Internetowy pocztylion

Słowo „pocztylion”, choć brzmi staroświecko, wydaje się tu bardziej na miejscu niż nowocześniejszy „listonosz”. Chociaż kojarzy się ono ze staroświeckim dyliżansem, lepiej oddaje sens nowej dziedziny usług, rozwijającej się za sprawą Internetu.

Słowo „pocztylion”, choć brzmi staroświecko, wydaje się tu bardziej na miejscu niż nowocześniejszy „listonosz”. Chociaż kojarzy się ono ze staroświeckim dyliżansem, lepiej oddaje sens nowej dziedziny usług, rozwijającej się za sprawą Internetu.

Przewóz i dostawa paczek i pakietów, do niedawna stanowiące monopol poczty, dziś stają się domeną wyspecjalizowanych, międzynarodowych przedsiębiorstw kurierskich i dostawczych. W każdym razie - w najbardziej rozwiniętych krajach świata.

Pan Smith czy Schmidt za pomocą kilku nieskomplikowanych kliknięć na domowym PC uruchamia długi łańcuch działań angażujących firmy dostawcze, szybki transport lotniczy, służby pocztowe. Zawartość i rozmiary przewożonych paczek wykraczają przy tym daleko poza dotychczasowy charakter przesyłek paczkowych. Gama towarów, które stanowią przedmiot e-commerce, obejmuje równie dobrze adidasy, jak i lalki Barbie, książki i płyty kompaktowe, rowery i sprzęt do majsterkowania. Pozornie nie ma w tym niczego nadzwyczajnie nowego, tyle że skala zamówień (i w ślad za tym dostaw) jest wielokrotnie większa od wszystkich dotychczasowych obrotów, nawet w okresie tradycyjnych zakupów przed dorocznymi świętami. Także szybkość, z jaką są realizowane zlecenia, wystukane na klawiaturze domowego czy biurowego komputera. I to w ogromnej mierze w obrocie międzynarodowym i międzykontynentalnym.

Parę miesięcy temu magazyn „Der Spiegel” opisał, jak wygląda noc na lotnisku Kolonia/Bonn, gdy przed północą ostatni pasażerowie opuszczają halę przylotów i odlotów, zamykają się stanowiska odpraw, sklepy i restauracje. Wtedy rozpoczyna się niezwykle intensywna praca nad odbiorem, sortowaniem i ekspedycją ogromnych ilości przesyłek. W minutowych odstępach ląduje w ciągu dwóch godzin kilkadziesiąt samolotów transportowych amerykańskiej firmy dostawczej UPS, która na tym lotnisku ma swoje europejskie centrum przeładunkowe. Przylatują ze Stanów Zjednoczonych i z Afryki, z Norwegii i Finlandii, z Hiszpanii czy Włoch, wypełnione po brzegi małymi paczkami i wielkimi kartonami, na które czekają odbiorcy w rozmaitych zakątkach Europy. Jednocześnie przyjeżdżają ciężarówki i furgonetki przedsiębiorstw kurierskich i przewozowych, przywożą jedne ładunki, zabierają inne. W odwrotnym kierunku startują samoloty frachtowe. Jest to wyścig z czasem, ponieważ już o 5 rano ta gigantyczna operacja musi być zakończona, tak by jeszcze tego samego dnia przesyłka zdążyła dotrzeć do adresata.

Noc w noc przechodzi tędy ponad 100 tysięcy przesyłek. Tyle dzisiaj, a z każdym rokiem wskaźnik obrotów wykazuje dwucyfrowy wzrost. Zdaniem ekspertów w ciągu najbliższych czterech lat zwiększą się aż dziesięciokrotnie. Nie ulega wątpliwości, że jest to zasługa e-commerce, dziedziny handlu, która dopiero raczkuje, ale już wykazuje ogromną dynamikę.

Trzy wielkie przedsiębiorstwa nadają ton całej branży. To amerykańska UPS oraz dwie krajowe poczty - Deutsche Post i holenderska TPG. W tych dwóch krajach poczta przestaje być, jak dotąd, jeszcze jednym urzędem i staje się nowoczesnym przedsiębiorstwem high-tech. Nie przypadkiem zresztą Deutsche Post (z charakterystycznym dodatkiem w nazwie: World Net) ma w przyszłym roku wejść na giełdę.

Towarzyszą temu, jak to jest regułą w wielkim biznesie, coraz częstsze przekształcenia własnościowe, rozmaite formy koncentracji. Holenderska firma KPN połknęła australijską TNT, francuska La Poste stała się właścicielem blisko połowy niemieckiej firmy DPD - drugiej co do wielkości obrotów pośród firm niemieckich, a brytyjski Post Office przejął trzecią na tamtejszym rynku German Parcel Service.

Dotyczy to również wielkich przedsiębiorstw zajmujących się dostawami typu business-to-business, a więc stanowiącymi przedmiot obrotów między przedsiębiorstwami handlowymi i przemysłowymi, jak np. wózki widłowe czy śruby okrętowe. Ostatnio w imperium Deutsche Post znalazł się Danzas, zajmujący na tym polu czołową pozycję w Europie.

Ilościowemu rozwojowi przewozów związanych z e-commerce towarzyszy coraz bardziej wyspecjalizowana ich obsługa. Każda przesyłka zostaje podczas nadania opatrzona symbolem kodowym, wczytywanym następnie przy kolejnym przeładunku - na samolot, statek, ciężarówkę, samochód dostawczy. Klient może w każdej chwili - telefonicznie lub przez Internet - sprawdzić, gdzie znajduje się adresowana do niego paczka.

Firmy przewozowe, ci internetowi pocztylioni, niejednokrotnie biorą też na siebie trud kontroli jakości powierzonych im ładunków. W magazynach Deutsche Post zainstalowano maszyny pralnicze pozwalające w 40-stopniowej temperaturze skontrolować np. trwałość barwników odzieży, zwłaszcza ekspediowanej z krajów Dalekiego Wschodu.

Deutsche Post chlubi się jeszcze jedna formą usług, bardzo już zindywidualizowaną. Gdy babcia wysyła wnuczkowi prezent, nawet tak dużych rozmiarów jak plastikowa zjeżdżalnia, przesyłka wraz z urodzinową kartką z życzeniami zostaje w hali przeładunkowej dodatkowo opakowana w kolorowy papier, przewiązana wstążką i w tak eleganckiej postaci trafia do małego adresata.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200