To już 10 lat, to dopiero 10 lat!

Tego nie wymyślili Amerykanie, chociaż wydawałoby się, że cokolwiek dotyczy Internetu, powstało po drugiej stronie Atlantyku. A jednak... Gdy 30 kwietnia br. świętowano dziesięciolecie globalnej sieci komputerowej - WWW (World Wide Web), trudno było nie zauważyć, że w jej oficjalnej metryce figuruje nie Ameryka, lecz Europa. I rzeczywiście, to Anglik Tim Berners-Lee, pracujący w CERN (europejskie centrum badań nuklearnych) w Genewie, w 1989 r. zaprojektował Sieć. Projekt w pełni zrealizowano cztery lata później.

Tego nie wymyślili Amerykanie, chociaż wydawałoby się, że cokolwiek dotyczy Internetu, powstało po drugiej stronie Atlantyku. A jednak... Gdy 30 kwietnia br. świętowano dziesięciolecie globalnej sieci komputerowej - WWW (World Wide Web), trudno było nie zauważyć, że w jej oficjalnej metryce figuruje nie Ameryka, lecz Europa. I rzeczywiście, to Anglik Tim Berners-Lee, pracujący w CERN (europejskie centrum badań nuklearnych) w Genewie, w 1989 r. zaprojektował Sieć. Projekt w pełni zrealizowano cztery lata później.

"Początkowo celem był nie tyle nowy standard czy oprogramowanie, ile próba znalezienia nowych form pracy zespołowej. W dziedzinie fizyki wysokich energii każde doświadczenie wymaga potwierdzenia w czasie rzeczywistym przez setki naukowców" - przypominał przed kilku laty Jean-Pierre Cahier w paryskim Le Monde. - "Chodziło również o rozwiązanie problemu archiwizowania naukowych preprintów i umożliwienia natychmiastowego i bezpłatnego dostępu on-line".

W roku startu Sieci strony WWW umieszczono na zaledwie 50 komputerach na całym świecie. W ciągu następnych kilku miesięcy liczba ta zwiększyła się dziesięciokrotnie, a po roku wzrosła do 1500. W roku 1993 powstał program Mosaic, czyli pierwsza przeglądarka WWW . Jej twórca, Marc Andreessen z uniwersytetu Illinois, wkrótce potem założył firmę Netscape. Swoją początkową bezczynność starał się nadrobić Bill Gates - po trzech latach ostrej konkurencji Microsoft Explorer zapanował na światowym rynku przeglądarek.

Po niewielu przecież latach Sieć stała się jednocześnie biblioteką i muzeum, bankiem i rynkiem, placem zabaw i salą gier, nie mówiąc o znacznie mniej godnych polecenia i zgoła nieprzyzwoitych stronach WWW. Tak to bywa, nawet najszlachetniejsze i najmądrzejsze wynalazki służą nieraz dość paskudnym sprawom.

Obrazowo opisał to dziennikarz tygodnika Stern w rocznicowym artykule:

"Ci, którym nie wystarczaą wiadomości podane w dzienniku telewizyjnym, otrzymują na stronach WWW informacje z całego globu. Klienci, którzy chcą porównać oferty rozmaitych produktów, zanim zdecydują się na zakup, mogą na stronach WWW znaleźć interesujące ich wskazówki. Urlopowicze planujący podróże zagraniczne, dowiadują się na stronach WWW o wszystkim, co warto wiedzieć o danym kraju. I to wszystko, nie ruszając się z fotela we własnym domu".

Ekspansja Sieci i tempo, w jakim ogarnia ona kontynenty i kraje, są imponujące. Dość powiedzieć, że zarejestrowano już 50 mln domen, kończących się skrótem .com lub określającym państwo, jak .uk czy .ca, .fr czy .pl. W Niemczech statystyki odnotowują dziś grubo ponad 6 mln domen, a wciąż stale ich przybywa, zdarza się, że w jednym dniu ponad 4000! Żeby jeszcze trzymać się przykładu niemieckiego, za pośrednictwem Sieci blisko 20 mln Niemców dokonało zakupów i tyluż prowadzi tam swoje bankowe konta.

Wynalazek Sieci nie tylko pokonał przestrzeń, ale obalił granice państw i systemów politycznych. Użytkownicy, a jest ich ponad 600 mln, komunikują się między sobą, nie zważając na to, kto i jak nimi rządzi. I już okazało się, że pewne reżimy w tej otwartości i niezależności upatrują dla siebie niebezpieczeństwo. Przykładem władze chińskie, które usiłują ograniczyć dostęp do Sieci, poddać ją policyjnej, w istocie, kontroli.

Wspomniany dziennikarz Sterna porównał Sieć do starożytnej ateńskiej agory:

"Tak jak tam, na targowym placu w środku miasta, Ateńczycy dyskutowali o tym, co ich dotyczy, z bliska lub daleka, tak dzisiaj «chatują» z internautami, których nigdy nie widzieli ani nie znają. I nie jest dla nich ważne, jak ten partner komputerowej rozmowy wygląda, jak się ubiera, o wiele bardziej ciekawi ich, co myśli i jak pisze. Nieraz tą drogą docierają do dawnych kolegów szkolnych lub znajdują ślady przodków. Najczęściej jednak szukają informacji o kursach akcji, planu rozgrywek piłkarskich, prognoz pogody, niekiedy też - porad, jak zapobiegać nowotworom. Co ciekawe, tacy, którzy nie byli skorzy do pisania listów czy odpisywania na otrzymywaną korespondencję, bo to trzeba fatygować się na pocztę czy do skrzynki pocztowej, teraz ochoczo zasiadają przed komputerem i ślą jeden za drugim e-maile".

Ale uwaga: miłość do Sieci nie może być bezgraniczna. Zdarzenie z 4 maja 2000 r. jest tu poważnym ostrzeżeniem. Tego dnia właśnie pewien młody Filipińczyk wysłał e-mailowy komunikat o niewinnej na pozór treści "I love You". Miliony odbiorców miały się prędko przekonać, że to podstęp. W istocie bowiem był to wirus komputerowy, dzięki nieświadomości lub nieostrożności wielu adresatów rozprzestrzeniający się po całym świecie niczym rakowa tkanka. Raz jeszcze okazało się, że w rękach człowieka każde narzędzie może służyć dobrym i złym celom.

"Wynalazek w CERN otworzył szeroką drogę, użytkownicy Sieci są jakby żeglarzami na pełnym morzu, gdzie mogą ich spotkać równie dobrze cudowne i groźne przygody. Berners-Lee wynalazł takie morze. Nawigacja po tym nowym oceanie «powszechnej informacji» jest wciąż jeszcze zupełnie nowym doświadczeniem, dającym się porównać z epokę żaglowców. Cała przyszłość jest dopiero przed nami".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200