Wróżka z Internetu

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyły sobie szczęśliwe wróżki. Jak to wróżki: raz wróżyły dobrze, raz źle, ale lubiły swoją pracę, bo otoczone były społecznym szacunkiem. Każdy chciał znać przyszłość. Ale niełatwo było spotkać prawdziwą wróżkę. Więc podróżowali ludzie po świecie w poszukiwaniu szczęścia i czasami je znajdowali. Aż wydarzyło się nieszczęście.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żyły sobie szczęśliwe wróżki. Jak to wróżki: raz wróżyły dobrze, raz źle, ale lubiły swoją pracę, bo otoczone były społecznym szacunkiem. Każdy chciał znać przyszłość. Ale niełatwo było spotkać prawdziwą wróżkę. Więc podróżowali ludzie po świecie w poszukiwaniu szczęścia i czasami je znajdowali. Aż wydarzyło się nieszczęście.

Jednego dnia młoda, niedoświadczona wróżka zobaczyła pajęczynę. Machając dla zabawy różdżką, zawołała: "Rośnij szybko, szybciuteńko, zawsze pozostawaj cienką!" i właśnie w tym momencie końcem pałeczki zrobiła dwa kółka. Traf chciał, że przed wiekami pewien czarodziej ostrzegł wszystkie koleżanki po fachu, aby nigdy, przenigdy nie mieszały pajęczyn do czarów, bo to się może źle skończyć. Niestety, było już za późno...

Od ponad dwu lat niejaka Eugenia Diserio udziela porad, zamieszcza horoskopy i przewiduje przyszłość na stronie www. astronet.com. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że strona jest odwiedzana ponad milion razy. Dziennie! Elektroniczna wróżka z końca dwudziestego wieku prowadzi interes, wykorzystując gościnne ramy serwisu America on Line i miliony ich klientów.

A wszystko dlatego, że jedna czwarta Amerykanów wierzy w możliwości astrologii i przewidywania przyszłości. Sama pani Diserio jest bardziej naukowa w swoich rozważaniach. Uważa, że ta forma kontaktów społecznych w mniejszym stopniu jest rozrywką, pozostając raczej współczesną formą poradnictwa życiowego. Każdy bowiem podejmuje różne decyzje i chciałby się upewnić, że są one dobre. Z kim jednak rozmawiać w zatomizowanym, zagonionym świecie? Tymczasem dobra wróżka to ktoś jak psychoterapeuta i dobra ciocia w jednej osobie. Zrozumie, doceni, wyjaśni, podniesie na duchu. A wszystko zdalnie poprzez Internet.

Gdy pod koniec 1995 r. Astronet zadebiutował na sieci dzięki stu pięćdziesięciu tysiącom dolarów ofiarowanych przez AoL, tylko jedna osoba z jednym komputerem udzielała wsparcia duchowego. Dziś firma ma 13 pracowników w stałym biurze i armię 50 konsultantów, przygotowujących horoskopy. Przez sieć oczywiście. 80 ochotników jest gospodarzami pogawędek sieciowych (chat rooms), które w gruncie rzeczy są formami terapii grupowej. Pozwalają zastanowić się nad własnym losem, spojrzeć z boku na życie i w ten sposób ułatwiają podejmowanie decyzji.

Klientami Astronetu są przede wszystkim samotne kobiety w wieku 18-54 lat, mające ukończone studia i zarabiające więcej niż 50 000 USD rocznie. Taki wizerunek kłóci się z potocznym wyobrażeniem, ale pokazuje, że nawet kariera zawodowa nie jest w stanie zastąpić zwyczajnego szczęścia bycia we dwoje.

Zyski firmy pochodzą oczywiście z reklam. Przy milionach miesięcznych odwiedzin i dobrze określonym profilu odwiedzających, Astronet jest atrakcyjnym partnerem dla firm produkujących kosmetyki, ubrania oraz oferujących samotnym rozrywki.

Ostatnie informacje o firmie wskazywałyby jednak, że trudno jest przewidywać przyszłość. Podobno Astronet zbankrutował, gdyż koszty stałe rozrosły się zbytnio, zaś liczba odwiedzin spadła, redukując przychody (AoL płaci od "łebka", a raczej od kliknięcia). Trudno być prorokiem we własnym domu. Jeszcze trudniej przewidywać przyszłość, nawet gdy się jest wróżką.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200