SFP

11 marca 2009 roku Tim Kretschmer wziął broń swojego ojca i zastrzelił 15 osób w Winnenden i Wendlingen. Potem, jak twierdzi policja, popełnił samobójstwo, choć film z ostatnich sekund wskazuje raczej, że został zastrzelony.

Mniejsza o to - dzień wcześniej przez kilka godzin grał w strzelankę Far Cry, co dla Parlamentu Europejskiego stało się wygodnym pretekstem, by przyjąć rezolucję zalecającą rozmaite ograniczenia w dystrybucji gier komputerowych oraz ich użytkowaniu. Źródła informują wszakże, że Kretschmer grał również w pokera, tenis stołowy, tzw. airsoft oraz leczył się psychiatrycznie, ale Parlament Europejski jakoś zapomniał napomnieć psychiatrów, karciarzy, trenerów oraz entuzjastów militarnych gier terenowych.

Far Cry oraz jego następca, Crysis, to arystokracja gier typu FPS (first person shooter). Przy obu spędziłem wiele godzin i wracam do nich, w szczególności kiedy po dniu ciężkiej pracy nie mam ochoty na nic innego, tylko bezmózgie nawalanie z szybkostrzelnych karabinów do najemników, komunistów albo kosmitów. Ale ani przez sekundę nie poczułem ochoty, aby w wyniku grania postrzelać do prawdziwych ludzi.

Choć nie podzielam zdania Parlamentu Europejskiego, to własnym dzieciom nie pozwalam grać w tytuły nieodpowiednie dla ich wieku. Myślę, że problem nie jest w grze, a w przycisku F9, dzięki któremu w każdym momencie można odwrócić konsekwencje błędnych decyzji. A także - w jednokierunkowości interfejsów: strzelać można, ale "dostać" - właściwie nie. Realizm działań i częściowo doznań (grafika, dźwięk) wraz z kompletnym brakiem realizmu konsekwencji - to chyba rzeczywiście problem.

Nie jestem entuzjastą jakichś elektronicznych policjantów, ale chciałbym zobaczyć gry z gatunku "odwrotne FPS". W gatunku tym, nazwijmy go SFP (shoot first person), to nie superbohater zdobywałby obozy i umocnienia. To żołnierze wroga ścigaliby superbohatera, który jak szczur kryłby się przed nimi w zaroślach albo okopach. Towarzyszyłby mu chaos, strach, smród i poczucie beznadziei - zupełnie jak na prawdziwej wojnie. Dodatkowo nowe interfejsy użytkownika zadawałyby graczowi prawdziwy ból, np. za pomocą małego elektrowstrząsu albo nabijając mu siniaka - choćby takiego, jakiego można zarobić na innej "wojnie na niby", na paintballu.

Być może, gdyby Tim Kretschmer grał w jakiś Far Cry 4, który powyższe cechy posiada, mielibyśmy o 15 ofiar mniej, bo posiniaczony i "popieszczony" nastolatek uznałby, że nie warto kierować lufy Beretty 9mm w kierunku uczennic i uczniów z Winnenden. Klucz leży jednak nie w rękach europejskich parlamentarzystów lub biurokratów, a w rękach inżynierów, którzy nową generację gier muszą po prostu napisać.

SFP
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200