Zasada Inżyniera Mamonia

W kultowym filmie "Rejs" Inżynier Mamoń, grany przez Zbigniewa Maklakiewicza, stwierdza: "mnie się podobają te melodie, które już raz słyszałem".

Regułę tę w czystej postaci możemy znaleźć na przykład w radiu. Dzisiaj rano nadawane są te same piosenki, które leciały wczoraj po południu i zdążyły nam się spodobać. Po południu zaś puszczają te same co rano. I tak przez parę dni, aż wreszcie pojawia się nowa piosenka, niby inna, ale w sumie oparta na tym samym motywie i przez to jakby znana. I apiać, od początku.

Kiedy pytam, dlaczego moi znajomi wyrzucają z domów telewizory, mówią, że telewizja jest wtórna, nieciekawa, pełna info-śmieci, spóźniona i nieinteraktywna. Otóż, moi mili, mam złą wiadomość: to samo czeka internet. Wystarczy tylko poczekać parę lat.

Oto bowiem dwie największe agencje reklamowe świata - Google i Facebook - w sposób najdoskonalszy wdrożyły zasadę Inżyniera Mamonia. Google analizuje strony, które odwiedzamy, i na tej podstawie dobiera zawartość reklam. W efekcie widzimy reklamy na temat, który właśnie oglądamy, w formacie, na który kiedyś już zareagowaliśmy.

Ale to i tak nic w porównaniu z Facebookiem. Do znajomych dodajemy ludzi takich jak my: przyjaciół, kolegów z pracy lub szkoły, osoby o podobnych zainteresowaniach. Zaczynamy postrzegać świat przez swoją sieć społeczną, a internet przez pryzmat zawartości, którą ta sieć dostarcza. Facebook wzmacnia ten odbiór, polecając nam strony, które dotyczą naszych preferencji. Oraz, gratisowo, poleca nam dodać do znajomych znajomych naszych znajomych. Ci zaś dostarczą nam jeszcze więcej takiej samej zawartości oraz swoich znajomych... itd. Dla mnie to jasne: Mark Zuckerberg w poprzednim wcieleniu musiał być Inżynierem Mamoniem.

Pieniędzy dostarcza reklama, reklamą rządzi oglądalność, a oglądalność da się przełożyć na pieniądze z reklamy. W efekcie wiadomość sensacyjna, o chwytliwym tytule, zawsze wygrywa z zawartością poważną, np. wiadomościami kulturalnymi albo nowinkami ze świata nauki i techniki. "Majtki Dody" (żelazna pozycja w Google AdWords) wypierają informacje o festiwalu współczesnych filmów rosyjskich.

Znacie to? Znamy! To tabloidyzacja, choroba, która wykończyła gazety, radio i telewizję. Internet, którego główną regułą jest "jeszcze więcej tego samego", skazany jest więc na taki sam "zjazd" jak media głównego nurtu.

Piszę ten felieton w tygodniu, w którym największe gazety zaczęły domagać się płatności za udostępnianie treści. Nareszcie! To bolesna, ale jedyna droga do wyciągnięcia pieniędzy z rąk agencji reklamowych i przekazania ich właścicielom zawartości. Może to wyciągnie internet z dołka, w jaki wpędza go zasada Inżyniera Mamonia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200