytuacja, jak reakcja na wulgarne zachowanie użytkownika. Nie wiem, jaki algorytm powinien w tej sytuacji zadziałać - czy komputer miałby się obrazić, zignorować, a może odwzajemnić? Czy urządzenie miałoby pełnić rolę wychowawczą, gnębiąc użytkownika moralizatorskimi oracjami w przypadku zachowań uważanych powszechnie za obraźliwe? Być może najlepiej będzie zastosować dywersyfikację ryzyka wyboru błędnej koncepcji rozwoju cyberświata, proponując komputery w wydaniu dżentelmen, cham lub ignorant, zaszczepiając im namiastki zaprogramowanej duszy.

Innym zgoła nabrzmiewającym problemem jest sprzedaż przez Internet. Niezbyt klarowna wydaje się koncepcja skojarzenia elektronicznego sposobu zamawiania towaru z jego dostawą. Dla niektórych osób realizacja zdalnych zakupów będzie miała rację bytu tylko wówczas, jeżeli natychmiast po zamówieniu towaru będzie on mógł pojawić się tą samą drogą w siedzibie klienta. Przypuszczam, że przepustowość łączy nie jest dostosowana do tego typu transferów, nie mówiąc już o tym, że protokoły teleportacyjne nie są jeszcze nawet w powijakach.

Ja tu się rozwodzę o technologiach przyszłości, a tymczasem dowiaduję się, że tuż przed sezonem wakacyjnym podrożały jachty pełnomorskie. I to dopiero jest problem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200