Rewiry informatyki Wirtualizacja handlu

Niechęć drobnego handlu do inwestowania w masę towarową zaczyna przybierać przesadne rozmiary. Zaobserwowałem, że niektóre sklepy specjalizują się w prowadzeniu sprzedaży na zamówienie. Brzmi to bardzo światowo - w efekcie jednak okazuje się aż nadto prowincjonalne, a co gorsza sprawia wrażenie skrajnego ubóstwa właścicieli sklepów. Aby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Niechęć drobnego handlu do inwestowania w masę towarową zaczyna przybierać przesadne rozmiary. Zaobserwowałem, że niektóre sklepy specjalizują się w prowadzeniu sprzedaży na zamówienie. Brzmi to bardzo światowo - w efekcie jednak okazuje się aż nadto prowincjonalne, a co gorsza sprawia wrażenie skrajnego ubóstwa właścicieli sklepów. Aby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Chcąc kupić w aptece lek inny niż aspiryna, często odprawiani jesteśmy z kwitkiem. Okazuje się, że możemy towar otrzymać, jednak nie w tej chwili, gdyż brak go w magazynie. Apteki dysponują nowoczesnymi urządzeniami technicznymi: komputerami, czytnikami kodów, nierzadko też zamówienia realizowane są poprzez łączność modemową z hurtowniami, a w bardziej tradycyjnych placówkach - faksem. Hurtownie, gęsto usiane na terenie większych aglomeracji, są w stanie dostarczyć żądany asortyment - nawet w jednostkowych ilościach - w ciągu dwóch godzin. Metoda taka jest praktykowana coraz szerzej. Jedna rzecz w tej całej nowoczesności, dobrym przepływie informacji i mobilności nie pasuje - cierpi na tym klient, który co najmniej dwa razy musi podchodzić do zakupu pożądanego towaru. Gdyby to on sam zamawiał telefonicznie lub komputerowo od siebie z domu, wygoda byłaby godna uwagi. W obecnym wykonaniu ten rodzaj usług staje się utrapieniem.

Omawiany przykład nie stanowi wyjątku. Obserwowane sytuacje trwają już od kilku lat i relacjonowane są przez wielu klientów - przynajmniej w południowych regionach Polski. Nie ograniczają się też wyłącznie do sfery działalności aptek.

Z podobnymi problemami możemy mieć do czynienia w wielu branżach handlowych, na przykład w sklepach oferujących elementy wykończenia mieszkań. Chcemy zakupić jakieś panele, czy specjalistyczny klej w ilości większej niż potrzebna na pokrycie szafki nocnej - okazuje się, że „aż tyle” towaru w magazynie (raczej na zapleczu) nie ma, o czym informuje nas sprzedawca po sprawdzeniu stanu w komputerze. Możemy żądaną ilość zamówić i za dzień, może dwa będzie do odbioru. Jeżeli problem jest ilościowy, pomijamy wówczas „sprawną” działalność detalistów, udając się do stosownej hurtowni osobiście.

Znamiennym jest fakt, że placówki dysponujące sprzętem komputerowym i właściwym oprogramowaniem, pozwalającym sporządzić bilans magazynu zarówno na koniec dnia, jak i w każdym dowolnym momencie, nie potrafią właściwie z niego korzystać. Nieprawdą jest, że komputeryzacja w tych przypadkach nie pomaga. Nie jest ona natomiast właściwie respektowana, co wpływa na złą organizację przepływu masy towarowej. Poza tym handlowiec-detalista boi się inwestycji gotówkowej w ciemno, oczekując raczej transakcji pewnych (pokwitowanie zaliczki także wystawi komputer), a w jego precyzyjnych do przesady kalkulacjach pomaga program, wyświetlając na monitorze czy jakaś tam deska jeszcze znajduje się na zapleczu, czy została sprzedana. Handel w takim wydaniu coraz bardziej przypomina jego socjalistyczną odmianę, z tą jednak różnicą, że wówczas nie było komputerów i mnogości dostawców, nie mówiąc już o podaży. Taki model działalności handlu detalicznego we współczesnym wydaniu, zgodnie z panującymi tendencjami, wypadałoby nazwać wirtualnym, czyli mającym wszystkie istotne cechy modelu rzeczywistego, a jednak nie będącym nim.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200