Wygoda wolnej wiary

Otworzyłem na pulpicie okienko z zawartością dysku. Pliki leżały chaotycznie porozrzucane, jakby dopiero co przeszło tornado. Straszny bałagan na tym dysku. Wybrałem uporządkowanie według nazw. No, wreszcie zapanował jakiś porządek. Następnego dnia otworzyłem okienko z tym samym folderem i znowu widzę nieporządek.

Otworzyłem na pulpicie okienko z zawartością dysku. Pliki leżały chaotycznie porozrzucane, jakby dopiero co przeszło tornado. Straszny bałagan na tym dysku. Wybrałem uporządkowanie według nazw. No, wreszcie zapanował jakiś porządek. Następnego dnia otworzyłem okienko z tym samym folderem i znowu widzę nieporządek.

Chyba ktoś dobrał się do mojego dysku i poprzestawiał mi pliki. Zacząłem nabierać podejrzeń i w myślach analizować potencjalne zagrożenia dla moich danych. Podzieliłem się wrażeniami ze znajomym, który stwierdził, że sposób wyświetlania informacji nie ma związku z jej obliczem fizycznym. Taka mogłaby być interpretacja faktów, gdybym używał komputera nie mając pojęcia o informatyce.

Prawdopodobnie wielu ludzi odbiera pewne zjawiska w sposób daleki od prawdy, bazując na swoich uproszczonych wyobrażeniach świata realnego. Nie chcąc popełniać błędów i śmieszności, nie wypowiadam się na temat medycyny, prawa i wielu innych dziedzin, na których zupełnie się nie znam i za wyjątkiem powierzchownej wiedzy nie dysponuję odpowiednim arsenałem merytorycznym, który upoważniałby mnie do zabierania głosu w wymienionych sprawach. Liczę tym samym na wzajemność przedstawicieli innych profesji w stosunku do informatyki. A niechaj to narodowie wżdy postronni znają, iż informatycy nie gęsi i naprawdę trudną dziedzinę pracy mają.

Sedno sprawy wygląda często zupełnie inaczej, niż świadczyłyby zewnętrzne objawy. Niedawno wpierano mi, że pewna znajoma otrzymała list wysłany z innego miasta. Byłbym w stanie w to uwierzyć (listy z reguły docierają do adresata, nawet jeżeli mieszka on w innym końcu kraju), gdyby nie fakt, że na kopercie za wyjątkiem nazwiska nie było adresu, nawet miasta przeznaczenia. Osobiście koperty nie widziałem, polegałem na relacjach naocznych świadków, upierających się, że widzieli nawet stempel pocztowy. Mimo wszystko nie uwierzyłem, bo nie wierzę w rzeczy niemożliwe. Tak samo nie przyjąłbym do wiadomości, że działa program komputerowy, w którym wykonywana jest instrukcja skoku do nieokreślonej etykiety, pomimo że wiele rzeczy, jeśli chodzi o oprogramowanie, jest prawdopodobnych, to nie zawsze są one wiarygodne.

Och, jaka ta informatyka jest złudna. Wszystko jest tu na niby i jakże umowne, za to nieźle kosztuje. Zacząłem obmyślać, za co też jeszcze ulotnego ludzie zechcieliby płacić niezłe pieniążki, widząc w tym szansę dla samego siebie na zrobienie majątku. Niestety, nie przychodziło mi do głowy nic oryginalnego. Bioenergoterapia, wróżbiarstwo, psychologia - to wszystko jest już praktykowane i obsadzone przez uznawane ogólnie nazwiska. Nie znalazł-szy nowego pomysłu, popadłem w apatię, która nie opuszczała mnie przez wiele dni, do momentu, gdy uświadomiłem sobie, że najlepiej obiecywać ludziom złote góry, miraże zdrowia, szczęścia i dobrobytu oraz systemy informatyczne rozwiązujące wszystkie ich problemy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200