Prosta historia bez morału

Zimą tego roku zauroczyła mnie płyta Marka Knopflera "Get Lucky". Natychmiast zgrałem sobie pliki MP3 z internetu, wypaliłem na czystym CD i słuchałem na domowym odtwarzaczu. Wrzuciłem je też na smartfona, aby móc słuchać w samochodzie albo podczas jazdy na rolkach.

Jednocześnie niezwłocznie podjąłem starania, by status swojej muzyki zalegalizować. Miałem tylko dwa warunki: 1) chcę mieć niebudzący wątpliwości dowód, że posiadana przeze mnie muzyka jest legalna, 2) nie chcę pokrywać narzutów za fizyczny nośnik i jego dystrybucję.

W pierwszym rzędzie spróbowałem oczywiście zakupu muzyki on-line. Ani Amazon.com, ani iTunes, nie oferują niestety sprzedaży na terenie Polski. Amazon.com kazał mi najpierw zainstalować oprogramowanie, potem odmówił sprzedaży plików. Podobnie iTunes.

Okazało się, że płyta jest dostępna w serwisie iplay.pl. Niestety, kosztuje sporo więcej niż jej "fizyczna" wersja na CD (39,99 kontra 32,99), a na dodatek sprzedawana jest w formacie WMA, niewspieranym przez mój przenośny odtwarzacz. Nie zniechęcony usiłowałem się skontaktować z wydawcą, firmą Universal Music Polska. Niestety, telefon nie odpowiadał. List wysłany do osoby podawanej jako kontakt na stronie internetowej, odbił się z komunikatem Unknown Address. W desperacji wysłałem mail do macierzystego koncernu, pod adres wskazany na wypadek gdybym sądził, że mam długi wobec firmy za nielegalne używanie jej muzyki. Niestety, mail pozostał bez odpowiedzi.Wreszcie, skontaktowałem się z oficjalnym fanklubem muzyka sądząc, że może on sam zaakceptuje moje pieniądze. Tam życzliwie poradzono mi kupienie płyty.

W końcu uczyniłem to, bo ciągle dostępne jest wydanie zwane "polską ceną", w tekturowym opakowaniu. Leży teraz nierozpakowane na półce, bo nadal w zupełności wystarczają empetrójki i wypalona z nich płyta. Potrzebny mi jest właściwie tylko hologram udowadniający legalność zakupu. Mi na nim zależy, czternastolatkowi mieszkającemu 50 km od najbliższego Empiku - na pewno nie. Ściągnie muzykę z internetu nic nikomu nie płacąc.

Niestety, żaden z moich dwóch warunków nie jest spełniony: musiałem opłacić dwóch darmozjadów (dystrybutora i detalistę), a nadgorliwy policjant w ramach jakiejś "akcji antypirackiej" może mi aresztować smartfona z "nielegalnymi" plikami - i jeszcze otrzymać za to nagrodę z pieniędzy podatnika.

Nie będzie morału z tej historii. Niech każdy na własną rękę oceni co ona pokazuje, kto jest piratem oraz kto kogo okrada z pieniędzy i czasu. Ja tylko gorąco polecam muzykę Marka Knopflera - jest naprawdę znakomita.

Prosta historia bez morału
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200