Informatyczny pozytywizm

Jeśli pozwala się na stawianie puszek po coli na serwerach, to po jakimś czasie znajdzie się tam i puszki, i popielniczki, a któregoś dnia ktoś... Dlaczego funkcjonowanie informatyki w naszych firmach bazuje na działaniach pomijających procedury, analizy i pomiary?

Jeśli pozwala się na stawianie puszek po coli na serwerach, to po jakimś czasie znajdzie się tam i puszki, i popielniczki, a któregoś dnia ktoś... Dlaczego funkcjonowanie informatyki w naszych firmach bazuje na działaniach pomijających procedury, analizy i pomiary?

W wyświechtane do granic możliwości hasło głoszące, że informatyka jest lekarstwem na całe zło, uwierzyło zbyt wiele osób, by teraz łatwo dało się ten mit obalić.

O zarządzaniu mówi się zawsze. Nawet wtedy, gdy w firmie nie ma zarządzania, a bazuje ona wyłącznie na działaniach doraźnych, bez analizy nie tylko dalekosiężnych, ale i krótkoterminowych skutków. Przeciwieństwem tej metody - i właściwie jedyną formą zarządzania - jest działanie oparte na pomiarze, analizie, przewidywaniu efektów, działaniu według procedur. Ta forma zarządzania, traktowana pogardliwie i określana epitetem biurokratycznej, jest jednak nadspodziewanie skuteczna. Choć zarzuca jej się, że niweczy fantazję i przedsiębiorczość ludzi, wtłaczając ich w ramy zasad, metod, procedur, powinna być formalną podstawą każdej planowanej pracy.

Jednak informatyczny świat broni się przed formalizowaniem. Procedury nie są tworzone, a jeśli nawet są, nie stosuje się ich, zapominając o nich jak najszybciej. Wiele nieudanych prób uporządkowania pracy rozpłynęło się w niebycie, wielu zapaleńców poddało się i zaczęło działać zgodnie z powszechnym brakiem reguł. Dlaczego teoria tak gwałtownie rozmija się z praktyką?

Wróg nr 1

Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest permisywizm, będący przyzwoleniem na określone działania. Gorzej, tłumaczy patologiczne zjawiska, usprawiedliwia je. Przecież działa - mówi informatyk w odpowiedzi na zarzut nieprofesjonalnego zarządzania systemem. A że kopie zapasowe wykonywane są od czasu do czasu, nie ma dokumentacji, krytyczne elementy systemu nie są powielone, kuleją usługi oferowane przez system użytkownikom, nie określono linii rozwoju systemu - to nieważne. Przecież i tak działa!

Drugą przyczyną jest niedocenianie czynności antyregresywnych w systemach informatycznych. Większość działań dzieli się na progresywne, związane z rozwojem, zwiększaniem wydajności i liczby usług w systemach; oraz antyregresywne, dotyczące utrzymania w sprawności istniejących instalacji. Pierwsze są atrakcyjne, wiążą się z postępem, możliwością rozwoju, uzyskaniem profitów, drugie zaś kojarzą się z ciężką rzemieślniczą pracą z niewielką szansą na nagrody i premie. Dlatego wszyscy chcą realizować ambicje i zamierzenia w postępie, zapominając o codziennym trudzie. Przykładem są informatycy-serwisanci, którzy nie mogą świadczyć usług serwisowych, ponieważ zaangażowali się całkowicie w realizację projektów. Każdy projekt jest ważny, jednak podstawowe zadanie informatyka to utrzymanie stałej sprawności systemu. Cóż, kiedy czasem nie ma czasu na wykonanie kopii systemu albo usunięcie problemów z drukowaniem w sieci, gdyż projekt przebudowy serwera pochłania wszystkie twórcze możliwości. W ogóle nie ma problemu, przecież działa!

Inną przyczyną jest oderwanie informatyki teoretycznej od życia, polegające na tym, że na uczelniach przekazuje się nie te wiadomości, których potrzebuje rynek. Ponadto wśród ludzi zawodowo zajmujących się informatyką wielu nie ma wykształcenia informatycznego lub wykształcenia wyższego w ogóle. Z tego powodu teoretycy nie traktują praktyków poważnie, co powoduje u ostatnich niechęć zarówno do teoretyków, jak i propagowanych przez nich myśli. Tymczasem to właśnie teoretycy głoszą potrzebę formalizacji zarządzania informatyką i tylko oni posiadają wiedzę, której brakuje praktykom. A bez niej nie można liczyć na sprawne, a jednocześnie określone jednoznacznymi ramami zarządzanie.

Dodatkowym utrudnieniem jest używanie przez zwaśnione środowiska innych języków. Jedni mianem "redundancja" określają potrzebę stosowania nadmiarowości krytycznych elementów systemów informatycznych, drudzy mówią "lustro, backup", mając na myśli zabezpieczenie przed skutkami awarii. Wydawać by się mogło, że to samo, ale redundancja jest określeniem szerszym, uwzględniającym także ekonomię stosowanych rozwiązań, podczas gdy dla innych backup, to po prostu drugi dysk, ewentualnie komputer. Niestety, wydaje się, że oba środowiska nie są zainteresowane zbliżeniem. Przecież działa!

