Pranie brudnych bitów

Praniem brudnych pieniędzy nazywamy przepuszczanie majątku pochodzącego z przestępstw przez legalnie działające firmy - by po takim zabiegu pieniądze wyglądały na "czyste", tj. pochodzące z całkiem legalnego źródła.

Praniem brudnych pieniędzy nazywamy przepuszczanie majątku pochodzącego z przestępstw przez legalnie działające firmy - by po takim zabiegu pieniądze wyglądały na "czyste", tj. pochodzące z całkiem legalnego źródła.

Proceder ten jest zwalczany przez państwa oraz organizacje ponadnarodowe nie tylko dlatego, że jest sposobem na wzbogacenie się złych ludzi, ale również dlatego, że zagraża publicznemu zaufaniu do systemu finansowego.

Znajomy znajomego opowiadał kiedyś o bardzo spokojnej pracy, jaką znalazł podczas swoich studiów: był sprzedawcą w sklepie kuśnierskim w centrum Poznania. Miał tam bardzo wyszukane futra z wyraźnie wyeksponowanymi cenami (od 15 tys. zł wzwyż). Siedział w zapachu naftaliny cały dzień, na przemian wkuwając i oglądając telewizję. Dziennie jedynie paru klientów zaglądało do sklepu, o czym powiadamiał go dzwonek zainstalowany w drzwiach. Przywdziewał wtedy służbowy uśmiech nr 5 i pokazywał klientowi to i owo z kolekcji - przy czym przez miesiąc sprzedał bodaj dwie sztuki. Aż do dnia, w którym po dzwonku u drzwi podniósł wzrok i zobaczył przed sobą lufę pistoletu maszynowego trzymanego przez faceta w kominiarce. Został zatrzymany i po paru godzinach przesłuchań w prokuraturze dowiedział się, że w jego sklepie "na papierze" sprzedaż aż furczy, klienci kupują futra setkami, a formalnie właścicielem firmy jest niewidziany od lat bezrobotny.

Lufa pistoletu to może przykład zbyt dramatyczny, ale wielu z nas może bez swojej wiedzy zostać wmieszanymi w przestępstwo, o którym nie ma pojęcia. Pamiętam swoje pierwsze zdziwienie, gdy dawno, dawno temu naszemu serwerowi Windows 2000 zaczęło brakować miejsca na dysku. Zorientowaliśmy się, że nasz główny komputer stał się stacją przesiadkową dla dystrybucji pirackich plików z grami komputerowymi.

Jak donosi np. serwis News.com (http://news.com.com/Zombie+PCs+being+sent+to+steal+IDs/2100-7349_3-5616202.html ), komputery zombie są dziś używane przez hakerów do dystrybucji spamu, do wykradania danych w phishingu, do ataków DDoS, a ostatnio także do rozproszonego łamania szyfrów. W miarę, jak organa ścigania doskonalą swoją infrastrukturę i metody, istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że taki proceder zostanie wykryty i ściągnie użytkownikowi na głowę kłopoty. Analogia z praniem brudnych pieniędzy jest może nieco naciągana, ale sam proceder - rozpraszanie informacji lub pracy po obcych komputerach, by ją łatwiej "wyprać" i następnie skonsolidować w innym miejscu - jest podobny.

Rzecz w tym, że polskie prawo i praktyka sądowa nie wchodzą w takie subtelności jak zdolność kontrolowania swojego komputera przez jego formalnego właściciela. Na pechowcu, którego maszyna posłużyła do "prania brudnych bitów", mogą ciążyć prokuratorskie zarzuty. Cokolwiek zrobi wymiar sprawiedliwości, zrobi źle. Jeśli potwierdzi zarzuty, skarze w gruncie rzeczy niewinnego człowieka, którego pech polegał na tym, że jego komputer został wykorzystany w niecnym celu. Można mieć do niego jedynie pretensje, że nie zainstalował oprogramowania antywirusowego i np. dobrego firewalla, ale przecież to dość drogie systemy i prawo nie wymaga ich posiadania. Z drugiej strony - całkowite uwolnienie od odpowiedzialności też nie jest dobre, bo trzeba w ludziach wyrabiać poczucie odpowiedzialności za sprzęt, który włączono do sieci.

W najbliższych latach pewnie ukształtuje się jakaś praktyka postępowania w takich przypadkach; mi pozostaje jedynie życzyć Czytelnikom i sobie samemu, żebyśmy to nie my byli casusami, na których polski wymiar sprawiedliwości będzie uczyć się radzenia sobie z praniem brudnych bitów.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200