Zakazane słowo na literę "B"

Przed przeczytaniem tego felietonu proszę zasłonić okna i sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Na wszelki wypadek proszę nie czytać go w środkach komunikacji publicznej.

Przed przeczytaniem tego felietonu proszę zasłonić okna i sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Na wszelki wypadek proszę nie czytać go w środkach komunikacji publicznej.

Jeżeli już muszą Państwo czytać go gdzieś w towarzystwie, proszę koniecznie założyć ciemne okulary, kapelusz oraz długi płaszcz. Pada w nim bowiem kilka razy zakazane słowo, za używanie którego można być oskarżonym i skazanym.

Oto bowiem media poinformowały, że amerykańska organizacja MPAA skupiająca właścicieli praw autorskich zamierza podać do sądu największe portale o naruszenie praw autorskich. Owo "naruszenie" to podanie informacji, że w sieci typu peer-to-peer BitTorrent osiągalna jest najnowsza część Gwiezdnych Wojen - "Zemsta Sithów". MPAA argumentuje, że w ten sposób Yahoo! oraz inne portale zachęcają swoich czytelników do ściągania filmu, a tym samym zmniejszają przychody jego producentów.

W obłędnej pazerności organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi posunęły się do absurdu do trzeciej potęgi. Mogę zrozumieć fakt, że podawani do sądu są właściciele serwerów, które udostępniają nielegalne pliki. Absurdem pierwszego rodzaju było oskarżenie Napstera, który nie przechowywał żadnych plików, a jedynie informację, gdzie takie pliki można znaleźć. Idiotyzmem do kwadratu jest pozywanie twórcy BitTorrenta, Brama Cohena, którego jedynym "przewinieniem" jest wymyślenie technologii, która umożliwia naruszanie praw autorskich (obok wielu innych, legalnych i całkiem pożytecznych rzeczy). Równie mądre byłoby pozywanie wynalazców lasera, bo przecież umożliwia kopiowanie płyt CD. Ale bzdurą do potęgi trzeciej jest napastowanie mediów za to, że informują swoich czytelników o możliwości podłączenia się do sieci, która potencjalnie pozwala na łamanie praw autorskich. Logika opresji, którą kieruje się MPAA i inne organizacje nie zna końca: niedługo będą pozywać autorów takich jak ja, że opisują ich akcje z niedostatecznym entuzjazmem - a zaraz potem zakazane będzie czytanie takich felietonów jak ten bez wyrażania gwałtownego oburzenia.

Trzeba dodać, że organizacje stojące (rzekomo) na straży praw twórców wygrywają bitwę za bitwą, stale przegrywając jednak wojnę. Udało im się wyłączyć serwery Napstera, zmniejszyła się liczba użytkowników serwisu KaZaA, ale w miejsce jednej likwidowanej sieci pojawiają się trzy inne. Zachodzę w głowę, kiedy wreszcie producenci mediów zapytają MPAA czy RIAA dlaczego - wydawszy tyle pieniędzy na prawników - nadal nie ma efektu?

W znakomitej powieści Stanisława Lema pt. Niezwyciężony ludzie, wylądowawszy na innej planecie, napotykają niezwykłego przeciwnika - rój małych, prostych, ale elastycznie współpracujących z sobą automatów. Pojedynczo są niewiele mądrzejsze od zegarka, w grupie stanowią potęgę nie do pokonania. Człowiek kieruje ku nim atomowe ciosy i superczołg, ale przegrywa. Jak pisze recenzent na oficjalnej stronie pisarza, chęć niszczenia bierze górę chęć poznania, połączoną z potrzebą międzyludzkiej solidarności. (...) Trzeba przede wszystkim zerwać z myśleniem o "chmurze" jako inteligentnym i złośliwym przeciwniku, dostrzec w niej (nieożywione) zjawisko o charakterze przyrodniczym, z którym pod pewnymi warunkami da się współżyć.

Otóż sieci P2P to taka właśnie "chmura", rój. Walka z nią skazana jest na porażkę. Można natomiast spróbować koegzystencji; rzecz jednak w tym, że w tym celu należałoby zmienić model dystrybucji mediów i... zrezygnować z tysiącprocentowych (nic a nic nie przesadzam!) marż.

Przemysł mediów musi sam sobie odpowiedzieć, czy ma zamiar podjąć to wyzwanie, czy nadal brnąć w absurdy i przegrywać z rojem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200