Syndrom złotej rączki

Coraz więcej mówi się o sposobie rozwiązywania problemów użytkowników przez informatyków zakładowych. Mówi się, niestety, negatywnie, przywołując najprzeróżniejsze przykłady. Zdania swego zazwyczaj nie mogą publicznie obwieścić sami oskarżani, nie dysponując z reguły czasem na publikowanie się w prasie fachowej. Podstawowym bowiem problemem informatyków zakładowych jest właśnie stały brak czasu, co bywa odbierane przez użytkowników jako niechęć do udzielania im pomocy.

Coraz więcej mówi się o sposobie rozwiązywania problemów użytkowników przez informatyków zakładowych. Mówi się, niestety, negatywnie, przywołując najprzeróżniejsze przykłady. Zdania swego zazwyczaj nie mogą publicznie obwieścić sami oskarżani, nie dysponując z reguły czasem na publikowanie się w prasie fachowej. Podstawowym bowiem problemem informatyków zakładowych jest właśnie stały brak czasu, co bywa odbierane przez użytkowników jako niechęć do udzielania im pomocy.

Nie sposób zakwalifikować informatyków do grupy ludzi szczególnie nieuprzejmych. W końcu taka sama to populacja, jak każda inna. Okazywane zniecierpliwienie może sprawiać wrażenie braku kultury osobistej, chociaż w większości przypadków jest wynikiem nerwów i frustracji.

Każdy użytkownik traktuje problemy swego stanowiska pracy jako priorytetowe, nie cierpiące zwłoki. W siedzibie informatyków koncentrują się zatem wszelkie sprawy wymagające natychmiastowej interwencji. Użytkownik komputera nie wie, bo i skąd, jak duża liczba interwencji zgłaszana jest w podobnym okresie. Opóźnienie reakcji na swoje nagabywania postrzega jednak nie przez pryzmat fizycznej niemożności załatwienia skumulowanych spraw w określonym czasie, a jako negatywną postawę gnuśnego informatyka.

Nieszczęściem informatyka zakładowego jest zbyt duża rozpiętość powierzanych mu zadań, z czym najczęściej skojarzona bywa mnogość wiedzy, którą powinien posiadać. Pech chce, że sytuacje awaryjne nie przebiegają według ustalonego szablonu, wymagając tym samym indywidualnej diagnozy i znalezienia metody uleczenia. Najprostsze z punktu widzenia użytkownika błędy systemu mogą powodować wielodniowe akcje, angażujące zespół informatyczny. Nieźle, jeżeli możemy mówić o zespole, częściej, niestety, w tym miejscu zastajemy pojedynczego informatyka.

Moim zdaniem, u podłoża wszelkich konfliktów informatyk-użytkownik tkwi zła organizacja zarządzania informatyką. Dlatego zła, że z powodu oszczędności poza granice wszelkiej przyzwoitości okrawa się etaty informatyczne, służące zabezpieczeniu bieżącej eksploatacji. Zdaję sobie sprawę z małej popularności haseł nawołujących do zagęszczania etatów informatycznych. Każdy klient chciałby za relatywnie małe pieniądze mieć wszystko na tip-top, a tego czasami po prostu nie da się zrealizować. Użytkownicy, narzekający na sposób obsługi działu informatycznego, powinni więc najpierw przyjrzeć się jego strukturze. Mogłoby się wówczas okazać, że zamiast obarczać jednego pracownika rozwiązywaniem problemów wszelkiej maści, należy w jego miejsce postawić do dyspozycji kilku o różnych kompetencjach i umiejętnościach. Należy zauważyć, że upraszczanie czynności jest podstawą, pozwalającą na eliminację błędów i niedociągnięć, będących wynikiem zbytniej komplikacji pracy. Niestety, w naszym kraju ciągle nazbyt mocno pokutuje syndrom pracownika technicznego-złotej rączki, gęsto rozpowszechniony także w informatyce. A każdy z nas przecież wie, co się dzieje, gdy fachowiec "wyjdzie z nerw".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200