Największe technologiczne klapy

4. Dot-bomb

Kiedy w połowie lat 90. gdy dostrzeżono potencjał Internetu, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się firmy działające wyłącznie w sieci. Szybki napływ gotówki związany ze stale rosnącym zainteresowaniem inwestorów dodatkowo zachęcał do tworzenia spółek określanych mianem "dotcom". Na specjalnych serwisach internetowych oferowano niemal wszystko. Od usług "przypominania o ważnych wydarzeniach", przez różnego rodzaju sklepy internetowe, po uczestnictwo w płatnych łańcuszkach szczęścia. Największym szczęśliwcom tamtych czasów udawało się nawet wejść na giełdę, obserwować jak ich akcje osiągają niebotyczne ceny, a po pęknięciu "bańki internetowej" spadają w jeszcze szybszym tempie. Pomimo tego, że firmy te pochodziły z różnych branż, były ucieleśnieniem naprawdę szerokiej gamy pomysłów i oferowały dostęp do setek odmiennych usług i produktów, tylko nielicznym udało się pozostać na rynku. Niespełnione marzenia ludzi z całego świata, ich nieprzemyślane decyzje, być może niewykorzystane szanse, które kosztowały w wiele miliardów dolarów, krótko - klapa na skalę światową.

5. Książki elektroniczne

Pomimo tego, że urządzenia do odczytu książek elektronicznych są sprzedawane od ponad 10 lat, a na rynku stale pojawiają się nowe, coraz bardziej zaawansowane urządzenia, nadal stosunkowo niewiele osób z nich korzysta. Teoretycznie, technologia ksiązki elektronicznej pozwala wczytać różne pozycje do pamięci małego, poręcznego urządzenia. Zamiast wozić ze sobą kilogramy papieru - wystarczy jedno, małe urządzenie. W dodatku łatwiej znacznie znaleźć w nim poszukiwany fragment tekstu. Jednak największym problemem, z którym nadal nie uporali się ani producenci czytników, ani wydawcy elektronicznych wydań, jest zgodność formatów. W chwili obecnej wykorzystywanych jest co najmniej 21 różnych formatów. Poza tym - wbrew temu co mówią reklamy - czytniki wydają się być niedostatecznie dopracowane. Wiele osób narzeka, że są niewygodne, nieporęczne. Dla innych są zbyt trudne w obsłudze. Dla jeszcze innych zbyt zbyt drogie. A większości brakuje po prostu miłego w dotyku papieru i zapachu farby drukarskiej.

6. IBM PC Junior

IBM PC Junior to młodszy brat komputera IBM PC. Junior, tak samo jak wspomniany wcześniej Newton, w swoich założeniach również był pomysłem wyprzedzającym własną epokę. PCjr, którego głośna premiera odbyła się w 1984 r. miał być tańszą wersją IBM PC, przeznaczoną do użytku domowego i w szkołach. Te niewielkie w tamtych czasach rynki były zdominowane przez komputery, takie jak Apple II, Commodore 64, Atari, i Spectrum.

Zważywszy na to, że PCjr był w założeniu komputerem domowym, jego główną wadę doskonale opisuje cytat z Wikipedii - Tak jak IBM PC miał CPU 4.77 MHz Intel 8088, ale jego BIOS był wystarczająco odmienny, aby wiele gier na nim nie działało. Poza tym, Junior był drogi i niewygodny. Niewygodna była w szczególności - z dzisiejszej perspektywy brzmi to paradoksalnie - bezprzewodowa klawiatura, wyposażona w zbyt wysokie klawisze utrudniające pisanie. Dodatkowo komputer nie posiadał dysku twardego, a zamiast niego korzystał z kartridży z danymi. W osiągnięciu sukcesu Juniorowi nie pomogły nawet dwa poświęcone mu czasopisma branżowe. Zniknął z rynku już w 1985 r. Warto wspomnieć, że pięć lat później, przy pomocy komputera PS/1, IBM ponownie próbował zdobyć ten rynek. Z podobnym skutkiem.


TOP 200