Randka na eBayu

Jakiś czas temu siedziałem sobie z przyjacielem i popijałem dobre winko...

Jakiś czas temu siedziałem sobie z przyjacielem i popijałem dobre winko...

Może to właśnie ono spowodowało, że rozwiązały się nam języki. Ja gadałem głównie o komputerach, mój rozmówca o kobietach. Tak jak najedzonemu trudno zrozumieć głodnego, tak samo komuś szczęśliwie żyjącemu w tak zwanym związku partnerskim (w moim przypadku to już trzydzieści lat - tak, tak, pani Gustawo) trudno jest ocenić przeszkody piętrzące się przed ludźmi samotnymi, którzy chcą napotkać bratnią duszę. Mówiąc krótko, mój kolega nie może jakoś ustabilizować swego życia prywatnego, ciągle wychodzi mu dyscyplina dodatkowa. Może dlatego, że jest wymagający. Właśnie skończył pięćdziesiąt lat, ale zwraca uwagę na panienki w wieku mojej córki. Już kilka razy dawałem mu dyskretnie do zrozumienia, że Adonisem nie jest, ale jakoś przesłanie nie dociera.

Tymczasem testowana kiedyś przeze mnie dla zabawy strona "Hot or Not"https://www.computerworld.pl/artykuly/artykul.asp?id=43496 nie służy wcale sprawdzaniu seksapilu felietonistów, tylko tak naprawdę jest to jedno z setek miejsc na sieci ułatwiających nawiązywanie znajomości. Ocenia się, że około jednego procenta całego ruchu na sieci stanowią odwiedziny na takich stronachhttp://www.wired.com/news/culture/0,70212-0.html?tw=wn_index_5 . Skoro tematem zajęli się naukowcy i publikują uczone rozprawy o randkach z Internetuhttp://home.uchicago.edu/~hortacsu/onlinedating.pdf , to można powiedzieć, że ten dział gospodarki zasobami ludzkimi jest już rozpracowany. Tak na marginesie, to warto zauważyć, że ci sami uczeni, analizujący skuteczność parowania się z pomocą sieci, podobnymi metodami badają procesy na aukcjach internetowych. Bo tak po prawdzie, to szukanie bratniej duszy na życie jest w tym przypadku bardzo podobne do wystawienia się na sprzedaż. Tym wszystkim, którzy wierzą w jedyność ich związków, pragnę przypomnieć znane powiedzenie, że 33% prawdopodobieństwo udanego małżeństwa (tak mówi statystyka) musi oznaczać, iż nie tylko jedna osoba może być dla nas partnerem idealnym.

To właśnie usiłowałem powiedzieć memu przyjacielowi, ale z przegraną miną powtarzał, że może statystycznie to mam rację, ale indywidualnie jest inaczej. Wierzę w doświadczalne sprawdzanie teorii, więc zaproponowałem prosty eksperyment. Skoro podobno nie ma nigdzie kobiet, które by mu pasowały, postanowiłem to przetestować. Nie chcąc urazić jego nadszarpniętej już nieco męskiej dumy, wybrałem na chybił trafił jedną ze stron (niestety, dziś już nie pamiętam jaką, zdaje sięhttp://www.match.com ) i zacząłem wpisywać moje własne oczekiwania (gdybym był stanu wolnego, to zapewne takiej partnerki bym szukał): wiek 45-50, agnostyczka, lubiąca jeździć na rowerze i chodzić do kina. Szukałem tylko w naszej miejscowości (około 100 tysięcy mieszkańców). I cóż powiedzą Państwo na to, że moje, nieco dziwaczne, oczekiwania gotowe byłe spełnić co najmniej cztery kobiety?! Po obejrzeniu fotek uznaliśmy ten wstępny test za sukces. W każdym razie przyjaciel był pod wrażeniem.

Niestety, o ile cokolwiek wiem ze skąpych burknięć, to dalej pije wino sam, albo w męskim towarzystwie. Nie chcę dociekać, dlaczego żadna z randek, na które umówił się był zaraz po naszych testach, nie doprowadziła do stabilnego związku. Zaczynam podejrzewać, że podobnie jak z aukcjami na sieci, tak samo jest z typowymi samotnikami. Uzależniony obstawia towary na aukcjach, nie licząc na zakup, bo sam proces proponowania cen jest dla niego interesujący. Samotnik znajduje przyjemność w samym akcie szukania i poznawania nowych ludzi, w głębi duszy wcale nie chcąc się związać. Znam bowiem takich szczęściarzy, którym udało się znaleźć drugą połówkę właśnie poprzez Internet. Więc może warto próbować?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200