Zimna linia

Przeczytałem w CW, że paru ludzi zastanawia się, dlaczego gorąca linia PRO milczy. Ogólne przekonanie skłania się ku poglądowi, że brak nagrań wynika z właściwej Polakom niechęci do donosicielstwa. Jednym słowem - jesteśmy wspaniałym narodem, pawiem i papugą etc.

Przeczytałem w CW, że paru ludzi zastanawia się, dlaczego gorąca linia PRO milczy. Ogólne przekonanie skłania się ku poglądowi, że brak nagrań wynika z właściwej Polakom niechęci do donosicielstwa. Jednym słowem - jesteśmy wspaniałym narodem, pawiem i papugą etc.

A ja myślę, że powody są zupełnie inne, bardziej prozaiczne, lecz równie dobrze świadczące o ludzie zamieszkującym między Bugiem a Odrą, o Nysie Łużyckiej nie zapominając. Otóż uważam, że moi rodacy są po prostu ludźmi praktycznymi i mającymi dobry kontakt z rzeczywistością. Ta zaś pokazuje, że nawet dokumenty, nie mówiąc o podejrzeniach, niczego w naszym kraju nie załatwiają.

Proszę bowiem wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby ktoś zadzwonił na gorącą linię PRO (chętnym przypominam numer telefonu: +22 6935455) i poinformował, że w firmie XYZ jest używanych dwadzieścia nielegalnych kopii systemu operacyjnego Windows oraz kilkanaście kopii programów MS Word i Excel. Sprawa jest czysta, bowiem takich biur jest w Polsce kilkadziesiąt tysięcy, jeśli nie więcej. Głównie w urzędach państwowych.

Jedna z możliwości to ścieżka dochodzeniowa. PRO poinformuje właściwego prokuratora o domniemaniu zaistnienia przestępstwa. Prokurator - po pierwsze - każe policji państwowej przesłuchać donoszącego. A więc nie zaczyna się od przestępcy, lecz, jakże słusznie, od donosiciela - przecież wszyscy podobno brzydzimy się tym procederem!

Informator PRO zostanie wezwany na komendę bez podania przyczyny i czując się jak przestępca złoży zeznanie potwierdzające swoje doniesienie, wcześniejsze o jakieś dwa miesiące, bo tyle trwa procedura wzywania. Nie wspominam o drobnym fakcie, że prokotół zeznań trzeba koniecznie napisać samemu, gdyż w przeciwnym wypadku może się okazać, że wykonaliśmy doniesienie na siebie samego albo podaliśmy takie kosmiczne bzdury, że prokurator natychmiast oddali nasze doniesienie.

Oddali zresztą i tak, bo gdy wreszcie wybierze się do firmy XYZ, ta przedstawi mu jakąkolwiek fakturę na dowód zakupu jakiegoś oprogramowania i to pana prokuratora całkowicie zadowoli. Możemy oczywiście odwołać się do prokuratora wojewódzkiego, a nawet generalnego, lecz jest to tylko tworzenie sobie złudzeń. Nikt na serio nie zajmie się sprawą, bo ma ona "małą szkodliwość społeczną".

PRO może też rozpocząć sprawę sądową z powództwa cywilnego. Przede wszystkim, biorąc po uwagę wartość spornego oprogramowania i straty poniesione przez dystrybutora, będzie musiało dokonać wpisu sądowego na kwotę kilkuset zł, powiedzmy 500 PLN. Do tego dojdzie koszt wynajęcia adwokata przygotowującego pozew, a ponieważ Microsoft jest bogatą i dużą firmą, więc będzie to też spory wydatek - dobrzy adwokaci biorą 100 USD za godzinę pracy, niektórzy nawet więcej.

Sprawa znajdzie się w sądzie, co nie oznacza, że na wokandzie. Typowy okres oczekiwania w sądach warszawskich na pierwszą rozprawę to minimum 10 miesięcy, a przecież pozwany ma cały arsenał środków przeciągających. Może twierdzić, że niewłaściwie skierowano pozew, bo właścicielem firmy nie jest pan Kowalski, tylko pani Kowalska, a siedziba mieści się zupełnie gdzie indziej. Poza tym niechybnie strona pozwana podniesie fakt, że ustawa o prawie autorskim ofiarowała abolicję, a wersje oprogramowania używane przez pozwanego pochodzą jeszcze z lat osiemdziesiątych. Zostanie wezwany ekspert, oczywiście na koszt powoda, który językiem hermetycznym dla sądu opowie coś o plikach, katalogach i zegarach wewnętrznych. Rozprawy będą odbywały się w tempie trzy na rok, tak więc już po czterech latach pierwsza instancja wyda wyrok, prawdopodobnie niekorzystny dla powoda, gdyż sędzina nie zrozumiała, co to jest oprogramowanie.

Potem nastąpi odwołanie do sądu wyższej instancji, kolejne koszty i strata czasu, a złodziej będzie sobie spokojnie używał kradzionych oprogramowań, by na koniec zamknąć firmę. Taki będzie finał donosu.

Słusznie więc postępują nasi rodacy, że nie dzwonią do gorącej linii PRO, gdyż oszczędzają w ten sposób czas oraz pieniądze już raz okradzionych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200