Świat materialny
W społeczności skupionej wokół projektu RepRap trwają już prace, aby uzyskać drukarkę gotową do wytwarzania z szerszego zakresu tworzyw sztucznych, ceramiki, gumy krzemowej i iłów. Rhys Jones, jeden z uczniów Bowyera, pracuje nad jednoczesnym drukowaniem metali i tworzyw sztucznych. „Im więcej będzie materiałów o różnych właściwościach fizycznych, z którymi maszyna może pracować, tym bardziej wszechstronne i kompleksowe obiekty będzie można budować”, wyjaśnia Bowyer. W ten sposób powiększy się także liczba własnych części, które będzie mogła sama wytworzyć. A ponieważ projekt jest open source, jedyną przeszkodą w rozwijaniu się samej idei są koszty. Trudno mówić o cenach, kiedy część urządzenia można wykonać samemu, rozmaite wersje różnią się też możliwościami, ale ogólnie na zakup takiej drukarki trzeba wydać od 350 do 850 dolarów.
Oczywiście wielu wolałoby gotowe rozwiązanie, które dostarcza na przykład MakerBot. To firma Zacha Smitha, jednego z członków założycieli RepRap Research Foundation, produkująca urządzenie pochodzące od RepRap – Thing-O-Matic. Mogą być sprzedawane w całości lub w zestawach do montażu za 1300-2500 dolarów. Inna drukarka 3D w ofercie tej firmy nazywa się Replicator. MakerBot ma również swoją internetową społeczność Thingiverse (www.thingiverse.com), gdzie użytkownicy mogą dzielić się uwagami i udostępniać nowe wzory i modele 3D innym do wydrukowania.
Co z tego?
Po co się męczyć z wydrukami 3D? Czy tradycyjna produkcja masowa nie jest ekonomicznie bardziej efektywna i praktyczna? Otóż niekoniecznie. Na początek warto zwrócić uwagę, że druk 3D jest elastyczny. W tradycyjnych metodach wytwarzania jesteś ograniczony możliwościami maszyn, narzędzi czy form niezbędnych do wyprodukowania danego obiektu, i to tylko z danego materiału. Ważna jest także możliwość wytwarzania obiektów bardziej skomplikowanych geometrycznie. To pozwala na lepsze dopasowanie kształtu części do jej funkcji i obciążeń, którym jest poddawana. Możliwe staje się wytwarzanie jednej części zamiast dotychczasowych kilku i eliminowanie połączeń między nimi. A to oznacza całkiem konkretne zmniejszenie kosztów produkcji.
„Drukowanie 3D oferuje więcej możliwości niż tradycyjne sposoby produkcji. Możliwe staje się otrzymywanie bardziej skomplikowanych kształtów czy chociażby ruchomych części bez zawiasów”, twierdzi Miranda Bastijns, dyrektor i.materialise.com, jednego z serwisów poświęconych drukowaniu 3D. „Głównym wyzwaniem jest to, że projektanci muszą pokonać stereotypy związane z dotychczasowymi metodami produkcji, do których są przyzwyczajeni”.
Drukowanie 3D może być również bardziej wydajne tam, gdzie dotychczasowa technologia rozpoczyna produkcję od całych bloków tytanu czy aluminium, zamieniając po drodze w odpady 40%, a nawet 90% początkowej objętości surowca. Takiej masy odpadów w technologii druku 3D po prostu nie ma. Prawie całe tworzywo sztuczne lub metal są wykorzystywane. Oszczędza się także energię. W społeczności RepRap mówi się nawet o recyklingu materiałów użytych w jednym obiekcie do produkcji innych.
Co najważniejsze, drukowanie 3D może rozwiązać problemy z transportem od producenta do użytkownika. Towary wytwarzane w Chinach stracą swoją przewagę ekonomiczną nad urządzeniami zrobionymi na miejscu, w lokalnych warsztatach, a nawet u siebie w domu. Transportowane muszą być jedynie surowce, na dodatek te same materiały mogą być wykorzystane do produkcji różnego rodzaju przedmiotów. To z kolei może zmienić zasady sprzedaży i funkcjonowania sklepów.
„Drukowanie 3D może wyeliminować cały ogon pochodnych, jaki ciągnie się za normalnymi technologiami wytwarzania. Potrzebne jest tylko miejsce do przechowywania plików, co pozwala drukować na żądanie”, twierdzi Bastijns. „Nie jest potrzebna giełda ani akcje, nie ma kosztów związanych z oczekiwaniem aż produkt zostanie sprzedany”.