Podlewanie

Opowiadając o rewolucji informacyjnej mamy tendencję do przeceniania odkryć technologicznych, a niedoceniania zjawisk towarzyszących informatyce. Niedawno pisałem o "kolegokracji", czyli trochę anarchistycznym, a trochę arystokratycznym modelu zarządzania. Dzisiaj czas na równie istotny element: fundusze wysokiego ryzyka.

Jeśli odkrycia i wynalazki można porównać do kiełkujących ziaren, kilkuosobowe firmy technologiczne do młodych pędów, to kapitały wysokiego ryzyka (VC) są źródłem wody i soli mineralnych, które pozwalają im przetrwać i rozwinąć się w skrajnie konkurencyjnym otoczeniu. Nie byłoby informatyki bez półprzewodników, ale jestem głęboko przekonany, że nie byłoby jej także bez venture capitals. Z najbardziej znanych firm informatycznych bodaj tylko zasłużone mamuty, takie jak IBM, nie przeszły przez etap rozwoju, w którym zasilane były przez VC.

Przedstawiciel funduszu wysokiego ryzyka z reguły nie jest pierwszym człowiekiem z pieniędzmi, który pojawia się w firmie. Wcześniej odwiedził ją tzw. anioł biznesu, czyli bogaty inwestor, który zaryzykował stosunkowo niewiele i z reguły współuczestniczył w zarządzaniu, przekonując dwudziestolatków z gorącymi głowami, że powinni mieć księgową, płacić podatki oraz dbać o płynność. Ale VC to nie gruby portfel, a worki pieniędzy, które w biznes wkładają instytucjonalni inwestorzy w nadziei, że podczas oferty publicznej (IPO) worki zamienią się w prawdziwe wagony gotówki.

Popatrzmy na przykład jednego z takich funduszy - Sequoia Capital. Założony w 1972 od początku inwestował w przedsiębiorstwa nowoczesnych technologii. Początkowo głównie z rynku półprzewodników, potem stopniowo także z dziedziny oprogramowania. W portfelu Sequoia Capital znalazły się tak znane i zasłużone firmy jak Atari i Apple; potem doszły także np. PayPal, Oracle, Cisco, Google i Yahoo! Na stronach internetowych funduszu jest kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset nazw firm. Zaręczam, że przynajmniej o kilku będziemy za 10 lat mówili z równie wielkim szacunkiem jak dziś o wyżej wymienionych.

Kiedy w starym lesie szaleje pożar, doświadczony leśnik nie biegnie gasić, ale pracowicie podlewa sadzonki w swojej szkółce. Wie, że stare drzewa muszą spłonąć, by młode mogły rozkwitnąć. Jestem głęboko przekonany, że rządy Europy Zachodniej i USA, zamiast lekką ręką sypać miliardy dla niefrasobliwych firm ubezpieczeniowych i bankierów inwestycyjnych (z których ci ostatni wypłacają sobie następnie premie...), powinny ułamek tych kwot przeznaczyć właśnie na kapitały wysokiego ryzyka. Byłby z tego większy pożytek - dla gospodarki i dla technologii informatycznych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200