Złoża symboli

W Internecie pojawiają się coraz większe obszary swobodnej, spontanicznej, bezpośredniej aktywności użytkowników. Niektórzy widzą w tym narodziny nowego Internetu Web 2.0, odmiennego od poprzedniego stadium jego rozwoju - zhierarchizowanego i kontrolowanego przez specjalistów.

W Internecie pojawiają się coraz większe obszary swobodnej, spontanicznej, bezpośredniej aktywności użytkowników. Niektórzy widzą w tym narodziny nowego Internetu Web 2.0, odmiennego od poprzedniego stadium jego rozwoju - zhierarchizowanego i kontrolowanego przez specjalistów.

W sieciach kooperacji powstają nowe złoża kapitału symbolicznego. Dlaczego jest on tak ważny dla dzisiejszego kapitalizmu? "Nowy typ produktów wytwarzanych we współczesnym kapitalizmie - takich jak język, wiedza, nauka, sztuka, informacja, style życia, czy standardy relacji międzyludzkich - ma charakter dóbr publicznych. Niepodzielnych, niezawłaszczalnych, niewyczerpywalnych. Obdarzonych wartością, która rośnie, a nie maleje w miarę ich wolnej wymiany i swobodnego użytkowania, dając początek tzw. konstruktywnej konsumpcji. Jest to możliwe dzięki temu, że dobra te są tworzone w nieustającym procesie przez tych, którzy z nich zarazem korzystają, przy czym im lepiej je wykorzystują, czyli im wyższym kapitałem symbolicznym czy społecznym dysponują, tym lepszej jakości «produkty» oddają społeczności, w której się znajdują. W tym nowym porządku granica między producentem i konsumentem znika, oczyszczając pole dla czystej kreatywności, wolnego działania" - pisze M. Pustoła ("Krótka bajka o wykluczeniu", Kultura Współczesna nr 1/2005).

Działa tu zasada podwójnej hermeneutyki sformułowana przez A. Giddensa. Zgodnie z nią pokłady potocznej wiedzy i kultury przyrastają dzięki refleksji ludzi o ich własnych działaniach i obserwacji tych działań. Są one przetwarzane przez media i przemysły wiedzy, z których ludzie i organizacje czerpią impulsy do swej twórczości. W ten sposób funkcjonuje spirala kreatywności. Każdy przepuszcza to przez własny filtr psychokulturowy, co różnicuje dostępne zasoby. Każdy człowiek, powiada Richard Rorty, dysponuje swym "słownikiem finalnym" - "nosi w sobie zestaw słów, których używa do uzasadniania swoich działań, swoich przekonań i swojego życia. Są to słowa, za pomocą których wyrażamy nasze długofalowe plany, nasze najskrytsze wątpliwości i największe nadzieje".

Wiedza i kultura to zasoby, które przyrastały przez stulecia jak rafa koralowa - z religii, mitów, opowieści, podań, legend, kulinariów, wiedzy lokalnej, języka, stylów życia, sztuki ludowej, tańca, relacji międzyludzkich, sposobów ekspresji i kodów znaczeń, historii itp. Rynek może momentalnie "wessać" wszystkie przejawy życia. Na tym właśnie opiera się m.in. formuła telewizyjnego "Big Brothera". Pierwszy na sposób przemysłowy wykorzystał tę możliwość Disney, przekładając bajki na kreskówki, a także ożywiając je w parkach rozrywki.

Mechanizm nie jest skomplikowany. Symbolic workers, jak ich określał Peter Drucker, czerpią z zasobów wytworzonych przez ludzi w spontanicznym procesie komunikacji i generowania dóbr. Te po przetworzeniu powracają do wytwórców, ale już jako konsumentów, którzy za to płacą. Jest oczywistym, że ten mechanizm w epoce globalizacji musi działać na skalę międzynarodową.

