Samo życie
- Sławomir Kosieliński,
- 19.01.1998
W roku wielkiej reformy samorządowej, kiedy mają powstać powiaty i regiony (województwa) rządowo-samorządowe, kiedy rozstrzyga się los modelu administracji publicznej w naszym kraju, nie można pominąć problemów związanych z informatyzacją samorządu terytorialnego.
W roku wielkiej reformy samorządowej, kiedy mają powstać powiaty i regiony (województwa) rządowo-samorządowe, kiedy rozstrzyga się los modelu administracji publicznej w naszym kraju, nie można pominąć problemów związanych z informatyzacją samorządu terytorialnego.
Sprawność i skuteczność zarządzania gminą, miastem, a wkrótce i powiatem, zależy w znacznym stopniu od zastosowania odpowiednich narzędzi informatycznych. Szkoda tylko, że odpowiedź na pytanie w co inwestować - w drogi komunalne czy zintegrowany system komputerowy - niestety, zależy w Polsce od czasu, który pozostał samorządowcom do wyborów.
Z dotychczasowej praktyki wynika, że decyzje o inwestycjach w usprawnienie zarządzania gminą i obsługi jej mieszkańców podejmuje zarząd jednej kadencji, przez co naraża się podatnikom, przeważnie nie rozumiejącym związku między poprawą zarządzania a instalacją systemu komputerowego, gdy tymczasem sukces informatyzacji pożytkują następcy. Chyba że wdrożenie systemu informatycznego przez poprzednią ekipę zakończyło się fiaskiem i wszystko trzeba zaczynać od początku. Gdy jednak wszystko zakończy się pomyślnie (artykuł Jolanty Sali dowodzi, że instalacja systemu informatycznego w gminie dopiero rozpoczyna proces zmiany sposobu zarządzania), to gmina potrafi kilkakrotnie zwiększyć swoje dochody z różnego rodzajów podatków.
Samorządowcy marzą jeszcze o jednym: żeby nikt (czytaj: administracja rządowa) nie zmuszał ich do przyjmowania odgórnie wyznaczonego modelu informatyzacji. Standardy tak, protokoły transmisji tak, lecz żadnych bezdyskusyjnych rozporządzeń z Warszawy lub województwa. To przecież gmina wie lepiej, co jej do szczęścia potrzeba.