Do 2017 roku 3/4 miast na świecie będzie miało za sobą niepowodzenia w realizacji koncepcji Smart City
„Poza nielicznymi wyjątkami, samorządy w Polsce kompletnie nie doceniają obszaru zarządzania danymi. Zasada 'dane cennym zasobem organizacyjnym' jest im całkowicie obca, pomimo że są 'fabrykami danych'. Obszar danych rozpatrywany jest jedynie poprzez zapewnienie zgodności z przepisami prawa – np. Ustawą o ochronie danych osobowych, Ustawą o dostępie do informacji publicznej” – mówi profesor Andrzej Sobczak, kierownik Zakładu Zarządzania Informatyką w Instytucie Informatyki i Gospodarki Cyfrowej SGH w Warszawie.
Mało które polskie miasta podjęły jakiekolwiek inicjatywy w obszarze tzw. Otwartych danych. Jeszcze mniej spośród nich stworzyło stanowisko Chief Data Officer (CDO) bądź równoważne. Trzymane w silosach jednostek czy wydziałów dane nie mają sprecyzowanych właścicieli biznesowych – za tę kwestię odpowiadają z zasady pracownicy działu informatyki i telekomunikacji.
Skąd biorą się tak duże problemy z pracą na danych? „Głównie z powodu niskiej świadomości po stronie decydentów – nie działów IT – i nieumiejętności realizacji przedsięwzięć transformacyjnych. Nie ma kultury zarządzania zmianą biznesową, organizacyjną. Są co najwyżej reorganizacje w związku z pojawieniem się nowego włodarza miasta. Oczywiście miasta, zwłaszcza te większe, mają wdrożone zarządzanie projektami i zarządzanie procesami, np. normy ISO, ale często podejścia te koncentrują się na aspektach formalnych – „papierologii”, a nie dostarczaniu konkretnej wartości z ich stosowania” – stwierdza profesor Sobczak. W takim kontekście podejście architektoniczne nie ma wielkich szans na realizację.
Problemy po stronie miejskich magistratów wynikają także z braku dostępu do użytecznych danych. „Miasta mogłyby sprawniej zarządzać usługami, gdyby regulatorzy nie blokowali wykorzystania chociażby danych lokalizacyjnych z telefonów komórkowych do analiz przepływów, predykcji i personalizacji usług” – dodaje Sebastian Christow.
Oprócz problemów związanych z brakiem umiejętności w zakresie zarządzania danymi, procesami czy ograniczeniami natury prawnej, istotną rolę odgrywa także innowacyjny charakter projektów Smart City. „Choć może brzmi to paradoksalnie, nie tylko 3/4, ale każde miasto będzie miało za sobą jakieś mniejsze czy większe niepowodzenia w osiąganiu maksymalnych korzyści. To zresztą dobrze, bo gdyby było inaczej, to oznaczałoby, że cele zostały zdefiniowane zbyt zachowawczo, tym bardziej, że zarówno cele, jak i korzyści nie są ustalone na stałe, ale zmieniają się dynamicznie” – wyjaśnia dr Tomasz Kulisiewicz, zastępca dyrektora Ośrodka Studiów nad Cyfrowym Państwem.