Pogromcy entropii

Ilekroć mówimy o informatyce, do głowy przychodzą nam takie wyrażenia jak postęp techniczny, innowacja, wdrożenie, nowa jakość. Dziś chciałbym powiedzieć więcej o niewdzięcznej, niemniej ważnej dziedzinie, jaką jest podtrzymanie funkcjonowania. Ten felieton poświęcony jest pogromcom entropii.

Ilekroć mówimy o informatyce, do głowy przychodzą nam takie wyrażenia jak postęp techniczny, innowacja, wdrożenie, nowa jakość. Dziś chciałbym powiedzieć więcej o niewdzięcznej, niemniej ważnej dziedzinie, jaką jest podtrzymanie funkcjonowania. Ten felieton poświęcony jest pogromcom entropii.

Druga zasada termodynamiki mówi, że zmiana entropii w procesie odwracalnym jest równa całce z przekazu ciepła podzielonego przez temperaturę, zaś w procesie nieodwracalnym jest większa od tej całki. W ujęciu mniej matematycznym, a bardziej popularnym oznacza to, że każdy układ z czasem sam z siebie będzie coraz bardziej nieuporządkowany. Aby go utrzymać w stanie uporządkowania, potrzebna jest pewna praca wykonana na tym układzie.

Zasada ta, jak wszystkie prawa o charakterze uniwersalnym, stosuje się także do informatyki. Każdy system, jeśli raz zostanie wdrożony, musi być nadzorowany, administrowany i porządkowany. Użytkownikom często wydaje się, że raz wdrożone narzędzie informatyczne będzie działać bez zarzutu i bez "rozstrajania się" nieograniczenie długo. Nic podobnego - system informatyczny to także układ i entropia w nim może tylko wzrastać. Nie zużywa się podobnie do samochodu, gdzie ścierają się opony, klocki hamulcowe i przepracowuje się olej - "zużycie" systemu informatycznego występuje w warstwie struktury i logiki, ale też ma miejsce. Aby utrzymać jego funkcjonowanie, trzeba okresowo wkładać pewną pracę, a na dodatek robić to w sposób zaplanowany i zorganizowany. Zajmują się tym specjaliści, których praca nie jest może tak innowacyjna i spektakularna, jak przywykliśmy myśleć w informatyce, niemniej szalenie ważna.

W różnych firmach ludzie ci nazywają się różnie. Najczęściej ich stanowisko nazywa się prosto: administrator, w skrócie admin. Słyszałem jednak inne nazwy: serwisowiec (nie mylić z serwisantem), inżynier utrzymania, a nawet kontroler. Chodzi w gruncie rzeczy o to samo: o takie "prowadzenie" systemu i świadczonych przez niego usług, aby były dostępne dla właściwych ludzi, we właściwym miejscu, właściwym czasie i z właściwą jakością.

Tylko naiwni myślą, że administrowanie to praca mało skomplikowana. Mimo coraz większej prostoty systemów, rozwoju narzędzi administracyjnych i coraz większej roli outsourcingu w informatyce, dobry admin to prawdziwy skarb. Dlatego, mimo wielokrotnie przepowiadanego końca tego fachu, popyt nie słabnie, zmieniają się tylko wymagane kwalifikacje. Dzisiejszy administrator to już nie "guru" potrafiący w środku nocy wymienić wszystkie opcje komendy ls, ale osoba doskonale rozumiejąca, jakie serwisy świadczy swoim odbiorcom system, który ma pod opieką, i jak zapewnić oczekiwany poziom tych serwisów.

Właśnie wpadł w moje ręce noworoczny numer CW, w którym Bogdan Pilawski w artykule "Poniosą i wilka?" wieszczy koniec profesji admina. Nie wierzę w to między innymi dlatego, że obowiązuje druga zasada termodynamiki. Może administratorzy przyszłości nie będą już ręcznie konfigurować sterowników SCSI, jak robili to jeszcze parę lat temu, natomiast na pewno pracy im nie zabraknie - ktoś musi decydować według jakiego algorytmu robić load balancing na serwerowym klastrze, jakie porty mają być otwarte na firewallu albo jak często powinien lecieć ping sprawdzający funkcjonowanie sieci szkieletowej. Te działania, wbrew pozorom, służą czemuś ważnemu - eliminują chaos i tak długo, jak systemy działają i rozrastają się, ta praca musi być wykonana. I to z głową.

Ilekroć więc otrzymujemy z systemów szybko i sprawnie właściwe informacje, pomyślmy ciepło o pogromcach entropii.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200