Po co inwestować w wyższe uczelnie?

W wielu krajach świata przemysł informatyczny dawno zauważył, że uniwersytety stwarzają unikatową szansę rzetelnego przetestowania produktów oraz ich skutecznej promocji. Najlepszym historycznym przykładem jest system operacyjny Unix. Nim stał się produktem komercyjnym, przez kilka lat udostępniano go bezpłatnie wybranym amerykańskim uczelniom. Między innymi dzięki takiej promocji, w Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, powstała wyspecjalizowana jednostka zajmująca się rozwojem Unixa. Wszystkie wersje tego systemu z rozszerzeniem "BSD" pochodzą właśnie stamtąd.

W wielu krajach świata przemysł informatyczny dawno zauważył, że uniwersytety stwarzają unikatową szansę rzetelnego przetestowania produktów oraz ich skutecznej promocji. Najlepszym historycznym przykładem jest system operacyjny Unix. Nim stał się produktem komercyjnym, przez kilka lat udostępniano go bezpłatnie wybranym amerykańskim uczelniom. Między innymi dzięki takiej promocji, w Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, powstała wyspecjalizowana jednostka zajmująca się rozwojem Unixa. Wszystkie wersje tego systemu z rozszerzeniem "BSD" pochodzą właśnie stamtąd.

Środowisko akademickie charakteryzuje się specyficzną cechą. Zarówno naukowcy, jak i studenci są zazwyczaj ludźmi bardzo otwartymi, ciekawymi nowych produktów i rozwiązań. Gotowi są do "sprawdzenia" ich w nietypowy często sposób, który nie daje żadnych szans nieudanym produktom. W przypadku pozytywnych rezultatów firma zyskuje jednak to, że absolwenci uczelni po opuszczeniu jej murów będą chwalić i stosować dobre produkty, a nauczyciele akademiccy będą je wykorzystywać w dydaktyce i badaniach.

Duże przedsiębiorstwa informatyczne, mimo ryzyka, jakie niosą wspomniane "nietypowe" testy, chętnie wyposażają uczelnie w swój sprzęt lub oprogramowanie. Stosują przy tym różne formy współpracy. Czasem są to zwykłe darowizny, określane jako sprzedaż ze 100% rabatem, czasami jest to zniżka sięgająca 90%. W innych przypadkach przedsiębiorstwa oczekują publikacji raportów po przeprowadzeniu testów lub wymagają, by ich produkty były wykorzystywane do prowadzenia prac naukowych lub dydaktyki. Bywa, że firmy zastrzegają sobie pierwszeństwo wykorzystania efektów prac wykonanych na ich komputerach lub programach. Przedsiębiorstwa pracują na pozytywny publiczny odbiór. Uczelnie zyskują dostęp do najnowocześniejszych narzędzi pracy. Warto przy tym zaznaczyć, że w tego rodzaju działalność inwestują nawet firmy mające bieżące trudności finansowe.

Muszę jednak przy tym zaznaczyć, że na podobną współpracę mogą sobie pozwolić firmy całkowicie pewne swoich wyrobów. Środowisko akademickie, a zwłaszcza studenci są bezwzględni. Błyskawicznie wychwycą każdą, niedoróbkę. Można mieć przy tym pewność, że swych odkryć nie pozostawią w tajemnicy. Tak jest - jak wspomniałem - w wielu krajach. A jak wygląda sytuacja w Polsce?

Kilka czołowych światowych firm komputerowych i programistycznych współpracuje z moim instytutem na wcześniej opisanych zasadach. Oczywiście, hojni sponsorzy nie są bezinteresowni. Wiedzą, że wspomaganie uczelni zwróci im się, choć na pewno nie w bliskiej perspektywie. Niestety, z dużą przykrością muszę stwierdzić, że nie znajduję analogicznego "wyrachowania" wśród firm krajowych. Wiele z nich ma światowe aspiracje i porównuje się do zagranicznych koncernów, jeszcze większa liczba spośród nich chwali się znakomitymi wynikami finansowymi.

A jak wygląda współpraca z uczelniami? Na ogół bardzo typowo, czyli wyłącznie na zasadach komercyjnych.

Odbyłem wiele rozmów z przedstawicielami różnych przedsiębiorstw. Często zaczynały się one w bardzo miłej atmosferze. Zwłaszcza, że nieraz uczestniczyli w nich moi byli studenci. Często kierując się sentymentem do swej starej uczelni próbowali szukać jakiegoś satysfakcjonującego rozwiązania. Gdy jednak do pertraktacji włączała się osoba odpowiedzialna w firmie za finanse, sentymenty kończyły się. Pojawiało się pytanie: po co mrozić pieniądze finansując działalność, która przyniesie niepewny zysk w odległej przyszłości? Czy nie lepiej zainwestować w przedsięwzięcia, które przyniosą natychmiastowy rezultat? Podejście to jest o tyle dziwne, że w latach 80., pierwsze powstające wówczas prywatne firmy komputerowe próbowały nawiązywać współpracę z uczelniami. Niestety, najczęściej jakość oferowanych wyrobów pozostawiała wiele do życzenia.

Wydawałoby się, że dzisiaj sytuacja powinna sprzyjać wypróbowanym na świecie rozwiązaniom, stosowanym nawet przez firmy przechodzące finansowy kryzys. Jestem jednak niepoprawnym optymistą i wierzę, że kiedyś dojrzejemy do światowych standardów. Im szybciej, tym lepiej dla obu stron.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200