Sen o potędze

Budowanie potęgi informatycznej było flagowym celem rządów wielu państw. I u nas dało się odczuć tego rodzaju zapędy, zwłaszcza w okolicach lat 70. ubiegłego stulecia, kiedy to wręcz nie wypadało, aby propaganda sukcesu nie promowała własnych osiągnięć nauki i techniki. Jednak cóż, jak zwykle w naszej rzeczywistości, warunki obiektywne nie złożyły się na odniesienie sukcesu, a szczególnie źle wpłynęły na to braki mieszkaniowe.

Budowanie potęgi informatycznej było flagowym celem rządów wielu państw. I u nas dało się odczuć tego rodzaju zapędy, zwłaszcza w okolicach lat 70. ubiegłego stulecia, kiedy to wręcz nie wypadało, aby propaganda sukcesu nie promowała własnych osiągnięć nauki i techniki. Jednak cóż, jak zwykle w naszej rzeczywistości, warunki obiektywne nie złożyły się na odniesienie sukcesu, a szczególnie źle wpłynęły na to braki mieszkaniowe.

Podczas gdy na świecie niepodzielnie rządził IBM, sterowaniem produkcji zajmowały się minikomputery PDP firmy DEC, a na polskim rynku królowała ODRA wypierana z tronu przez maszyny Jednolitego Systemu, ktoś na świecie majstrował w domowym zaciszu nad wynalazkiem. Byli to koledzy Wozniak i Jobs, którzy w przydomowym garażu konstruowali pierwsze rewolucyjne komputery osobiste, ustanawiając w ten sposób podwaliny firmy Apple Computers. Namiastki domowej produkcji znajdziemy także w zaczątkach potęgi Microsoftu, języku Basic.

Brak podobnych sukcesów w naszym kraju możemy zganić w głównej mierze na system totalitarny, który nie zabezpieczał odpowiedniej powierzchni metrażowej młodym twórcom. Owszem, niektórym zawodom przysługiwał dodatkowy pokój w prywatnej przestrzeni mieszkaniowej po to, aby mieć spokój na rozwój zawodowy w zaciszu domowym. Jednak zjawisku temu towarzyszyło zbyt wiele "ale". Po pierwsze, dodatek ten przynależny był nauczycielom szkolnym i akademickim, a wiadomo że obie te profesje mają u nas z innowacyjnością niewiele wspólnego, szczególnie w informatyce. Po drugie, dodatkowy metraż przysługiwał, gdy otrzymywało się mieszkanie, na co nieraz przychodziło oczekiwać kilkadziesiąt lat, a więc nawet jeśli ktoś miał jakieś pomysły, to mu one przez ten czas wywietrzały. Byłbym w konflikcie z faktami, gdybym twierdził, że nikt u nas w kraju nie dysponował należytym zapleczem mieszkaniowym. Były nawet i garaże, chociaż nie wiadomo czy w wolno stojących blaszakach, pozbawionych na ogół ogrzewania i prądu, jakaś idea mogłaby zakwitnąć. Zresztą w owych czasach garaże w naszych warunkach służyły - oprócz pełnienia swej podstawowej roli - jako przestrzenie magazynowe w gospodarstwie domowym. A także jako podręczne składziki z gąsiorami wypełnionymi dojrzewającym trunkiem. Tak czy siak, nie było u nas właściwej atmosfery, bo każdy poczytywał sobie za punkt honoru zgromadzić dodatkową pralkę czy lodówkę, którą udało się jakimś cudem zakupić, niż trzymać w garażu procesory, których zresztą u nas tym bardziej nie było - ani w handlu, ani poza nim, więc ani załatwić, ani ukraść. Zresztą diametralnie inna jest atmosfera garażowa u nas i w USA. Widać to po licznych filmach dla młodzieży. Gabaryty naszych garaży były i są niedopasowane do potrzeb elektroniki cyfrowej - o ile u nas ledwo mieści się auto kompaktowe, o tyle w USA przynajmniej jeden krążownik szos. Więc jest gdzie rozwijać skrzydła.

I wyszło znowu, że jesteśmy ofiarami systemu, który to system był wynikiem całego splotu niesprzyjających okoliczności począwszy od Piastów. Historii nie odmienimy, jak również nie mamy szans, aby konkurować w nowych technologiach, które dawno temu wyrosły z etapu garażowego i doń już nie powrócą. Jednak mamy pewne szanse, aby zabłysnąć odrębną specjalnością eksportową, która w warunkach domowych także bardzo dobrze się wykluwa. Proponuję zatem przekształcić garaże w kuźnie wartości, którymi zarzucimy najpierw Europę, a potem świat. Prawdopodobnie nikt nam w tej dziedzinie nie dorówna.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200