Przeklęte komputery

A niech to wieloryb połknie! Do stu beczek zjełczałego tranu!" - klął bosman Nowicki, jeden z bohaterów książek Alfreda Szklarskiego, którymi zaczytywałem się w stosownym wieku. Przekazywał w ten sposób dwie istotne informacje: pierwszą, że jest zły, drugą, że jest marynarzem.

A niech to wieloryb połknie! Do stu beczek zjełczałego tranu!" - klął bosman Nowicki, jeden z bohaterów książek Alfreda Szklarskiego, którymi zaczytywałem się w stosownym wieku. Przekazywał w ten sposób dwie istotne informacje: pierwszą, że jest zły, drugą, że jest marynarzem.

Jako człowiek z nizin (geograficznych) nigdy nie słyszałem, jak naprawdę przeklinają marynarze. Nie byłem też w wojsku, więc żaden kapral nie zrugał mnie tak porządnie, po wojskowemu. Pamiętam tylko, jak jeden z kolegów z akademika z pełnym przekonaniem klął: "Choinka!" albo "Ciupaga!", a my pokładaliśmy się ze śmiechu. Niestety, długo to nie trwało, bo zrezygnował z polibudy, poszedł do seminarium duchownego i wszelki słuch po nim oraz jego niepowtarzalnych przekleństwach zaginął.

Krótko mówiąc, w kwestii przeklinania jestem prawie dziewicą. Naprawdę nie mam pojęcia, czy rzeczywiście przedstawiciele różnych profesji włączają charakterystyczne dla nich gadżety do repertuaru przekleństw, np. marynarze - wspomniane ssaki morskie, żołnierze - armaty i proch, a kolejarze - lokomotywy, tory i wagony. I nawet niewątpliwy autorytet w tej kwestii - Bogusław Linda - swoimi kreacjami aktorskimi nie poszerza mi horyzontów.

Obserwuję za to na co dzień informatyków przy pracy. Nasz dzień roboczy upływa w znacznej mierze na zajęciach z komputerami, które - jak wiemy wszyscy - działają zawsze za wolno, często się zawieszają, a programy na nich zainstalowane nie zawsze pracują tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Krótko mówiąc, działają nam na nerwy i reagujemy w sposób charakterystyczny dla naszego zawodu.

Maszyny wkomputerzają mnie od lat ponad dziesięciu, więc przez ten czas wypracowałem zestaw uniwersalnych przekleństw i wyzwisk, które wypowiadam (mniej lub bardziej podniesionym głosem) pod ich adresem. Najbardziej uniwersalnym jest: "ty kupo krzemowego złomu!". Zaletą tego wyzwiska jest a) możliwość wypowiadania go także w tzw. dobrym towarzystwie i w obecności płci pięknej; b) stosowność do wszelkich okoliczności - zawieszenie, błąd krytyczny, wyniki odbiegające od oczekiwanych, itd.; c) przynosi ulgę. Czasami stosuję też "żeby ci się bramki popaliły!" lub jego odmiany ("żeby ci się bufory zapchały!", "żeby ci się pamięć przegrzała!"), co jest równie barwne i uniwersalne, ale niesie z sobą ryzyko, że zostanie wypowiedziane w tzw. złą godzinę i rzeczywiście się spełni, a ja utracę dane i warsztat pracy.

W chwilach krytycznych moi koledzy i ja przechodzimy do rękoczynów. Ale - uwaga! - nie zapominamy się w złości, zawsze obiektem szarpań i potrząsań czyniąc monitor, nie komputer. Ten ostatni posiada przecież różne mechaniczne, delikatne części (np. dysk wirujący z ogromną prędkością) i gwałtowny wstrząs mógłby spowodować ich uszkodzenie. W czasie wywiadu ze Stanisławem Lemem, który miałem zaszczyt przeprowadzać z nim w jego domu, pisarz wyznał mi, że chciał poddawać nieposłuszny komputer elektrowstrząsom, ale jego sekretarz odwiódł go od tego pomysłu. Kto wie, może Lem także w kwestii posłuszeństwa komputerów okaże się, jak już zresztą bywało, wizjonerem nie docenianym przez współczesnych?

Na razie nie posuwam się do tak radykalnych środków i poprzestaję na słowach i - czasami - szturchnięciach. Proszę mi wierzyć, pomaga. Może nie komputerom, za to na pewno mi przynosi ulgę i pomaga chwilę później skupić się na rozwiązaniu. Nawiasem mówiąc, często sam jestem winien - ale czy to takie wyjątkowe obwiniać komputer o własne błędy?

A Państwo? Jak Państwo traktują nieposłuszne komputery?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200