I znowu problem

Wprowadzenie ograniczeń ilościowo-czasowych w stosunku do prywatnego przywozu alkoholu do Polski zaowocowało sporami nad metodami kontroli przestrzegania niniejszych przepisów.

Wprowadzenie ograniczeń ilościowo-czasowych w stosunku do prywatnego przywozu alkoholu do Polski zaowocowało sporami nad metodami kontroli przestrzegania niniejszych przepisów.

Wstawianie pieczątek w paszportach okazało się niezgodne z prawem, choć rzeczywiście metoda ta wydawała się najskuteczniejsza i najprostsza w realizacji. Wprowadzenie deklaracji celnych i ich centralna weryfikacja może okazać się rozwiązaniem trudnym do zastosowania - i na pewno nie w czasie rzeczywistym. Nie wiem, jaka liczba obywateli utrzymywała się z procederu przenoszenia taniego alkoholu, niemniej zjawisko to dotyczyło terenów przygranicznych, często dotkniętych bezrobociem. Tracił na tym Skarb Państwa - zyskiwali pojedynczy ludzie. Czy jednak sytuacja budżetu państwa ulegnie znaczącej poprawie po wyeliminowaniu "mrówek"?

Można by nad tym dyskutować, biorąc pod uwagę, że ludzie - pozbawieni źródeł dochodu - będą musieli znaleźć zastępcze sposoby zarobkowania. Być może ktoś obliczył opłacalność takowego pociągnięcia, chociaż zdaje się przesłanki tej decyzji były raczej z sufitu wzięte. Zatrudnianie dodatkowych urzędników (bo myślę, że etatowi mają czas pracy właściwie zagospodarowany) do kontroli całej masy deklaracji celnych wydaje się posunięciem dosyć kosztownym. Jak się okazuje, brak jednolitego systemu informatycznego, obejmującego wszystkie przejścia graniczne, szczególnie daje się we znaki w tym wypadku. Poza tym, czy warto używać armaty na wróbla? Gdyby jednak system taki już istniał, wówczas kontrola indywidualnego przywozu odbywałaby się z wykorzystaniem dostępnych środków technicznych.

Ale cóż, Polska nie Kanada, w którym to kraju rozwiązanie niniejsze funkcjonuje. Kanadyjski system kontroli celnej zainstalowany jest w 40 tys. punktów granicznych - obejmując swym zasięgiem wszystkich przekraczających terytorium kraju - od osób fizycznych po firmy, w całej rozciągłości wymaganych przepisów celno-granicznych. Zbudowanie systemu nie było rzeczą prostą i tanią, zważywszy iż jest on obsługiwany przez pięć komputerów klasy mainframe, a każdy z nich ma wydajność minimum 1.900 MIPS-ów, co daje około 340 transakcji na sekundę. Całość, oczywiście, połączona siecią, w skład której wchodzi 600 LAN, 57 tys. PC i terminali (pół na pół) oraz ok. 7 tys. komputerów przenośnych. System zapewnia dostępność 24x7, albowiem nikt nie raczyłby spokojnie czekać na odprawę z powodu awarii komputera. Pozostaje jedynie skwitować ten fakt uniwersalnym stwierdzeniem: co kraj, to obyczaj.

Nie chciałbym, aby pochopne wprowadzanie ustaw i rozporządzeń bez kompleksowej analizy metod ich egzekwowania i skutków wynikających z ich stosowania stało się naszą specjalnością. Zanim jednak dorobimy się podobnej do kanadyjskiej infrastruktury kontroli celno-granicznej, poobserwujmy jak twórcy przepisów celnych sprytnie wyplątują się z galimatiasu, który sami sobie zgotowali.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200