Ostatnią z ważnych przyczyn jest traktowanie informatyki z nabożnością. Informatycy czują się kapłanami tajemnej wiedzy, pozwalając sobie na lekceważenie pracy. Często nie jest to lekceważenie, lecz zaślepienie. To my, informatycy, jesteśmy solą ziemi. Nie można nas lekceważyć, nie można podważać kwalifikacji, nie można mówić, że nasza praca jest zabawą w ciuciubabkę. Niestety, w wyświechtane do granic możliwości hasło głoszące, że informatyka jest lekarstwem na całe zło, uwierzyło zbyt wiele osób, by teraz łatwo dało się ten mit obalić. Jaka jest prawda, rozumieją tylko ci, którym nie działa...

Jednak lekarstwo

Przede wszystkim należy skończyć z permisywizmem. Trzeba otwarcie stawiać zarzuty wobec takiego realizowania informatyki i zarządzania nią. W pewnej firmie, na jednym z dysków serwera plików zarezerwowano przestrzeń jako zapas w przypadku awarii systemu. Jednocześnie robiono tam tymczasowe kopie dysków naprawianych komputerów. Oczywiście, przestrzeń na dysku była wciąż zajęta przez nieaktualne już dane z dysków. Długo nie można było sobie z tym poradzić, wreszcie zaproponowano nazywanie katalogów z danymi w sposób znaczący, np. datą ważności. Po pewnym czasie, wypełnionym awanturami o skasowane katalogi, których nazwy nie zawierały dat, wszyscy informatycy powoli zaakceptowali rozwiązanie. Ostatnią niesubordynowaną osobą był kierownik działu, którego w końcu pracownicy upomnieli pocztą elektroniczną (nie mieli śmiałości kasować jego zbiorów) - i pomogło.

Ideę, dającą się zastosować do likwidacji problemu permisywizmu informatycznego, opracowali amerykańscy socjolodzy, badający przestępczość w wielkich miastach. Według nich, przyzwolenie na drobne uchybienia w szybkim tempie powoduje ich eskalację i doprowadza do poważniejszych nadużyć, w efekcie do przestępstw. Wśród informatyków jest podobnie. Jeśli pozwala się ustawiać puszki na serwerach, to wkrótce obok nich pojawią się popielniczki, a któregoś dnia ktoś wyleje napój na działający komputer. Skutki? Mogą być poważne, może przerwa w pracy, może zniszczenie sprzętu. W innym przypadku zgoda na opuszczenie jednego zapisu w dokumentacji spowoduje brak wielu zapisów, w efekcie trudności z odtworzeniem systemu z powodu nieaktualnej dokumentacji. Przykłady można mnożyć.

Okazuje się więc, że należy zacząć od spraw małych, na pierwszy rzut oka - nieistotnych. Może porządek w pokoju informatyków? Jego wprowadzenie umożliwi dokonywanie skutecznych usług serwisowych, przestaną ginąć części i oryginalne krążki z oprogramowaniem. Ład w dokumentacji zapewni poprawę bezpieczeństwa systemu, coś, o co zabiegają wszyscy informatycy. Proste procedury nadzorujące system uproszczą jego obsługę, a przydzielanie zadań konkretnym osobom spowoduje, że będą czuły się odpowiedzialne za pracę, za swoją część całości. Problemem jest znalezienie "złego policjanta", który z uporem będzie piętnował naganne zachowania kolegów informatyków.

Rozwiązaniem może być też stałe podnoszenie kwalifikacji - i ogólnego poziomu wiedzy, i kultury technicznej ludzi związanych z informatyką. Wszyscy powinni się dokształcać, merytorycznie i teoretycznie. Trzeba, by praktycy - ludzie potrafiący obsłużyć systemy informatyczne, ale nie mający ugruntowanej wiedzy teoretycznej - wiedzieli o redundancjach i procedurach. Trzeba, by praktycy poznali teorię, która wspomoże ich w codziennej pracy. Dobrze by też było, aby praktycy podzielili się swoim doświadczeniem zdobytym w codziennej pracy - będzie to materiał do badań dla teoretyków nad nowymi rozwiązaniami metodologicznymi i technologicznymi. Wymiana informacji może stać się płaszczyzną kontaktu między środowiskami, teraz niechętnymi wobec siebie, choć zajmującymi się przecież tym samym.

Pomysł prowadzenia pracy z każdym informatykiem, podnoszenia kwalifikacji, ustawicznego kształcenia, konsolidacji środowisk - to nic innego, jak stara pozytywistyczna idea pracy u podstaw i solidaryzmu społecznego. Wyśmiana i zapomniana, powinna wrócić, by dziś umożliwić naprawę informatyki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200