Pracowity jak mrówka czy pszczółka?

Ileż to razy zdarzyło się nam, że wyrzuciliśmy potrzebny dokument, prawda? Przypominacie sobie Państwo chwilę gorączkowego szukania w koszu na śmieci czegoś, co kilka minut wcześniej tam wylądowało?

Ileż to razy zdarzyło się nam, że wyrzuciliśmy potrzebny dokument, prawda? Przypominacie sobie Państwo chwilę gorączkowego szukania w koszu na śmieci czegoś, co kilka minut wcześniej tam wylądowało?

W zasadzie nie ma problemu, gdy zorientujemy się odpowiednio wcześnie i jeżeli wyrzucony przypadkowo papier nie został uprzednio skwapliwie podarty, jak to zwykliśmy czynić z dokumentami ważniejszej natury. Prawdziwe nieszczęście objawia się, gdy mamy w zasięgu ręki niszczarkę dokumentów - tutaj sklejanie przypadkowo zutylizowanych papierów nie daje nadziei na powodzenie, czego doświadczyła w mojej firmie jedna z pracownic księgowości, wyrzucając nie zaksięgowaną fakturę wprost w otchłań szczęk machiny.

Przy pracy z dokumentami elektronicznymi sytuacja wygląda niemal identycznie. Najczęściej przy próbie usunięcia jest ostrzeżenie, często też mamy bufor ochronny w postaci kosza. Potem pozostaje jedynie wspomnienie lub w najlepszym przypadku kopia archiwalna.

Właśnie chciałbym poruszyć temat organizacji kosza. Bywa tak, że natychmiast po przesłaniu plików do kosza, opróżniamy go. Szczególnie często wykonuje ten zabieg grupa komputerowych czyściochów, nie czekając nawet na koniec dnia ani - broń Boże - aż kosz się przepełni. Gdyby tak istniała pewna hierarchiczna organizacja zarządzania utylizacją odpadów binarnych - na wzór z życia codziennego wziętej organizacji oczyszczania miasta - gdzie nad koszem stacji lokalnej byłaby instancja wyższa w postaci kontenera odpadów działu, a nad nią dopiero globalne wysypisko zakładowe, wówczas problem odzyskiwania przypadkowo usuniętych danych mógłby być rozpatrywany jedynie w kategoriach estetycznych.

Jeśli już jesteśmy przy estetyce... W systemach operacyjnych pracujących w trybie graficznym (owijam w bawełnę, chociaż wszyscy doskonale wiemy, o jaki OS chodzi, ale mimo wszystko będę "owijał") w trakcie usuwania pojawia się na ekranie piękne okienko, wizualizujące jak to pliki przemieszczają się z jednej strony na drugą. Zresztą zawsze przy okazji zmiany położenia plików pojawia się podobny obrazek. Nie dość, że komputer zmaga się z transferem bitów na dysku, musi dodatkowo "zawracać sobie głowę" rzeźbieniem obrazków na ekranie, aby użytkownikowi umilić uprzykrzające życie oczekiwanie na efekt końcowy, co oczekiwanie jeszcze bardziej wydłuża - na ile, trudno określić, gdyż brak mi danych opisujących zależność pomiędzy rodzajem komputera, zwłaszcza karty graficznej, a spowolnieniem z tego tytułu operacji zasadniczej.

Przy tej okazji pozwolę sobie zacytować szwajcarskie powiedzenie: "Mrówki są pracowitsze od pszczół - nie tracą czasu na zbędne bzykanie".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200