Prąd nasz powszechny

Pamiętacie piramidę potrzeb Maslowa, prawda? Od dołu: potrzeby fizjologiczne, potem bezpieczeństwo, przynależność, uznanie, a na końcu samorealizacja. Pięknie, tylko że już dawno zdezaktualizowała się, odkąd mamy smartfony. Prądu i Wi-Fi! Tego potrzeba dziś, a inne potrzeby idą może nie tyle w zapomnienie, ile trudno je realizować, gdy baterii nie starcza a internet słabiutki.

Jeszcze nie byłem na ŻADNEJ dużej konferencji, podczas której liczba gniazdek byłaby wystarczająca, a udostępnione Wi-Fi służyłoby wszystkim nie tylko do zalogowania się do sieci, ale i do jej używania. Takie problemy pierwszego świata, z samego dołu prawdziwej piramidy potrzeb.

Idźmy dalej. Gniazdka elektryczne mogłyby być w innych miejscach, w których człowiek ze smartfonem przebywa przez dłuższą chwilę. W autobusach, tramwajach i pociągach działające gniazdka byłyby czynnikiem przyciągającym podróżnych, przyczyniając się do zmniejszenia popularności samochodów. Myślę o gniazdkach działających, a nie atrapach znanych z wielu pociągów. Niezbadane są wyroki kolejowych władców prądu, bo częściej spotykam działające gniazdka elektryczne w wagonach drugiej niż pierwszej klasy. Pewnie bogaci mogą pozwolić sobie na chwilę elektrycznej abstynencji, a biedni muszą ładować swoje robotnicze komputery i smartfony nieustannie, bo inaczej stracą pracę.

Zobacz również:

  • AI może doprowadzić świat do katastrofy energetycznej
  • Zasilanie infrastruktury IT - oto najpopularniejsze zagrożenia

A stąd już niedaleko do elektryczności w innych miejscach. Na przykład Highways England, spółka zarządzająca autostradami w Wielkiej Brytanii, chce wybudować eksperymentalną drogę, na której samochody elektryczne byłyby zasilane cewkami zatopionymi w nawierzchni. Wydaje się to futurystyczne? Nic z tych rzeczy. W Korei Południowej zasilane „z asfaltu” elektryczne autobusy woziły pasażerów już w 2013 r.

Powstaje pytanie, czy na pewno nasz rozwój cywilizacyjny pozwoli na zbudowanie takich zaawansowanych rozwiązań. Niby XXI wiek, ale…

Mój znajomy wprowadził się do jednego z najnowocześniejszych apartamentowców w Warszawie i przez kilka miesięcy elektrycy nie byli w stanie naprawić instalacji. W efekcie ponadstumetrowy apartament za grube pieniądze był w połowie zasilany z przedłużaczy. No, nie dało rady inaczej, aż w końcu trzeba było pruć część ścian, by inteligentny budynek odzyskał swój elektryczny krwiobieg. Zresztą, czy potrafimy rozsądnie obchodzić się z prądem? W paru firmach IT słyszałem anegdotę, a może i miejską legendę o stale występującym problemie z zasilaniem jednego z serwerów. Co dwa dni robocze punktualnie o 18.06 serwer wyłączał się, by wstać po mniej więcej 6 minutach. Analizy wskazywały na powiązanie sytuacji z cyfrą 6, bo i godzina szósta sześć po południu i te sześć minut na samodzielne włączenie. Szatańską zagadkę rozwiązał przypadkiem technik, który podobno z krucyfiksem zaczaił się przy maszynie i o 18.05 jego oczom ukazała się sprzątaczka, która spokojnie wyłączyła kabel zasilający maszyny i włączyła tam swój odkurzacz.

Lenin mawiał, że rewolucja to władza rad i elektryfikacja. Nam rewolucja nie grozi, bo rady może i mamy, ale na elektryfikację jeszcze trzeba poczekać.

Prąd nasz powszechny
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200