eKondolencje

Każda epoka ma swoje zwyczaje, które zwykle wynikają z praktycznej wygody lub konieczności. Jak się coś raz przyjmie, to potem jest bardzo trudno o zmiany.

Każda epoka ma swoje zwyczaje, które zwykle wynikają z praktycznej wygody lub konieczności. Jak się coś raz przyjmie, to potem jest bardzo trudno o zmiany.

Ot, choćby ubieranie się na czarno jako objaw szacunku dla innych. A przecież kiedyś, np. w XVIII wieku, elegancki strój był kolorowy. Dopiero wejście w publiczne życie mieszczan, których nie było stać na bardzo drogie jedwabie ręcznie malowane, spowodowało upowszechnienie się nowej mody. Dziś byznesmeni cierpią za przodków, męcząc się w garniturach i krawatach (niegdysiejsza chustka do wycierania twarzy).

Czasami takie dawne obyczaje są już dla nas zupełnie obce. Dobrze pamiętam stosik kopert z czarnym brzegiem, które znalazłem pozostawione w mieszkaniu wynajmowanym w Niemczech. Długo zastanawiałem się, po co ktoś pracowicie, jak mi się wydawało, smarował mazakiem brzegi na czarno. Aż wreszcie dowiedziałem się. To były koperty specjalnie do wysyłania zawiadomień o śmierci oraz kondolencji. Czarne, bo żałoba w naszej kulturze jest symbolizowana tym eleganckim kolorem. Całe szczęście, że nie użyłem żadnej z kopert do wysłania radosnego listu.

Dziś tradycyjne listy w dużej mierze zastąpiliśmy pocztą elektroniczną. Z mojej korespondencji mogę wyliczyć, że na każdy list tradycyjny otrzymuję ponad 100 razy więcej elektronicznych. Nic więc dziwnego, że w tej masie zaczynają pojawiać się także smutne zawiadomienia oraz konieczność odpowiadania na nie. W przypadku tradycyjnych listów obowiązywała prosta reguła: jak się pisze o śmierci najbliższych, to nie należy mieszać w jednym liście innych tematów. Jak się komuś składa kondolencje, to nie wolno tak przy okazji zawracać głowy czymś innym. Reguła być może sztywna, ale praktyczna, bo osoba dotknięta nieszczęściem na ogół nie ma czasu ani ochoty zajmowania się cudzymi sprawami.

E-mail ma tę wadę, że trudno go oznaczyć czarnym kolorem na brzeżku. Jedyne, co możemy zrobić, to wpisać w temacie smutną wiadomość. To też wymaga taktu, ale myślę, że godna prostota jest najlepsza: jeśli piszemy do osoby bliskiej, to np. tytuł "Józef umarł" jest adekwatny. W tekście oczywiście możemy umieścić taką samą informację, jaką byśmy przelali na papier. Tu nic nie zastąpi wrażliwości i delikatności, a ponieważ list elektroniczny może być oglądany w innym systemie i w innym fontach, więc pewnie wszelkie wytłuszczenia oraz inne udziwnienia niezbyt dobrze się przeniosą.

Zastanawiają się pewnie Państwo, dlaczego poruszam dziś ten temat. Ano, tak się złożyło, że jakiś czas temu otrzymałem wiadomość elektroniczną o śmierci przyjaciela-komputerowca. Wymieniałem z nim przez lata e-maile, więc pewnie potomkowie znaleźli mój adres i postanowili zawiadomić. Gdyby napisali jedno zdanie, że umarł, może dodali dlaczego i w jaki sposób, to nie miałbym tematu do felietonu. Niestety, po jednozdaniowym akapicie o śmierci Jurka, poniżej znalazły się dwa zdania na temat komputera zmarłego oraz zapytanie, czy byłbym gotów w razie czego pomóc w jego ustawianiu. Rozumiem, że scheda jest rzeczą cudowną i w wielu rodzinach długo oczekiwaną, ale co ma zrobić osoba postronna w takiej sytuacji?

Wchodząc w styl mego korespondenta, wyraziłem w jednym zdaniu głęboki żal z powodu utraty przyjaciela, ale pominąłem milczeniem całą resztę listu. Do dziś nie odezwano się do mnie, pewnie komputer działa...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200