Zaplute karły reakcji

Nie miał człowiek kłopotu i poszedł ludziom służyć. A ponieważ łaska pańska na pstrym koniu jeździ, służba po pewnym czasie zaczęła nosić znamiona niewolnictwa. Zawsze na początku jest cacy, a potem zaczynają się schody. Jedyną kwestią względną jest długość trwania okresu miodowego. W niektórych firmach rozciąga się on przez lata, w innych zaś zaczynają po głowie skakać zaledwie po kilku tygodniach. Skarżą się zatem ludziska publicznie, pisząc na listach dyskusyjnych o swych problemach, oczekując porady albo szukając co najmniej wsparcia duchowego. Bo i gdzie mieliby się wyżalić?

Nie miał człowiek kłopotu i poszedł ludziom służyć. A ponieważ łaska pańska na pstrym koniu jeździ, służba po pewnym czasie zaczęła nosić znamiona niewolnictwa. Zawsze na początku jest cacy, a potem zaczynają się schody. Jedyną kwestią względną jest długość trwania okresu miodowego. W niektórych firmach rozciąga się on przez lata, w innych zaś zaczynają po głowie skakać zaledwie po kilku tygodniach. Skarżą się zatem ludziska publicznie, pisząc na listach dyskusyjnych o swych problemach, oczekując porady albo szukając co najmniej wsparcia duchowego. Bo i gdzie mieliby się wyżalić?

Do przełożonych - swych ciemięzców - nie pójdą przecie. A więc skarżą się, i to nie tylko informatycy, że szefowie za nic mają czas pracy, przepisy i kodeksy. Oczywiście, dotyczy to z reguły firm prywatnych, bo na państwowym jest ciągle porządek w tej mierze, chociaż zarobki nie są w porządku. No, ale w końcu coś za coś. Chcesz, człowieku, majątek zbijać, poszedłeś do prywaciarza robić, to teraz buzia na kłódkę i w pocie czoła haruj na te ciężkie pieniądze.

Na pewnej liście dyskusyjnej skarżą się subskrybenci, że szefowie robią im wkoło pióra, rozliczając czas pracy według własnego uznania, nie wypłacając pensji, narzucając nie związane bezpośrednio z wykonywaną pracą powinności. Pojawienie się kontrowersyjnego tematu wyzwala burzę poglądów, wśród których łatwo wyodrębnić dwa nurty - jeden popierający dyktatorskie zapędy przełożonych, drugi o wyraźnym zacięciu reakcyjnym.

Na ogół zaczyna się niby-niewinnie. Najpierw pracodawca nakazuje zaszczepić się przeciw grypie pod rygorem zwolnienia z pracy. Następnie dogląda, czy pracownicy zażywają stosowne witaminy. Potem stawia wymóg wypijania porannej kawy, aby pracownicy nie byli ospali i posiadali wydajność. Dalsze poczynania łatwo sobie wyobrazić: kontrolowanie długości włosów, kroju spodni oraz zgodności poglądów na rzeczywistość z ustanowionym standardem. Wydaje mi się, że już to przerabialiśmy - kiedyś szerokość spodni i fryzura wytyczały miarę lojalności, która nabierała większej wiarygodności za sprawą podpisanej deklaracji podsuniętej przez upoważniony ku temu urząd.

Jeden z moich przodków otrzymał wysokie odznaczenie państwowe za bohaterskie czyny w wojnie polsko-sowieckiej. Po nastaniu władzy ludowej nie mógł przez to znaleźć żadnej przyzwoitej pracy. Inny znowu posiadał doskonale prosperującą i docenianą przed drugą wojną firmę produkcyjno-innowacyjną. Niestety, prosowieckie powojenne rządy o zgoła odmiennych poglądach niż ich sanacyjni poprzednicy, zwalczając z równą pasją prywaciarzy i bikiniarzy, wybiły mu z głowy kapitalistyczne zapędy.

A my o czym będziemy potomnym opowiadać? Że tatuś nie chciał się przeciw grypie zaszczepić i na bruk wyleciał?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200