Wieku średniego

Wszedłem w wiek, w którym w gronie moich znajomych zaczynają dziać się rzeczy dziwne. Stateczni panowie z tytułami, domami, odchowanymi dziećmi i eleganckimi samochodami nagle kupują sobie harleya, zaczynają uprawiać sporty ekstremalne albo jadą w podróż dookoła świata. Niektórzy fundują sobie tzw. nowszy model żony i zaczynają z nią bywać w klubach i na koncertach.

Ani mi w głowie podobne fanaberie, ale ciekaw jestem, co się stanie, kiedy i na mnie przyjdzie czas. Zwykłem określać się mianem "wierzący, praktykujący informatyk", ale prawda jest taka, że coraz rzadziej dotykam technologii. Wszystkiego jeszcze nie zapomniałem, potrafię szybko opanować nowe narzędzie w rozsądnym czasie i rozsądnym wysiłkiem. Ale gdybym np. wyemigrował do USA i szukał pracy w Krzemowej Dolinie, nie miałbym czego wpisać w CV. Nikt przecież nie zatrudniłby mnie jako menedżera, więc musiałbym wskazać jakieś metodyki, języki programowania i technologie. Obawiam się tylko, że nikogo nie interesowałoby moje dossier, które na kimkolwiek mogło robić wrażenie osiem lat temu.

Otóż, jeśli w życiu zabraknie mi potwierdzenia, że jeszcze coś potrafię, na powrót zajmę się "surowym krzemem". Zacznę programować mikrokontrolery w językach niskiego poziomu, skonfiguruję jakiś router za pomocą przełączników albo zacznę w jakiejś archaicznej implementacji Unixa modyfikować pliki zaczynające się od kropki. Prawdziwy dreszczyk emocji zapewni także samodzielny montaż komputera klasy PC i konfiguracja BIOS-u - zadanie, które jako dwudziestolatek mogłem wykonać z zamkniętymi oczami. Jeśli zaś będę miał nastrój na prawdziwy "hardkor", wezmę kompilator, motor bazy danych i obiecam dostarczenie jakiejś aplikacji na za trzy tygodnie. Jeszcze pamiętam miłe mrowienie w kręgosłupie, kiedy człowiek przyciskał F5, by przekonać się, jak program działa po ostatniej poprawce.

Nie wiem, jak smakuje szybka jazda na motorze, skok na bungee albo wycieczka dookoła świata w towarzystwie dziewczyny młodszej ode mnie o 15 lat. Ale wiem, że tkwi we mnie rasowy informatyk i kiedyś przyjdzie mi ochota na udowodnienie sobie samemu, że nadal jestem pełnowartościowym profesjonalistą. Zmęczę się, nie wyśpię i pozgrzytam zębami, ale przecież na tym polega zabawa, prawda? Może nawet coś zarobię - odwrotnie niż moi znajomi, którzy płacą majątek za motocykl, podróż dookoła świata czy kaprysy młodej żony.

PS. Dzisiejszy tytuł jest niekompletny, bo słyszę, że już wszyscy mają dość brzydkiego słowa zaczynającego się na ‘k’ i kończącego na ‘s’. No, to jest bez, ale wiadomo o co chodzi.

Wieku średniego
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200