tatarkiewicz.com, czyli byznes

Prawdopodobnie niewielu Czytelników zapamiętało, że przeszło trzy lata temu oficjalnie zarejestrowałem domenę ''tatarkiewicz.com''. Można oczywiście powiedzieć, że był to głupi pomysł. Po pierwsze, nie prowadzę działalności komercyjnej pod własnym nazwiskiem - rozszerzenie .com, o czym wie teraz niewielu ludzi, było oryginalnie przeznaczone tylko dla firm ("com" jak commercial). Po drugie, trzeba być niespełna rozumu, aby w amerykańskiej nazwie domeny używać mego nazwiska, które mało kto w Hameryce może wymówić, a cóż dopiero wklepać. Napisałem ''amerykańskiej'', bowiem nikt nie pamięta już, że domeny bez rozszerzenia krajowego były oryginalnie przeznaczone tylko dla USA.

Prawdopodobnie niewielu Czytelników zapamiętało, że przeszło trzy lata temu oficjalnie zarejestrowałem domenę ''tatarkiewicz.com''. Można oczywiście powiedzieć, że był to głupi pomysł. Po pierwsze, nie prowadzę działalności komercyjnej pod własnym nazwiskiem - rozszerzenie .com, o czym wie teraz niewielu ludzi, było oryginalnie przeznaczone tylko dla firm ("com" jak commercial). Po drugie, trzeba być niespełna rozumu, aby w amerykańskiej nazwie domeny używać mego nazwiska, które mało kto w Hameryce może wymówić, a cóż dopiero wklepać. Napisałem ''amerykańskiej'', bowiem nikt nie pamięta już, że domeny bez rozszerzenia krajowego były oryginalnie przeznaczone tylko dla USA.

Jak to zwykle bywa, do głupiego pomysłu dołożył się jeszcze głupi los. Po prostu zapomniałem przedłużyć rejestrację wspomnianej domeny. Kiedy znajomy, który zajmuje się techniczną obsługą moich domen, poinformował mnie, że nazwa została przez kogoś zajęta, pomyślałem sobie, iż jest to ciekawa sytuacja. Po co komu taka domena, o ile on/ona nie nazywa się Tatarkiewicz? Postanowiłem natychmiast sprawdzić, czy domena jest już w użyciu, i wpisałem www.tatarkiewicz.com , co zaprowadziło mnie do strony rejestratora domen directNIC (http://www.directnic.com ). Polecam Państwu wykonać takie ćwiczenie, co spowoduje większy ruch na wspomnianej stronie i pewnie będzie miało znaczenie dla byznesu, który odkryłem przy okazji.

Stwierdziwszy, że "moja" strona jest w budowie i zawiera tzw. generyczne dane, zacząłem się zastanawiać. Czy to ja jestem aż tak głupi, że nie widziałem potencjalnej wartości amerykańskiego portalu, którego URL nikt nie potrafiłby wpisać z pamięci, czy też może byznes polega na czymś innym. Jak to mówią: gdy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Rzeczywiście, list do rejestratora domeny ujawnił, że wprawdzie firma ta jest tylko pośrednikiem, ale skontaktuje mnie z obecnym właścicielem domeny, który podobno jest chętny nazwę odsprzedać. Poprosiłem o taki kontakt i otrzymałem ofertę byznesową: 250 USD za nazwę domeny, 30 USD za usługę pośrednictwa w przekazaniu pieniędzy (tym zajmuje się już firma rejestrująca) oraz dodatkowa opłata manipulacyjna 50 USD, o ile mój czek byłby zagraniczny. Wreszcie mnie olśniło!

To jest po prostu nowy, wspaniały i jeszcze niewyeksploatowany wariant byznesu "dot com". Muszę uchylić kapelusza przed geniuszem tego, kto wymyślił ów byznes plan, szczególnie cennik. Tak się bowiem składa, że ICANN (http://www.icann.org ) pozwala zaskarżyć do arbitrażu przejęcia nazw domen. Problem w tym, że najtańsza oferta jednoosobowego rozstrzygnięcia kosztuje, bagatelka, 1500 USD (http://www.arbforum.com ). Jasne jest więc, że jeśli komuś naprawdę zależy na jakiejś nazwie domeny, do której miał prawo, a tak jak ja zapomniał przedłużyć jej rejestrację, to będzie wolał zapłacić mniej od ręki, niż wozić się po drogich arbitrażach. Dlatego właśnie zajmowanie nazw domen używanych i nieprzedłużonych jest takim wspaniałym byznesem. Zamiast rejestrować nowe domeny, które być może uda się sprzedać, o wiele lepiej jest zajmować nazwy już kiedyś przez kogoś zarejestrowane, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że owe osoby, a raczej firmy, bo mówimy o nazwach z rozszerzeniem .com, będą zmuszone z różnych powodów odkupić nazwę.

Trochę mi przykro, że w opisanym przypadku obecny właściciel nazwy domeny "tatarkiewicz.com" nie zarobi na mnie, ale jeśli będą Państwo postępowali zgodnie z powyższą prośbą i licznie odwiedzali "moją" stronę, to przynajmniej przekonamy go, że istnieje zainteresowanie tą nazwą i może podniesie jej cenę. Wiadomo z elementarnego wykładu marketingu, że nic nie napędza tak klienteli, jak towary, których cena jest wyższa niż podobnych produktów, bo oznacza ona wyższą jakość i luksus. Czyż zresztą domena "tatarkiewicz.com" nie jest więcej warta niż 330 USD, szczególnie dla moich wrogów, którzy mają jedyną i niepowtarzalną okazję stworzenia strony antytatarkiewiczowej?!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200