Kochająca żona

Pisałem przed kilkoma tygodniami o kłopotach mego przyjaciela z żoną - pisałem o problemie komputera w małżeństwie. Przypomnę, że żona mego przyjaciela nabyła (w dodatku z jego znaczącą pomocą) komputer, dla którego całkowicie straciła głowę.

Pisałem przed kilkoma tygodniami o kłopotach mego przyjaciela z żoną - pisałem o problemie komputera w małżeństwie. Przypomnę, że żona mego przyjaciela nabyła (w dodatku z jego znaczącą pomocą) komputer, dla którego całkowicie straciła głowę.

A gdy żona traci głowę, to w domu dzieją się różne nieprzewidywalne (z innej strony patrząc, aż nadto przewidywalne) rzeczy. Przyjaciel mój był szczerze problemem zakłopotany, żeby nie powiedzieć przestraszony. Dla mnie trójkąt: komputer, żona, mąż od początku wydawał się zbyt teoretyczny, ale skoro człowiekowi opowiadającemu swoje przeżycia drży głos, w sercu drugiego człowieka pojawia się współczucie. Nie tylko ja zresztą przejąłem się sprawą. Dwaj czytelnicy przesłali memu przyjacielowi swe rady, korzystając z pośrednictwa redakcji. Dziś mogę z całą pewnością napisać, że oby wyłącznie takie problemy mieli mężowie ze swymi żonami i oby żony jak najczęściej traciły głowę dla komputera. I choć jest to pojedynczy przypadek (nie słyszałem nigdy, aby kobieta była tak - powiedzmy - lekkomyślna i straciła głowę dla komputera, trochę mi wstyd, że wśród mężczyzn przypadki takie są odnotowywane), a więc, mimo iż jest to pojedynczy przypadek, myślę, że w podobny sposób skończyłyby się problemy innych mężczyzn, których wybrankom zawirowało w głowie na widok komputera.

A przygoda mego przyjaciela osiągnęła finał najbardziej zaskakujący, a z innej strony patrząc, najbardziej oczywisty (problem w tym, że tę oczywistość widzimy bez wyjątku po fakcie). Otóż żona mego przyjaciela - niektórzy z pewnością będą tym zaskoczeni - nie zrezygnowała z komputera. Żona mego przyjaciela, a moja dobra znajoma, nadal - i co więcej, z coraz większą wprawą - używa komputera. I przyjaciel mój teraz stoi przed rozwiązaniem problemu, jak to jest możliwe, skoro pranie i prasowanie nie zalega, lodówka zawiera wszystko, na co mój przyjaciel z radością spogląda, rankiem w mieszkaniu panuje cisza (zamilkła klawiatura), a na swym ramieniu przyjaciel po przebudzeniu czuje oddech żony, która to wieczorem (tak przypuszczam) nawołuje do niego z łóżka, aby tyle nie czytał (biedak rzeczywiście zaczyta się kiedyś na śmierć). O pełni szczęścia w domu przesądził znów wesoły pies.

Na pytanie przyjaciela: jak to jest możliwe? odpowiedziałem krótko i chyba trafnie (przypominając sobie migiem wszystkie kobiety, które znałem, od babć począwszy), że kobieta potrafi i musi. W tym momencie zboczyliśmy nieco z tematu, rozważając czy w przypadku, gdy żona pokocha nie komputer, a innego człowieka, sprawy przyjmują podobny obrót. Uznałem, że problem ten jest, niestety, zbyt poważny, aby roztrząsać go o zasadniczo późnej porze, a przyjaciel pocieszał się, że jego żona, a moja dobra znajoma, nie jest w stanie pokochać po nim żadnego innego człowieka. Poklepałem go po ramieniu, gdy wychodził z taksówki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200