Cool hunting

To z kolei rodzi pewne novum: specjaliści od marketingu nie mówią już o dyktowaniu trendów w konsumpcji, stylach życia itp. (aby je później dyskontować w reklamie), lecz o marketingu sieciowym (zwanym też wirusowym - viral marketing). Nazwano to cool hunting, czyli "polowaniem na trendy" (we Włoszech powstało kilka znanych szkół cool huntingu). Wyśledzenie silnego trendu w jakiejś dziedzinie życia (modzie, stylu życia, turystyce i in.) może przynieść fortunę. Znany pisarz cyberpunkowy, autor znanej powieści Neuromancer, William Gibson nazwał to w swej najnowszej książce "rozpoznawaniem wzorca" (pattern recognition). Takie rozpoznanie oznacza często wielkie pieniądze dla tego, kto pierwszy trafnie odgadnie tendencję i potrafi ją zdyskontować.

Malcolm Gladwell w książce "How Little Things Can Make a Big Difference" (2002) bada tzw. tipping point - punkt, od którego zaczyna się zbiorowa "infekcja" (np. moment, w którym czapka golfowa odwrócona daszkiem do tyłu, szerokie spodnie i długa luźna koszulka koszykarska stają się globalnym trendem mody młodzieżowej). Podobną problematykę podejmuje James Surowiecki (2005) w książce "The Wisdom of Crowds: Why the Many Are Smarter Than the Few and How Collective Wisdom Shapes Business, Economies, Societies and Nations".

Pokazuje to, że badania nad "epidemią nowości" mają istotny wymiar biznesowy. Wielu badaczy fascynuje się potęgowym rozkładem relacji w sieciach, który sprawia, że wysłany rano załącznik do listu elektronicznego zawierający filmik reklamowy, wirus komputerowy czy spam może potencjalnie dotrzeć do miliarda odbiorców. Ta replikacja wytwarza metakulturę nowości, by posłużyć się określeniem wprowadzonym do obiegu przez Grega Urbana.

Rozprzestrzenianie się symboli w sieciach inspirują albo wręcz wymuszają technologie informacyjno-komunikacyjne, nazwane w raporcie badaczy z Institute for the Future w Palo Alto w Kalifornii technologiami kooperacji ("Technologies of Cooperation" - omówienie zobacz w Computerworld nr 18-19/2006). Produkty lokalne wpuszczone do sieci ulegają glokalizacji: są jednocześnie i globalne, i lokalne. Odbiorcy na całym świecie mogą je po swojemu personalizować, kontekstualizować, nadawać im nowe znaczenia. Często wracają one do wytwórcy już w tej nowej wersji - wzbogacone, przekształcone. W ten sposób pnie się w górę spirala twórczości i buzuje nieśmiertelna bujność kultur - by przywołać piękne określenie Stanisława Ossowskiego. To zarazem wyjaśnia tajniki nowej, kreatywnej ekonomii sieciowej.

Im więcej dóbr cyfrowych krąży w sieci, tym silniej działa prawo procesu kumulacyjnego skutkujące przyrostem nowych dóbr. Obfitość tych dóbr wyłącza zasadę konkurowania o nie, są one bowiem w przeciwieństwie do dóbr materialnych niewyczerpywalne. Jarosław Badurek ("Sieciowa ekonomia" - CW nr 2/2006) posłużył się dla wyjaśnienia zasad ekonomii sieciowej metaforą autostrady. Jest ona dobrem publicznym - nawet jeśli pozostaje w zarządzie prywatnym - mogą bowiem korzystać z niej wszyscy przestrzegający pewnych reguł. Oczywiście narażona jest na nieprzepustowość, jeśli użytkowników jest zbyt wielu. To może dotyczyć także infostrad, ale w tym przypadku problem daje się rozwiązać dzięki łączom szerokopasmowym.

Dobra krążące w sieci też są publiczne, w tym sensie, że mogą dotrzeć do każdego. Im więcej ich krąży, tym każdy jednostkowy dostęp jest wartościowszy. Nabywając ten dostęp kupuje się jakby całą sieć, a nie tylko konkretne urządzenie (modem, router), które otwiera do niej drogę. Działa tu prawo Metcalfa, zgodnie z którym użyteczność sieci i jej wpływ na procesy społeczne powiększa się zgodnie z potęgowym rozkładem relacji między uczestnikami.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200