To jest nie jest proste

Generalnie zgadzam się z tezami artykułu Czesława Stachowiaka (Racjonalizowanie zarządzania firmą nie jest proste, nr 17 CW). W szczególności zgadzam się z tytułem, którego części użyłem tytułując niniejszy tekst. Nie zgadzam się natomiast generalnie z tymi stwierdzeniami, w których autor nie zgadza się ze mną. Skoro generalnie zgadzamy się, pozwolę sobie pominąć liczne szczegóły, a postaram się wytłumaczyć nieco moje intencje i przesłanki, na których opierałem moje opinie.

Generalnie zgadzam się z tezami artykułu Czesława Stachowiaka (Racjonalizowanie zarządzania firmą nie jest proste, nr 17 CW). W szczególności zgadzam się z tytułem, którego części użyłem tytułując niniejszy tekst. Nie zgadzam się natomiast generalnie z tymi stwierdzeniami, w których autor nie zgadza się ze mną. Skoro generalnie zgadzamy się, pozwolę sobie pominąć liczne szczegóły, a postaram się wytłumaczyć nieco moje intencje i przesłanki, na których opierałem moje opinie.

Przede wszystkim w felietonie konsekwentnie podjąłem tematykę celowości działań zmierzających do wprowadzenia techniki informacyjnej do organizacji. Zwróciłem uwagę na podejście w dwóch przypadkach wdrożeń MRP II. Celem jednego jest - jak wyczytałem - samo wdrożenie. Można cieszyć się, że się unowocześniamy, ale nie w takim przypadku. Przy swym doświadczeniu zawodowym autor z łatwością wyobrazi sobie, jakie są konsekwencje takiego podejścia. Zbyt często liczni nasi menedżerowie żądają komputeryzacji najlepiej przy wykorzystaniu oprogramowania MRP II. Wtedy powinniśmy im właśnie odpowiadać: MRP II to nie jest "komputeryzacja", to filozofia przebudowy organizacji przy wykorzystaniu specyficznych metod i narzędzi informatycznych. Użytkownik skwapliwie zawsze potwierdza prawdziwość twierdzenia zamieszczonego w tytułach obu publikacji. Wywodzi z tego nieuprawniony wniosek o możliwości znalezienia prostszego rozwiązania: "komputeryzacji". Wszystko za niego zrobią informatycy wraz ze swoimi narzędziami. Wcale nie jest to problem wydumany i wcale nie jest prawda, jakoby użytkownicy byli już dziś wystarczająco wyedukowani. Powinniśmy zatem dbać o ich edukację i nie dopuszczać do sytuacji, w której użytkownik czuje się wolny od konieczności jakichkolwiek działań, byle tylko wdrożyć system.

Felieton ten właśnie zamierzałem poświęcić posługiwaniu się kalką: to jest trudne. Zastąpiłem ją inną, zbliżoną. Można zastanawiać się, w jaki sposób interpretować taki truzim. Truizm dlatego, że stwierdzenie: to nie jest proste, literalnie nic nie mówi. Zastanawiam się, kiedy słyszymy takie wypowiedzi, co one oznaczają. Zauważyłem, że jest to jednoznaczne ze stwierdzeniami: nie ma żadnych szans, szkoda na to czasu, nie wiem, o co tu chodzi czy też nikt tu nic nie zrobi. Nie ma innego celu wygłaszania tak nie znaczącej kwestii niż stwierdzenia, że nie znam się na tym i nie wiem, czy to w ogóle można zrobić. Jeśli mówię to do klienta, to tak jak gdybym powiedział: przydałoby się zmienić wiele w zarządzaniu, ale to trudna sprawa - będzie to długo trwać i sporo kosztować, a komputeryzacja przyniesie szybkie skutki wymuszając zmiany organizacyjne.

Technika informacyjna ma jeden cel: umożliwienie zmiany organizacyjnej. Jeśli usiłuje się ją wprowadzać bez celu, trzeba liczyć się z porażką. Będzie ona oznaczać nieuzyskanie korzyści, niezaakceptowanie przez użytkowników itd. Największym jednak zagrożeniem jest to, że konkurenci mogą się okazać od nas lepsi. Dla nich zmiany też są trudne, ale nie jest to wytłumaczeniem dla zaniechania działań i zastąpienia ich komputeryzacją.

<hr size=1 noshade>Pierwotnie zamierzałem zatytułować ten tekst podobie: To jest (będzie) trudne lub też wręcz To się nie może udać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200